Niepotrzebna żona

Kiedy Piotr spotkał Darię, nie było między nimi iskier, nie wybuchły wulkany wzajemnych uczuć, a później, widząc się nawzajem, nie odczuwali żadnych motylków czy innych owadów w brzuchu.

Po prostu raz tak się złożyło, że Piotr odprowadził ją z tańców, jakoś niezręcznie było odmówić, wszyscy rozeszli się w parach i tak wyszło, że został z Darią. Potem wpadał do niej kilka razy, żeby porozmawiać.

Dziewczyna miała miły wygląd, a co najważniejsze była szczera i spokojna. Potem przyjaciele i bliscy zaczęli żartobliwie pytać: „Kiedy ślub?” A rodzice poważnie doradzali Piotrowi, aby się ożenił.

Więc się pobrali. Żyli jak wszyscy na wsiach, ciężko pracowali, nie było czasu na rozmyślanie nad uczuciami do siebie. Ich jedyny syn Kacper cieszył rodziców, najpierw dobrze radząc sobie w szkole, potem na studiach, później spotkał dobrą dziewczynę i zaczęło się przedślubne zamieszanie.

Daria zaaprobowała wybór syna, Iza bardzo jej się podobała. Jak każda matka, martwiła się o dziecko i teraz mogła wreszcie odetchnąć z ulgą, wiedząc że razem ze wszystkim sobie poradzą. Jednak kłopoty pojawiły się w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

Ślub trwał w najlepsze, sala restauracji była pełna gości, muzyka dudniła z głośników, stół uginał się od jedzenia. Daria siedziała absolutnie szczęśliwa, spełniona i lekko zmęczona. Patrzyła na elegancki tłum, na dzieci biegające za balonami, na wesoło tańczącą młodzież i uśmiechała się szczerze.

Wśród tańczących zobaczyła swojego męża, ten energicznie wyginał się przed jakąś farbowaną blondynką, a ta z nachalnie odkrytym dekoltem starała się go dotknąć, niby przypadkiem, jednocześnie uśmiechając się żarliwie. „To stary się zabawił…” – pomyślała.

Nagle przygasły światła i zabrzmiała powolna melodia. Młodzi wirowali na środku sali i Daria zapomniała o wszystkim, ocierając oczy serwetką. Jacy są piękni!

Iza była drobna i delikatna. Cała w białych koronkach, cienkimi dłońmi w rękawiczkach oplatała szyję męża. Ten był prawie o głowę wyższy od panny młodej, górował nad nią jak skała, troskliwie obejmując…

W tym momencie wzrokiem złapała wśród tańczących Piotra. Blondynka dosłownie wisiała na nim, powoli deptali w miejscu, a ona opowiadała mu coś ożywiona do ucha, czasami wybuchając gromkim śmiechem i teatralnie przechylając głowę, nie zapominała o puszczaniu mu oczek.

Obok Darii siedziała jej krewna, z zapałem wkładająca sałatkę do ust, jednocześnie przekazując znane sobie informacje: „To jest koleżanka z pracy Izy, Martyna ma na imię, niezamężna, młodsza od ciebie trochę. Idź im daj w łeb, co oglądasz. Poprę, jeśli trzeba!

„Daj spokój” – odpowiedziała Daria – „Nie psuj ślubu tymi kłótniami! A z Piotrem porozmawiam w domu.” Jednak nastrój miała już zepsuty, przez resztę wieczoru mąż nie odchodził od Martyny.

A ta wyraźnie nie miała nic przeciwko, zarumieniona i podchmielona, tańczyła jak nakręcana lalka, zrzuciwszy szpilki i co chwilę wycierając pot z czoła. Daria zazdrościła jej takiej niepohamowanej energii.

W domu rozmowa była krótka. „Cóż, wypiłem trochę więcej, pomyślisz” – powiedział Piotr – „Zatańczyłem z kobietą, no i co? Ślub przecież!

Ale to, co się wydarzyło, pozostawiło ciężki osad w duszy Darii, jej mąż niespodziewanie otworzył się z jakiejś nowej, nieznanej i nieprzyjemnej strony. Wizerunek blondynki z włosami przyklejonymi do wilgotnego czoła i zalotnym uśmieszkiem stał przed oczami.

Piotr zamienił się w troskliwego ojca: „Zbierz pyszności, zabiorę dzieciom do miasta.” – mówił często. „Mają cię już pewnie dość! Pozwól im zostać samym, naszą sprawą jest teraz odsunąć się na bok!” – odpowiedziała Daria. Ale i tak pakował dżemy i pikle i zabierał je do miasta, nie było daleko.

Kiedy Iza i Kacper odwiedzili ich, Daria niby przypadkiem zapytała, czy ojciec nie męczy ich wizytami. „A czemu miałby?” – odpowiedział Kacper – „Daje pakunki i nawet nie wchodzi do domu, jedzie dalej w swoich sprawach!

Kiedy Larisa zapytała męża, jakie „sprawy” ma w mieście, nie ukrywał. Tak, on i Martyna są w związku. Dlaczego tak się stało? Ponieważ jest kobietą – fajerwerkiem, zabawą, huraganem!

Między nimi wszystko iskrzy, mogą pokłócić się i pogodzić kilka razy w ciągu wieczora, nigdy nawet nie nie marzył o takim ogniu namiętności. Takiej kobiety szukał przez całe życie, między nimi latają wibracje i naczynia! Ona jest czystym ogniem, a Daria jest stojącą wodą!

Odszedł od niej, odszedł z leśnictwa, gdzie pracował przez dwadzieścia lat i wyjechał do miasta, do swojej Martyny. Jakby kamień przywiązali na piersi Darii, tak ściskała ją uraza.

Ile łez było wylanych, ile myśli pomyślanych. Na szczęście Kacper i Iza stale przyjeżdżali, aby ją wspierać i pomagać w pracach gospodarskich. Byli jedyną pociechą.

W nocy długo nie mogła zasnąć, wpatrując się w ciemność, zadawała sobie niekończące się pytania. Co zrobiła źle? Dlaczego nagle stała się niepotrzebna? W czym ta kobieta jest lepsza? Okazuje się, że trzeba było zachowywać się inaczej, być temperamentną i emocjonalną. Rzucać naczyniami w męża, a potem godzić się namiętnie.

Ale teraz już jest za późno. A ona jest stojącą wodą, spokojną, łagodną i rozsądną. Nie może być inna, znaczy może, ale to będzie udawanie.

Nie można bez końca udawać, więc nie powinna w ogóle wiązać swojego życia z Piotrem. Ale kto wiedział, że nie pasują do siebie? Nie byłoby tego małżeństwa, nie byłoby Kacpra… pytania roiły się w jej głowie i ostatecznie zapadła w sen dający choć trochę ulgi.

Otworzyła oczy, gdy było jeszcze ciemno, na dworze lał deszcz zmieszany ze śniegiem, słychać było krople uderzające o żelazny dach. Sąsiad odpalał swój stary samochód, który rzężąc i kichając nie chciał jechać.

Ten dźwięk przez długi czas oznaczał dla niej początek nowego dnia, wstawała i podgrzewała śniadanie, budziła męża. Więc i teraz wyszła z przytulnego kokonu z koca i nagle zamarła.

Nie musi wstawać, nie ma męża, a ona jest na wakacjach. Z przyjemnością wróciła pod ciepły koc, po raz pierwszy pomyślała: „Jak dobrze, że go nie ma…” i natychmiast zasnęła.

Piotr zawsze bał się przeciągów, ciągle wydawało mu się, że spod drzwi wieje, a z okna przenika zimno. Dlatego stół jadalny stał w najbezpieczniejszym i najciemniejszym kącie, w którym żaden przeciąg nie mógł do niego dotrzeć.

Daria chwyciła krawędź blatu i pociągnęła, stół przesunął się z hukiem w stronę okna, kubki dzwoniły, a nogi protestująco skrzypiały. Ustawiła stół przy samym oknie, teraz przy obiedzie cieszyła się widokiem na ogród.

To prawda, że ogród dawno zrzucił liście, był szary i niegościnny, tylko kilka skupisk jarzębiny łopotało na wietrze, jasnym punktem rozcieńczając nudny krajobraz. Ale Daria lubiła ten stan. „Jak dobrze!”- myślała, patrząc jak płatki śniegu nieśmiało kładą się na gałęziach, jakby ozdabiając je cienką koronką.

Kiedy śnieg pokrył całą ziemię równą i gęstą warstwą, wyciągnęła zakurzone łyżwy ze strychu. Przez wiele lat brakowało jej czasu na tę małą przyjemność.

Jak miło jest ślizgać się po błyszczącym lodzie, dawno zapomniane uczucie. Zapomniała z jakim dźwiękiem płozy wbijają się zamarzniętą wodę i śnieżny pył kruszy się i odlatuje pod naciskiem. Zmęczona i zadowolona wróciła ze spaceru.

Obficie chlusnęła olej na patelnię, rozprzestrzenił się skwiercząc i trzeszcząc. Piotr nienawidził oleju słonecznikowego, mdliło go na sam widok. Uśmiechnęła się, wrzucając ziemniaczane plasterki na patelnię.

Przybyli Kacper i Iza, zastając matkę podczas jedzenia ziemniaków. „Ojciec ma przyjechać…” – powiedział jej syn. Zdziwił się widząc w oczach matki strach i niezadowolenie.

„Po zimowe rzeczy” – dokończył.
„Uff, już się bałam” – uśmiechnęła się Daria – „Jesteście głodni? Jest pyszne!” – Włożyła do ust chrupiącego ziemniaka i słodko przymrużyła oczy, mówiąc: “Jak dobrze!

Zapraszamy do obejrzenia filmu

 

 

Oceń artykuł
Newskey24
Niepotrzebna żona