Wpadłyśmy na siebie na ulicy wyobraź sobie! – czterdziestoletnia Sonia opowiada o swojej przyjaciółce – Idzie, ryczy, przeciera oczy. “ Wiesz, Sonia, chciałam do ciebie zadzwonić. Czy Twój mąż nie pracował czasami jako prawnik dla pośredników w obrocie nieruchomościami? Nie poradziłby mi w jednej, małej rzeczy? “ – zapytała. Odpowiedziałam jej, że ciągle pracuje w tej branży i oczywiście, pomożemy jej, jeśli będziemy potrafili, niech wpadnie tylko w sobotę. Zapytałam też o to, co się stało, na co powiedziała mi tak: “ Chcę zwrócić matce podarowane mieszkanie i zerwać z nią wszelki kontakt ”.
Nie można pozazdrości życia Andżelice, przyjaciółce Sonii. Andżelika mieszka w wynajętym mieszkaniu, po rozwodzie samotnie wychowuje dwoje nastoletnich dzieci, dużo pracuje – od dziewiątej do piątej w głównej pracy, a wieczorami i weekendami siedzi nad tłumaczeniami, aby zarobić dodatkowy grosz. Naprawdę potrzebuje pieniędzy. W końcu, oprócz dzieci utrzymuje jeszcze emerytowaną matkę.
Andżelika płaci czynsz za mieszkanie matki, kupuje artykuły spożywcze i leki, a ponadto płaci za wizyty opiekunki medycznej, która sprząta mieszkanie, pomaga gotować jedzenie, chodzi czasami do sklepu lub apteki i wykonuje inne, drobne sprawunki.
Jednocześnie mama zawsze jest niezadowolona z Andżeliki. Ich relacja nigdy nie była najlepsza, ale teraz całkowcie się już popsuła. Mama jest lekko po siedemdziesiątce, ale zachowuje się tak, jakby miała z dziewięćdziesiąt lat: jęczy, narzeka, skarży się wszystkim na córkę, która ” porzuciła matkę i nie pomaga „, żąda od Andżeliki, aby ta dwa razy dziennie do niej przyjeżdżała, a nie spychała swoje obowiązki ” na służbę „.
– W ciągu dwóch godzin potrafi ze trzy razy zadzwonić! – mówi Sonia – Co więcej, będzie dzwoniła raz po raz, dopóki nie odbierze telefonu. Andżelika ma po szesnaście, a nawet dwadzieścia nieodebranych połączeń od niej. Dzwoni do niej nawet, gdy ta jest w pracy, w której często ma spotkania, zresztą tam w ogóle niepozwala się na prowadzenie rozmów w sprawach osobistych. Andżelika mówi, żeby nie dzwoniła z błahymi sprawami, ale matce nie wytłumaczysz! Pilnie musi powiedzieć o tym, kogo spotkała na poczcie…
Sama Andżelika przychodzi do matki nie częściej niż raz w tygodniu i to na krótko, zwykle z zakupami. W dwóch przypadkach na trzy te wizyty kończą się łzami. Dorosła córka kategorycznie nie może przebywać z matką dłużej niż pół godziny w tym samym pokoju.
– Po rozwodzie wszyscy jej mówili: idź do matki! – mówi Sonia – Jaka by nie była to przyjmie z wnukami, pomoże! Ta, akurat!
– Nie przyjęła?
– Przyjęła, tylko Andżelika uciekła od niej po tygodniu, jeszcze szybciej niż od męża… Wynajęła za ostatnie pieniądze jakiś pokój i dopiero tam odetchnęłą z ulgą…
Jednak rok temu relacje między matką a córką na chwilę się polepszyły. Ku zaskoczeniu wszystkich, a przede wszystkim Andżeliki, kobieta poszła do notariusza i przepisała swoje mieszkanie na córkę. Co ją do tego skłoniło, nie jest jasne. Andżelika nie cieszyła się szczególnie z prezentu, bo i tak nie będzie mogła żyć w mieszkaniu z matką. Teraz tylko dodatkowo musiała płacić podatki, a przede wszystkim zarobić na nie pieniądze. Matka, jako emerytka, była zwolniona z podatków.
– No wiesz, przynajmniej mieszkanie nie przepadnie! – namawiała przyjaciółkę Sonia – Wcześniej czy później w nim zamieszkasz, spokojnie!
– Nikomu innemu i tak by tego nie przepisała – powiedziała Andżelika – Żadnych innych spadkobierców oprócz mnie po prostu nie ma…
Jednak prezent Andżelika przyjęła i mieszkało stało się jej własnością. Muszę powiedzieć, że ten wesoły czas w ich relacji szybko się skończył i wszystko wróciło do normy. Teraz matka nie przegapi okazji, by wypomnieć córce także i mieszkanie.
– W ciągu kilku dnia matka zszokowała Andżelikę. Powiedziała, że poszła do prawnika i dowiadywała się, co ma zrobić, jeśli córka ją porzuciła, nie pojawia się i nie chce pomóc. Prawnik poradził jej, aby oddała mieszkanie i poszła do domu opieki, skoro ma taką córkę… i matka przepisałą na nią nieruychomość! Krzyczała, żeby oddała jej mieszkanie, że ją oszukała, a ona sama nie była sobą, kiedy przepisywała jej to lokum. Straszyła, że ją pozwie.
Andżelika, doprowadzona przez matkę do furii postanowiła, że już tego wystarczy! Odda mieszkanie i zablokuje numer matki. Niech sprzedaje, wynajmuje, wymienia, idzie do domu opieki, niech robi co chce – to jej sprawa. Andżelika nie chce już jej ani widzieć, ani słyszeć, zmieni numer telefonu i tyle.
Ileż można pozwalać sobie na kpiny!
– Mówię jej, że oszalała! Po co oddawać mieszkanie! Sama sobie nie kupi w życiu… jaki dom starców,no co Ty! Niech pozywa, że jej nie pomaga! Płaci za czynsz matki, jej lekarz ją zna, opiekunka także… wszystko można udowodnić!
Jednak Andżelika stoi twardo przy swoim – chce zrzec się darowizny od matki i na zawsze zatrzasnąć za sobą te drzwi. Niech matka robi sobie, co chce…
Czy uważasz, że córka powinna zwrócić mieszkanie matce? Czy niegłupio jest tak postępować w przypadku najprawdopodobniej chorej osoby? Pozbawić siebie i dzieci jedynego mieszkania, nawet jeśli nie teraz, to na przyszłości?