Niewidoma kobieta straciła równowagę. Machała rękami, ale czuła, że to już koniec. Wyobrażała sobie brudną kałużę, która wciąga ją w dół. Czyjaś silna ręka chwyciła kobietę w pasie, podtrzymała ją i pomogła jej wstać. Zdała sobie sprawę, że to przechodzień.

Letnie popołudnie. Rano spadł ulewny deszcz. Na asfalcie wciąż widać było kałuże. Janina, powoli stukając laską, szła odwiedzić córkę. Jest niewidoma, straciła wzrok ponad pięć lat temu po ciężkiej chorobie.

Początkowo było jej bardzo trudno, ale z czasem kobieta była w stanie się przystosować. Teraz nawet gotuje i robi na drutach. Teraz szła popilnować wnuka, bo poprosiła ją o to córka dzień wcześniej. Córka mieszkała niedaleko, dwadzieścia minut spacerem, więc droga była jej znajoma.

Kilka razy weszła do kałuży, cofała się, przechodziła nad nią i otrzepując laskę, ruszała dalej. Ciepła, wilgotna bryza przyjemnie owiewała twarz.

Nagle pojawiło się coś śliskiego. Nogi poruszały się w różnych kierunkach, a niewidoma kobieta straciła równowagę. Machała rękami, ale czuła, że to już koniec. Wyobrażała sobie brudną kałużę, która wciąga ją w dół.

Czyjaś silna ręka chwyciła kobietę w pasie, podtrzymała ją i pomogła jej wstać. Zdała sobie sprawę, że to przechodzień. Gdy tylko Janina postawiła obie stopy na twardej powierzchni, usłyszała głos córki.

– Mamo, mamo! – płakała córka. – Jestem tutaj, jestem już! Stój.

Podbiegła, sapnęła i zapytała:

– Mamo, jak się masz? Tak bardzo się o Ciebie bałam! Widziałam, że prawie wpadłaś w głębiny wykopane pod fundamentem. Wczoraj w nocy rozpoczęto tu budowę, a ogrodzenie ochronne nie zostało jeszcze zainstalowane. Wyszłam Ci na spotkanie, żeby zabrać Cię do domu. Dobrze, że wszystko się udało. Jak się cieszę!

Dzięki dobrym ludziom. Ktoś mi pomógł – wyjaśniła z uśmiechem matka. -Ten człowiek tak zręcznie mnie podniósł. Naprawdę prawie upadłam. Po prostu myślałam, że wpadam w kałużę. Jestem mu bardzo wdzięczna. Córko, pobiegnij za nim i mu podziękuj. Nie mógł zajść daleko. Widzisz go?

Córka spojrzała na matkę ze zdziwieniem i potrząsnęła głową.

– Nie było nikogo w pobliżu. Zauważyłam Cię pięćdziesiąt metrów dalej – odpowiada zmieszana. – Mamo, co się dzieje? Wyszłam Ci na spotkanie i dokładnie widziałam, jak idziesz sama.

– Nie – przekonywała jej matka. – Nie zauważyłaś. Wyraźnie poczułam ciepłe, silne dłonie i oddech w pobliżu. To był mężczyzna, przechodzień. Pomógł mi i spokojnie poszedł dalej. Nie kłóć się ze mną!

– Mamo, nie, jesteś zdezorientowana – upierała się córka. – Cały czas na Ciebie patrzyłam. Widziałam, jak prawie upadasz. Pobiegłam do Ciebie i nie było nikogo w pobliżu.

– Jak to, córko? – Janina była zaskoczona.

Szła dalej i trzymała córkę za ramię. Wieczorem, gdy miała zasnąć, pomodliła się i podziękowała Bogu za przysłanie jej Anioła Stróża, aby ją uratował.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Niewidoma kobieta straciła równowagę. Machała rękami, ale czuła, że to już koniec. Wyobrażała sobie brudną kałużę, która wciąga ją w dół. Czyjaś silna ręka chwyciła kobietę w pasie, podtrzymała ją i pomogła jej wstać. Zdała sobie sprawę, że to przechodzień.