Przejechałem niedawno przez Łódź i przypomniałem sobie jedną ciekawą historię sprzed piętnastu lat.
Wracałem z mojej wsi do Warszawy, przez Łódź właśnie. Złapałem w mieście taksówkarza. Na zewnątrz było bardzo chłodno, wtedy jeszcze całą zimę leżał śnieg. Dojeżdżamy do dworca – przegrodzone.
Taksówkarz rozłożył ręce – powiedział, że po raz pierwszy widzi coś takiego, dwadzieścia lat za kierownicą. Rozliczyłem się i poszedłem pieszo do poczekalni (teraz jest tam węzeł przesiadkowy).
Bardzo szczęśliwy z faktu, że znalazłem wolne krzesło, usiadłem. Było wielu oczekujących i wszystko zajęte, ludzie siedzieli w przejściach, na podłodze pod schodami, uciekając przed zimnem.
Przez tłum przeszło niezrozumiałe podniecenie. Pojawili się policjanci i wygonili wszystkich dworcowych bezdomnych.
Minęło dziesięć minut. Policjanci wrócili i zabrali ze sobą niechlujnie ubranych pijaków. Ludzie gubili się w domysłach, ale nie narzekali – oddychanie stało się znacznie łatwiejsze.
Minęło jeszcze dziesięć minut. Znowu pojawili się policjanci i bez żadnego wyjaśnienia wyrzucili wszystkich, którzy nie mieli wystarczająco dużo miejsca na siedzeniach. Gdzie się podziały te wszystkie biedaki — nie mam pojęcia. Czytałem gazetę i czekałem na mój pociąg o wdzięcznej nazwie “Ryga”.
Minęło kolejne dziesięć minut! Jak możecie się domyśleć, po raz czwarty policjanci weszli na dworzec ale tym razem zabrali wszystkich pasażerów z dużymi torbami lub ogólnie nieporęcznym bagażem! Inni w kompletnych niejasnościach zastanawiali się, o co chodzi. Postanowiłem bezpiecznie wycofać się, z dala od dziwnej akcji, tym bardziej, że pociąg był już na peronie. Posiedzę w moim przedziale.
Na stacji panowała napięta atmosfera. Wędrowały stada dzikich miłośników bałaganu i kłopotów. Wszedłem do mojego drugiego wagonu, siedzę, czytam dalej. Nagle do pociągu, prosto na peronie (w Łodzi był bezpośrednio na ziemi) przejechała kawalkada samochodów!
Zastanawiałem się, czy mogę wyjść na korytarz, żeby zobaczyć, o co chodzi. Droga została przegrodzona przez przerażonego przewodnika, nie pozwalał wyjść do przedsionka. Na pytania – co się stało – zrobił przerażoną minę i nie odpowiadał. No dobra, przynajmniej książka była ciekawa, czytam dalej.
… Jakiś czas później pociąg przyjechał na dworzec w Warszawie. Nie mogliśmy jednak opuścić wagonu, wzywani do zachowania spokoju i dyscypliny. Po 10-15 minutach drzwi otworzyły się, a konduktor z ulgą powiedział: „Uff, można wyjść, odjechał”,
Z tego co udało mi się usłyszeć z rozmów innych pasażerów dowiedziałem się, że to prezydent Łotwy jechał w pobliskim wagonie. I nawet nie przyszedł w odwiedziny…
Czy kiedykolwiek spotkałeś się ze znanymi osobami? Może było to równie nieoczekiwane jak moje spotkanie?