Mój chłopak jest w długiej podróży służbowej. Wyjechał na trzy miesiące do pracy do innego miasta. Jednak i tak udaje mu się kontrolować każdy mój krok, nawet jeśli jest daleko.
Pewnego razu rozmawialiśmy przez Skype, ale spieszyłam się i nie poświęciłam mu dużo czasu. Poszłam na pocztę, a potem postanowiłem przejść się na godzinę po sklepach.
Kiedy dowiedział się o tym fakcie, wpadł w szał. Powiedział mi, że jeśli coś przed nim ukryję, wyrzuci mnie z jego mieszkania.
Potem zupełnie mu odbiło. Wpadł na pomysł, aby podłączyć mi lokalizator, żeby mnie sprawdzać, czy mówię mu prawdę, gdzie jestem.
Na początku odmówiłam, bo obraża mnie jego nieufność. Nie dałam mu żadnego powodu do zazdrości, żyję pełnią życia – mam prawo nie siedzieć ciągle w domu!
Powiedział mi, że nic mnie to nie kosztuje, jeśli nie mam nic do ukrycia. Namówił mnie i zainstalowałam ten program.
Po tym oświadczył, że zaczął mnie bardziej kochać, jak się zgodziłam. Może i tak, ale nastała jeszcze większa kontrola.
Dzwoni i pyta, co robię w danym miejscu i po co tam jestem. W dodatku ta aplikacja czasami się zacina i zaczynają się awantury przez telefon.
Mam tego wszystko dość, ponieważ wciąż podejrzewał mnie o zdradę, zaczął rano sprawdzać moją lokalizację.
Wyłączyłam ten pieprzony lokalizator. Zaufania, o którym mówił było jeszcze mniej.
Ja z zasady nie chcę chodzić u niego na smyczy, tym bardziej, że oszalał ze swoją zazdrością!
Teraz mówi mi, że jestem upartą owcą, a jeśli nie podłączę lokalizatora, mogę wynosić się z mieszkania.
Muszę powiedzieć, że przeprowadziłam się dla niego z innego miasta, a kiedy on wyjechał zostałam całkiem sama. Oczywiście, że się nudzę i chcę po pracy iść na zakupy, fitness, basen, do kina.
Będzie w podróży służbowej przez kolejny miesiąc. Jestem osaczona.
Proszę mi doradzić, co mam zrobić…