Normalnej kobiety nie obchodzi czyje jest dziecko. Normalna kobieta kocha wszystkie dzieci, niezależnie od tego, czy jest matką, czy nie. Zabierz dziecko swojego męża do siebie. Musisz, jesteś jego żoną – nalega teściowa. 

Pobraliśmy się półtora roku temu i mieszkaliśmy razem przez kolejny rok. To nasze drugie małżeństwo, ale ja nie mam dzieci, a mój mąż ma ośmioletniego syna. Mieszkamy w moim mieszkaniu, więc pierwsza zasada, którą wprowadziłam – jego dziecko w moim mieszkaniu nie pojawia się. Niech spotykają się u babci, w parku, na ulicy, gdziekolwiek, ale nie u mnie.

Mężczyzna przyjął ten warunek spokojnie, ale teściowa była oburzona. Przekonywała mnie, że normalna kobieta powinna kochać wszystkie dzieci, nie ma znaczenia, kim jest matka. Ale wydaje mi się, że to już w jakiś sposób nienormalne – kochać wszystkie dzieci. Krewnych – tak, ale wszystkie?!

Teściowa nie przestała mnie pouczać, ale szybko nauczyłam się omijać jej wskazówki. Porozumiewałyśmy się na tyle rzadko, że jej słowa nie zdążyły mnie ranić. Mąż, jak już powiedziałam, nie nalegał na moją miłość do jego syna.

Muszę powiedzieć, że on sam nie spotykał się z nim zbyt często. Kilka razy w miesiącu, na częściej matka dziecka nie pozwalała. Nie wiem z jakiego powodu, ale jemu to przeszkadzało. Alimenty płacił regularnie, a spotkania były drugorzędne. Raz chciał pojechać razem z synem nad morze, właśnie wtedy miał urlop, ale była żona zdecydowanie odmówiła.

Normalnie żyliśmy, gdyby teściowa nie lamentowała, że dziecko jest całkowicie zapomniane, jak bardzo dziecku przykro i jak źle wpływam na jej syna. Niespodziewanie, cztery miesiące później była żona mojego męża zmarła. Dziecko zostało tymczasowo z babcią po matce, ale jak wyjaśniono w opiece, nie mogła to być stała opcja.

Rozumiałam, że babcia nie ma swojego mieszkania i nie chce wychowywać wnuka. Zasadniczo jest to zrozumiałe, że opiekę powinien przejąć ojciec. Ale ja nie chciałam brać syna męża do siebie. Nie miałam ochoty dostosowywać się i znajdować wspólnego języka z dzieckiem, które za kilka lat będzie nastolatkiem.

Tak, prawdopodobnie nie jestem zbyt dobrą osobą, ale nie uważam się za zobowiązaną do takich ustępstw. Lepiej z tego nie będzie nikomu. Nawiasem mówiąc, mąż również nie wykazuje szczególnego zapału, ponieważ nie ma dobrej relacji z synem, ale ma zobowiązania, a ja ich nie mam.

Najgłośniej dyskutuje teraz teściowa. Dyskutuje, ale nie spieszy się z zabraniem dziecka do siebie, chociaż mąż zaproponował opcję, że dziecko będzie z nią mieszkać, a on weźmie na siebie wszystkie koszty, będzie się widywał, wychowywał i tak dalej. Teściowa mówi tylko, że dziecko musi mieszkać z rodzicami. W naszym przypadku z ojcem. W moim małym mieszkaniu nie ma miejsca na osiedlenie się dziecka. Teściowa twierdzi, że można je sprzedać i wziąć kredyt hipoteczny na nowe lokum, ale ja tylko się uśmiecham. Tak, teraz, teraz, tak zrobię. Poza tym nie mam ochoty zajmować się tym dzieckiem, bez względu na to, jak pięknie to brzmi.

Mąż nadal namawia matkę do kompromisu, ponieważ w przeciwnym razie oboje z synem przyjdą do niej zamieszkać. 

Teściowej taka perspektywa nie cieszy, więc mocno na mnie wpływa, przekonując, że na pewno pokocham chłopca, że wszystkie kobiety są tak ułożone. Twierdzi, że powinnam była być na to gotowa, kiedy poślubiłam mężczyznę z dzieckiem.

Przypominam jej, że jestem nikim dla chłopca, a ona jest rodzimą babcią, więc ja mam prawo się nie angażować. Z jej strony wygląda to brzydko, próbując zrzucić wychowanie jedynego wnuka na jakąś obcą kobietę. Na razie do niczego nie dotarliśmy. Chłopca, oczywiście szkoda, ale będę stać na swoim, Nie jestem gotowa na przyjęcie dziecka męża.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Normalnej kobiety nie obchodzi czyje jest dziecko. Normalna kobieta kocha wszystkie dzieci, niezależnie od tego, czy jest matką, czy nie. Zabierz dziecko swojego męża do siebie. Musisz, jesteś jego żoną – nalega teściowa.