– Mamo, ale chodźmy na imprezę bez Oli.
– Dlaczego tak mówisz? Dlaczego chcesz iść bez Oli?
– Bo – Julia zmarszczyła brwi – dlaczego ona znowu musi iść z nami? Nigdzie nie chodzimy bez niej – rzekła kapryśnie dziewczyna. – Nie chcę, żeby szła z nami.
– Uspokój się! Natychmiast się uspokój, słyszysz? – matka potrząsnęła dziewczynę za barki. – Ile razy mam to powtarzać?
– Oooh – dziewczyna płakała.
– Nie płacz – do Julii podeszła trochę starsza, chuda, blada dziewczynka. -Dlaczego płaczesz?
– Odejdź, odejdź, nienawidzę Cię.
– Nikt nigdzie nie idzie, dzięki kaprysom Julii.
Julia zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Ola usiadła przy oknie, rozchyliła fałdy eleganckiej sukienki i z westchnieniem spojrzała w okno.
Mama wyszła na balkon i zaczęła nerwowo palić, a Julia wciąż płakała.
Wiktor, starszy brat Julii, a teraz także Oli, był miły. Nie robił nikomu krzywdy, a Olę nazywał małą dziewczynką.
Drzwi się otworzyły i weszła babcia.
– Co to za łzy? Kto płacze? Kto skrzywdził moją małą dziewczynkę?
– Babciu – Julia płakała jeszcze mocniej. – Babciu, dobrze, że jesteś.
– Co się stało, co się stało?
– Mama, Ola, oooh.
– Co się stało, moje dziecko? Co się stało mojej małej dziewczynce? Tereso, dlaczego dziecko płacze?
– Mamo, nie wtrącaj się. Mówiłam Ci, żebyś się nie wtrącała!
– Dlaczego krzyczysz? Dziecko robi się sine, płacze.
Babcia wyszła na balkon i szepnęła.
– Czy Ty, Tereso, postradałaś zmysły, że ta przybłęda jest bliższa Twojej córce?
– Mamo, przestań! Czemu się wtrącasz tam, gdzie Cię nie chcą? Nie waż się nastawiać Julii przeciwko jej siostrze…
– Siostrą?! Co Ty wyrabiasz…
– Jesteśmy rodziną, nie wtrącaj się, mamo!
Julia płakała, aż dostała czkawki.
Ola, która przez cały ten czas siedziała cicho na krześle, zeszła z niego i poszła do kuchni po wodę dla płaczącej Julii.
Julia jednak wrzasnęła i odepchnęła Olę na bok razem z przyniesioną przez nią szklanką wody. Dziewczynka upadła, woda się rozlała, a Julia zaczęła krzyczeć na cały głos.
Babcia podskoczyła i zaczęła uspokajać zarumienioną Julię, jednocześnie patrząc na Olę.
– Odejdź, wyjdź stąd. Tereso, po co sprowadziłaś nam tę dziewczynę na głowę.
– Mamo – wrzasnęła, gdy pojawiła się w drzwiach. – Wyjdź natychmiast, ostrzegałam Cię!
– Babciu – krzyczała Julia. – Babciu, nie odchodź.
– Dziękuję Ci córko, oto Twoja wdzięczność, z powodu znaleziska, z powodu przybłędy…
– Wyjdź! – Teresa krzyczała na babcię.
Ola rozumiała, że ten skandal to jej wina, chciałaby odejść, ale nie ma dokąd. Matka Oli, wyszła za mąż, a nowy mąż matki nie chciał jej widzieć.
Kobieta zadzwoniła więc do ojca Oli i powiedziała, że albo on weźmie dziewczynkę, albo odda ją do domu dziecka.
Ola nie mogła uwierzyć, że jej mama, jej ukochana mamusia, mogła podjąć tak podłą decyzję.
Dziewczynka bała się, płakała, ale mamusia, jakby stała się obcą osobą, odczepiła od siebie ramiona córki i poszła tam, do nowego, szczęśliwego życia
– Mamusiu – wołała Ola. – Mamusiu…
Ale mamusia jej nie słyszała, wsiadła do samochodu i odjechała, zostawiając córkę z siostrą tatusia.
– Nie przejmuj się Kochanie – mówiła ciocia Gosia. – Tak się zdarza. Tatuś niedługo po Ciebie przyjedzie, nie płacz.
I stało się tak, jak mówiła. Tata przyjechał i zabrał Olę.
Całą drogę jechali w milczeniu.
– Tato, czy oddasz mnie do domu dziecka?
– Nie, córko, dlaczego myślisz, że…
Ola przestała mówić i zaczęła patrzeć przez okno. Lubiła ciocię Gosię i nazywała ją w myślach mamą.
Julia też początkowo cieszyła się, że będzie miała nową towarzyszkę zabaw, ale kiedy zrozumiała, że Ola będzie teraz cały czas mieszkać z nimi, że będzie musiała dzielić się zabawkami i mama będzie kupować im wszystko po równo, a jeszcze kiedy usłyszała, że ojciec nazywa Olę córką, wpadła w histerię.
Oliwy do ognia dolała też babcia, która biadoliła, dlaczego jej córka zgodziła się przygarnąć przybłędę.
Sytuacja się zaogniała, tata jakby nic nie wiedział, a ciocia Teresa kręciła się między dwoma ogniami. Julia wpadała w coraz większą histerię, a Ola była coraz cichsza.
– Mamo, zostanę u taty – powiedział Wiktor. – Muszę się uczyć do egzaminów, a ta cały dzień krzyczy jak szalona.
– Wiktor! – To twoja własna siostra, tak przy okazji!
– Tak, to moja rodzina. Ola to też jej własna siostra, ale Julia histeryzuje bez opamiętania, ja już wychodzę.
Wieczorem zadzwonił pierwszy mąż.
-Tereso, co się stało, dlaczego Wiktor ucieka z domu?
– Czy on Ci przeszkadza? Powiedz mu, by wracał do domu.
– Nie, jestem po prostu ciekawy.
– Masz własne problemy, z którymi powinieneś sobie radzić.
Teresa już zapomniała, kiedy w ich rodzinie panował spokój. Wiktor trzymał usta na kłódkę, więc pierwszy mąż Teresy bardzo sprytnie wszystkie swoje problemy zrzucił na żonę.
– Dawno nie widziałem Wiktora.
– Naprawdę? Może dlatego, że od miesiąca przebywa u swojego biologicznego ojca?
– Dlaczego? – zapytał zaskoczony mąż.
– Dlatego, że ma już dość bałaganu w naszym domu. Czy nie widzisz, co się dzieje?
– Nie, dlaczego? Co się dzieje?
– Nic. W ogóle nic. Porozmawiaj z dziewczynami.
– Dlaczego? Czy coś jest nie tak z Olą?
– Czy oprócz Oli nie masz innej córki? I tak, z Olą też powinieneś porozmawiać. Powiedz jej, że ją kochasz, że nie jest sama. Julia wyje i histeryzuje przez cały dzień.
– Tereso, Ty jesteś kobietą. Sama z nimi porozmawiaj.
– Słucham? Oszalałeś? Przyprowadziłeś dzieciaka i już nie interesujesz się tym, co dalej? Posłuchaj, albo jakoś rozwiążesz ten problem, albo… Nie wiem, odejdę od Ciebie.
– Jak mam to rozwiązać, Tereso? Co mam zrobić?
– Nie wiem…
Tata poszedł do Julii, a ta znów zaczęła płakać. Wskoczyła tacie na szyję i pokazała język na widok Oli.
– Oooh, kundel, znalazca, oooh. Tatusiu nie kochaj Oli, nie nazywaj jej córką, tylko ja jestem Twoją córką.
– Julia, o czym Ty mówisz?
– Jest zła i brzydka, matka ją zostawiła. Jest przybłędą, kundlem, nikt jej nie chce.
– Julia, to Twoja siostra.
– Nie! – Julia tupnęła nogą i znów zaczęła płakać.
– Ja to widziałam – powiedziała Teresa. – To nie pierwszy raz, a ja nie mam siły znosić tych napadów złości. Ty oczywiście nie interesujesz się tym, co dzieje się w domu, nie widzisz nic wokół siebie.
– To Twoja mama źle wpływa na Julię.
– Naprawdę? Moja mama? Dlaczego nie porozmawiałeś z córką, tatusiu? Ani z jedną, ani z drugą. Spójrz na Olę, ona więdnie z tęsknoty bliskości. Nie mogę się do niej zbliżyć, bo Julia zaczyna krzyczeć… Zrób coś!
– Cześć, siostro. Cześć, siostrzyczko. Zastanawiałem się, czy mógłbyś przyjąć Olę na jakiś czas. Słucham? Na jak długo? Nie wiem… dopóki nie skończy szkoły. Nie, nie żartuję…
– Córeczko, chodźmy. Pojedziesz do cioci Gosi. Co? Nie, jaki dom dziecka?
Ola wyglądała przez okno…
– Olu, moja dziewczynko, wejdź.
Tata szybko pocałował Olę w czoło, włożył misia w jej ręce i popędził do samochodu, zatrzaskując drzwi.
– Kochana, nie rozumiem dlaczego potrzebujesz cudzego dziecka. Wzięłaś ją i chcesz ją wychowywać jak własne.
– Nawet nie wiem, dlaczego zadzwoniłam. Powiedziałam już mojemu bratu, a teraz mówię Tobie, jaki jesteś… podły… Nie chcę się z Tobą spotykać, nie chcę się z nikim takim spotykać, zapomnij o naszym dobrym związku…
Ola siedziała na krześle i patrzyła przez okno
– Olu, chodźmy się pobawić – wołała kuzynka Kasia, a Ola siedziała na krześle i nie odzywała się ani słowem.
Ciotka przykucnęła przed bratanicą i próbowała ją przekonać:
– Olu, chodź pobawisz się z Kasią.
– Ciociu, czy będę z Tobą mieszkać?
– Tak, kochanie.
-I wtedy Kasia nie będzie krzyczeć i płakać, że mieszkam w jej pokoju?
– Kasia? Kasiu, chodź tutaj. Powiedz Oli, czy nie przeszkadza ci, że Ola będzie mieszkała w Twoim pokoju.
– Oczywiście, że nie! Będzie świetnie!
– Kupimy Wam zabawki pół na pół.
-Świetnie! Będziemy miały dwa razy więcej zabawek!
– Dlaczego? – śmieje się ciocia.
– Dlaczego mamy mieć takie same? Ja będę miła inne, a Ola inne.
Ola też się uśmiechnęła, ale przypomniawszy sobie, jak Julia krzyczała i tupała nogami, mówiąc, że chce dokładnie taką samą lalkę jak lalka Oli, posmutniała.
– Mogłybyśmy zrobić tak, jak mówi Kasia – powiedziała smutno dziewczyna.
– Mamo – Ola zaglądnęła do kuchni uśmiechając się radośnie. – Mamusiu, ja i Kasia zdałyśmy egzamin.
– Jesteście moimi bohaterkami, jesteście moimi córkami. Słyszałeś?
-Tak! – śmiał się szczęśliwy mąż cioci Gosi, Mikołaj.
Do Oli zadzwonił telefon. Wyszła na chwilę, by odebrać.
-Tak, witam – dziewczyna nagle zmieniła wyraz twarzy. – Z kim rozmawiam? Kim Pani jest? Mama? Jaka mama?
Ola popatrzyła na swoją mamę Gosię… Och, to dzwoniła mama, która ją urodziła…
– Czego chcesz? Przykro mi, ale nie mam czasu.
– Kto dzwonił, Olu?
– To była pomyłka, nic ważnego.
– Dzwonił do Ciebie tata i ciocia Teresa? Chcą Cię pewnie zobaczyć? Pozwól im pogratulować – wzruszyła ramionami, wiedząc że dla Oli będzie to bardzo trudne.
Ola weszła do pokoju, który przez tyle lat stał się jej własnym, usiadła na łóżku, a jej łzy zaczęły kapać, jak pierwsze ciężkie krople deszczu na suchą ziemię…
Kasia zajrzała przez drzwi i cicho je zamknęła.
– Co się dzieje? – zapytała matka.
– Ona płacze, mamo – Kasia także miała łzy w oczach. Pójdę do niej.
– Nie, sama to zrobię.
– Pozwól mamie, pozwól jej, pozwól jej – mąż Gosi też z trudem powstrzymał łzy. Raz ta mała dziewczynka nazwała go tatusiem…
– Olu…
– Mamo, dlaczego oni mi to robią? Nie byli pijakami, nie wiem, kochali się, a już na pewno kochali mnie. Tata przychodził na każde przyjęcie, dawał mi prezenty i cały czas mnie całował. A potem co? Co się stało?
– Nie wiem, kochanie, to się zdarza. Twój tata, jest dobry, wcześnie zostaliśmy sami, jest tylko dwa lata starszy ode mnie, ale zawsze mi pomagał i cały czas mnie wspierał. Tyle, że to ja zawsze miałam silniejszy charakter, więc on nie nauczył się rozwiązywać problemów.
Zawsze uciekał w obliczu zagrożenia.
A Twoja matka… w ogóle tego nie rozumiem. Masz rację. była w Tobie szaleńczo zakochana…
Czy to ona, matka dzwoniła?
Dziewczyna przytaknęła.
– Nie wybaczysz jej?
– Jeszcze nie mogę, może kiedyś…
– Rozumiem.
Drzwi skrzypnęły, Kasia wślizgnęła się do pokoju, przytuliła płaczącą matkę i siostrę i tak wspierały się nawzajem.
Potem wszedł tata i młodszy brat dziewczynek.
– Czy będziemy świętować? Burczą nam brzuchy tak mocno, że pies sąsiada warczy przez ścianę.
– Tak, tak – powiedziała mama. – Zaraz wracamy.
– Kto szybciej przyjdzie w ramiona taty? – tata chytrze zerknął na dziewczynki, rozkładając ręce i kucając lekko przed nimi.
– Ja, ja – krzyczały jak w dzieciństwie.
– Nieprawda, bo ja – uśmiechnął się zadziornie ich młodszy brat i wspiął się na szyję tatusia…
– Och, dzieci – mama kręciła głową, wycierając ręce ręcznikiem. – Wykończycie tatę, jesteście już za duzi.
– No dobrze – mrugnął tatuś do dzieci. – Kto bardziej kocha mamusię?! – i cała gromada ruszyła do przodu z wyciągniętymi rękami i ustami, jakby chciała pocałować mamusię.
– Nie ma mowy – zaśmiała się. – Będziemy się przytulać i całować po obiedzie.
– Dobrze, dokończymy misję, gdy tylko zostaniemy nakarmieni – cała rodzina się śmiała.
To takie błogosławieństwo – pomyślała Gosia. – Takie błogosławieństwo, że jesteśmy tacy szczęśliwi.
Jak łatwo można po prostu odejść, zapomnieć, wymazać z pamięci?
Każdy ma prawo do szczęścia, prawda? Można powiedzieć, że biologiczna matka Oli nie zostawiła jej w lesie, a oddała ją do ojca, również biologicznego rodzica. A to nie jej problem, że sobie nie poradził.
A że nie zadzwoniła, nie zapytała? Przysyłała regularnie pieniądze.. Ktoś może nie rozumieć skąd ta cała pretensja? Czyż nie jest to prawda?
Nie przestanie mnie poruszać temat niechcianych dzieci z żyjącymi rodzicami.
Życzę Wam, abyście nigdy nie spotkali takich ludzi, bo z jakiegoś powodu w moim życiu często się zdarzają.
Pewien znajomy zapytał mnie kiedyś:
– Czy zauważyłaś, ile wokół Ciebie jest zaniedbanych matek?
Powiedziałam mu, że to tylko kilka przypadków… albo trzy… albo pięć… I patrzę na niektóre z nich i myślę: kobieto, powinnaś oddać dziecko ojcu, po co walczyłaś o dziecko, przecież nie jest Ci potrzebne…
Choć przecież trzeba zdać sobie sprawę, że dziecko jest na zawsze – to nie jest małżonek, którego można przestać kochać lub którym jest się zmęczonym. To jest dziecko, część kobiety…
Życzę Wam, Moi Drodzy, zdrowia i szczęścia!
Przed nami weekend, wiem, nie wszyscy go mają, niektórzy z Was pracują nawet w soboty, tak czy inaczej, powodzenia, ciepła i zdrowia wszystkim Wam życzę!
Zdrowie to najważniejsza rzecz.
Jak mawia moja znajoma: mogę kupić nawet miłość, ale nie zdrowie. Choćby mnie leczyli i naprawiali, to zawsze będzie coś nie tak…
Powodzenia, miłości i spokojnego rodzinnego szczęścia.
Pozdrawiam Was!