Ostatni w kolejce – historia

Marek szybko przeglądając wiadomości, wyszedł na parking. Musiał pilnie dostać się do pracy, rzadko mógł pozwolić sobie na dzień wolny.

Zdążył już wyjąć kluczyki i wyłączyć alarm, gdy zauważył, że jego samochód jest zablokowany ze wszystkich stron. Trzy inne samochody były zaparkowane tak, by mężczyzna nie mógł w żaden sposób wyjechać, a złota Toyota była wyraźnie zaparkowana krzywo.

– Oh, nie! Dlaczego ja zawsze mam takie szczęście! – krzyknął mężczyzna na głos. – Co mam zrobić, jak znaleźć właścicieli tych aut?

Marek obszedł samochód nieznajomego i zajrzał do środka. Na szczęście dla niego na przedniej szybie była przyczepiona karteczka z numerem kierowcy.

– Jakże to przemyślane! – Marek zacisnął zęby i wykręcił numer. Na początku nikt nie odpowiedział, ale potem rozległ się jakiś przeraźliwy dźwięk, potem coś zatrzeszczało i w końcu usłyszał długo oczekiwane „Halo!”. Kobiecy głos, tego należało się spodziewać.

– Witam! Zablokowałaś mój samochód na parkingu! – zaczął gniewnie.

– Och, przepraszam. Jestem taka niezdarna! Zaczekaj, zaraz wyjdę i to załatwimy!

Minęło dziesięć minut, Marek nerwowo chodził w tę i z powrotem, nie spuszczając wzroku z auta.

– No, gdzie ona jest? – kopnął nogą nieszczęsny samochód. Samochód zatrzeszczał, co jeszcze bardziej rozwścieczyło młodego człowieka.

– Co ty robisz? Jestem tutaj! – zabrzmiał za nim kobiecy głos.

Marek gwałtownie się odwrócił. Ogniście rude włosy, piegi, wyraziste oczy, smukła, zgrabna sylwetka. Ta kobieta zapierała dech w piersiach – odważnie spojrzała mu w oczy bez cienia zażenowania czy poczucia winy.

– Nie kop samochodu! Pomyliłam wyjścia. Naprawimy to – kobieta spokojnie otworzyła drzwi i wsiadła za kierownicę. Rzuciła tylko okiem na Marka.

Kobieta pewnie uruchomiła silnik i odjechała, oczyszczając drogę. Potem nie spieszyła się, przeglądając się w lustrze, poprawiając włosy.

– Możesz już odjechać. Przepraszam, że Cię zatrzymałam!

– Wszystko w porządku, nic się nie stało. Jak masz na imię? – Marek patrzył na jej ogniście rude włosy i nie mógł oderwać od niej wzroku.

– Słucham?

– Mam na imię Marek i chciałbym się z Tobą spotkać.

Julia spojrzała mężczyźnie uważnie w oczy.

– Dobrze. Mam na imię Julia. Myślałam, że Ci się spieszy? Droga jest wolna, jedź naprzód!

Kobieta zamknęła samochód, odwróciła się i odjechała bez pożegnania.

Marek znów dostał telefon, nie było czasu, żeby ją zatrzymać. Wsiadł za kierownicę i pojechał do biura.

Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy wrócił do domu i ugotował sobie kolację, przypomniał sobie o spotkaniu na parkingu. Julia była jego ulubionym typem kobiety.

Marek nie mógł zostawić takiej piękności bez opieki. To nie było w jego stylu. Wolny duchem, kochliwy i czarujący, miał powodzenie u słabszej płci. Teraz Julia była jego kolejnym celem, którego zdobycie sprawiło, że poczuł się jeszcze bardziej szczęśliwy. Banalne? Być może, ale Marek cieszył się życiem i nie czuł potrzeby ograniczania się.

W zamyśleniu podniósł telefon. Jeśli po prostu wyśle jej SMS-a, istniałoby ryzyko, że nie otrzyma żadnej odpowiedzi. Może nawet go nie pamiętać. Postanowił zadzwonić.

Długie piknięcia, potem huk, szum wody i zaniepokojony głos.

– Witam! Kto mówi?

– Cześć, tu Marek. Spotkaliśmy się dzisiaj na parkingu. Musisz być…

– Witam! Czy wiesz jak naprawić kran?

– Co masz na myśli?

– To znaczy, że potrzebuję Twojej pomocy!

Julia szybko podała mu adres i rzuciła telefonem.

Marek nie wiedział zbyt wiele o hydraulice. Myślał, że są do tego specjalnie przeszkoleni ludzie, ale to był szczególny przypadek. Potrzebowała go, zadzwoniła do niego, a on nie powinien był przegapić takiej okazji!

Dwadzieścia minut później stał już pod jej drzwiami, naciskając przycisk dzwonka. Drzwi otworzyły się szybko.

– Co tak długo! No już, do kuchni, nie ma czasu na pogaduszki!

Marek posłusznie skierował się do kuchni. Rozbawił go sposób mówienia Julii. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tak bezpośrednią kobietą.

– Więc, naprawisz to? – odgarnęła z czoła kędzierzawy kosmyk rudych włosów i spojrzała na swojego gościa.

– Wyłączmy wodę, a jutro zadzwonię po pomoc. Marek zdawał sobie sprawę, że nie wie nic o hydraulice, ale nie miał na tyle rozsądku, żeby się do tego przyznać.

– Tak? Myślałam, że potrafisz to zrobić! Narzędzia? Patrz, tu jest cała walizka, tata mi ją zostawił!

Julia oparła stopę o czarne plastikowe pudełko na podłodze.

Marek z wahaniem je otworzył. Klucze, szczypce, kombinerki…

– Tak, ale myślę, że trzeba tu wymienić kran, załatwimy to jutro!

Julia nuciła.

– Dobrze, w takim razie jutro. Możesz już iść.

– Ale… Myślałem, że…

Julia zmarszczyła brwi.

– Dlaczego dzwoniłeś?

– Chciałem Cię zaprosić na kolację – Marek postanowił działać.

– Tak? – uśmiechnęła się Julia. – A może mam męża? Czy to Cię nie zawstydza?

Marek był zdezorientowany. Jakoś nie wydawało mu się, że taka kobieta może być czyjaś, a nie jego.

– Przyjdź w takim razie z mężem – postanowił zaryzykować mężczyzna.

– Dobrze. Kiedy?

– Jutro, pasuje Ci?

– Zgoda!

Drzwi zamknęły się za Markiem. Czuł się jak dziecko, które się bawi i dokucza.

Następnego dnia spotkali się. Julia była sama.

– Cześć! Dziękuję, że przyszłaś! Gdzie jest Twój mąż?

Julia udała, że nie słyszy jego pytania.

Marek starał się zadowolić swoją nową wybrankę pod każdym względem. Po tej kolacji odbyło się jeszcze wiele innych spotkań. Spacerowali po parkach, chodzili na wystawy. Marek czuł, że Julia nie jest taka łatwa, trzeba na nią  zapracować.

Wkrótce Julia poprosiła go o przysługę. Musiał zabrać jej samochód do naprawy. Zgodził się. Wybrał najlepszy warsztat, zapłacił rachunek i upewnił się, że wszystko jest na najwyższym poziomie.

Następnie musiał znaleźć ekipę robotników. Julia budowała dom, projekt był prawie skończony, czas było się za niego zabrać. Marek i w tym pomógł. Starał się jak mógł, aby nieprzystępna Julia go polubiła. Zachowywała niezależną i zdystansowaną postawę, ale mimo to nie powstrzymała Marka od inwestowania pieniędzy i czasu w jej posiadłość.

Czasami niepostrzeżenie Julia patrzyła na niego. W jej oczach nie było ciepła ani miłości. To było zimne, badawcze spojrzenie drapieżnika szykującego się do ataku.

Pewnego dnia, już w środku zimy, pojechali na wieś. Julia powiedziała, że zna świetne miejsce, gdzie mogliby pojeździć na nartach. Marek wziął dzień wolny, a Julia powiedziała, że wezmą jej samochód, tak będzie jej wygodniej. Marek był zaskoczony, ale nie sprzeciwił się.

Zaparkował swój samochód na jej podwórku, a narty i plecak przeniósł do jej Toyoty.

To była długa podróż. Śnieg bezgłośnie padał na przednią szybę. Marek podziwiał profil swojej towarzyszki podróży, gawędzącej o czymś. Przytaknęła, uśmiechając się.

– Czy masz jakichś przyjaciół z dzieciństwa? – zapytała nagle.

– Co? Tak, ale nie rozmawiamy od dłuższego czasu. Wszyscy jakoś się rozjechali po kraju. A Ty?

Julia dziwnie się uśmiechnęła.

– Nie. Jak się nazywają?

– Kto?

– Twoi przyjaciele.

– Karol, Dawid i Roman, ale nie widzieliśmy się od dawna. Chcieliśmy razem założyć firmę, wszystko zapowiadało się dobrze, ale potem ktoś nas wrobił, musieliśmy sprzedać biznes. Pokłóciliśmy się.

– Tak? Szkoda…

Marek nie mógł zrozumieć, po co jej ta informacja, ale postanowił nie zawracać sobie tym głowy. Sceneria była piękna i lepiej było cieszyć się jazdą.

Julia jechała ostrożnie po zaśnieżonej drodze. Byli sami na drodze.

– Jesteśmy prawie na miejscu. Za tymi drzewami jest wyjście. Zaparkujemy, a potem pójdziemy na tor.

Julia zręcznie zjechała na pobocze.

Las, wszechogarniająca cisza – tak jest zawsze w zimie, gdy oddalamy się od hałaśliwych autostrad. Cisza zdaje się otulać i zamykać w kokonie, z którego nie ma ucieczki.

Julia szybko zmieniła buty, założyła mały plecak i pojechała przed siebie. Tor był zasypany śniegiem, widać było, że dawno nie jeżdżono po nim. Marek jechał za kobietą i patrzył, jak ta odepchnęła się mocno i łatwo, pomknęła do przodu, wzięła oddech i odepchnęła się ponownie. Metodycznie, potężnie i pięknie, jak tygrysica biegnąca za swoją ofiarą.

Mężczyzna uświadamia sobie, że czuje fizyczny pociąg do Julii. Nie chce angażować się w grę na czułych uczuciach z Julią i ma nadzieję, że ona też nie. Julia nigdy nie pozwalała mu na nic więcej, zawsze go zatrzymywała, drażniła, kusiła, a potem odpychała. Marek nie chciał długo czekać, jest mężczyzną, to do niego należy decyzja.

– Mówiłaś, że w pobliżu jest siłownia. Może wejdziemy, zjemy coś, odpoczniemy? – krzyknął do kobiety.

– Tak, tam, dalej. Ruszajmy! – nie obejrzała się za siebie, machnęła ręką w jakimś kierunku i pojechała w głąb lasu, zjeżdżając z trasy narciarskiej.

Byli aktywni od ponad godziny, gdy Julia nagle się zatrzymała.

– Śmiało, zaraz Cię dogonię.

– Co się stało? Czy wszystko w porządku? Zatrzymajmy się i odpocznijmy. Przyniosłem ze sobą trochę herbaty. Pewnie jest jeszcze ciepła.

– Chętnie. Chcę zasznurować buta.

Marek mimowolnie napiął się. Jej głos, wcześniej spokojny i obojętny, teraz brzmiał zimno.

Julia zdjęła z pleców plecak, otworzyła go, a wtedy Marek usłyszał za sobą kliknięcie. Mężczyzna natychmiast się zatrzymał i zamarł. Och! Znał ten dźwięk aż za dobrze.

Narciarz ostrożnie zdjął z rąk węzły kija i powoli odwrócił się.

Kaganiec pistoletu patrzył na niego. Julia, już bez nart, stanęła przed nim. Jej twarz wyrażała nienawiść i pogardę.

– Co? Co ty robisz?

– Och, jesteś przerażony! Spójrz na siebie, cała Twoja swawola zniknęła. Zostały tylko drżące kolana i rozbiegane oczy – uśmiechnęła się Julia. – Marzyłam o tym, żeby zobaczyć Cię w takim stanie.

– Dlaczego? Zwariowałaś! – Marek próbował się skoncentrować i wymyślić, co dalej. Jeśli ta szalona kobieta strzeli teraz, to nic już nie pomoże. Przyprowadziła go tu celowo, z dala od ludzi, z dala od drogi. Wszystko zaplanowała z wyprzedzeniem, ale dlaczego?

– Czy ja zwariowałam? Tak! Wszyscy tak mówicie, gdy widzicie broń. Jesteś żałosny!

– Jacy wszyscy? Co się dzieje?

– Opowiem Ci o wszystkim, Kochanie. Pamiętasz tę dziewczynę w szkole, brzydką, krzywą, nad którą Ty i Twoi przyjaciele znęcaliście się do ostatniej klasy? Przypomnij sobie, to proste, naprawdę! Czy mnie rozpoznałeś?

Wspomnienia Marka z tego czasu trudno było przywołać. W ich klasie była dziwna dziewczyna – stroniła od chłopaków, dokuczali jej i spotykali się z nią, tylko po to, by oszukiwać. Dlaczego tak było? Nie potrafili tego wyjaśnić, ale było w niej coś, co sprawiało, że stronili od niej. Marek przypomniał sobie.

– Nie wierzę! To nie może być prawda! – nie wierzył, że człowiek może się tak zmienić. Nie było mowy, żeby ta dziewczyna stała się taką kobietą, jaka teraz stała tam z bronią w ręku.

– To jest prawda. Nienawidziłam Was wtedy, Was wszystkich. Wściekłych, głupich nastolatków, którzy się ze mnie śmiali. A teraz, kiedy mam pieniądze, teraz, kiedy każdy mężczyzna marzy o tym, żeby być ze mną, teraz mogę się z Tobą zrównać. Twoi przyjaciele zapłacili już za wszystko, zostałeś tylko Ty. No proszę, jak tu pięknie, jest cicho, śnieg będzie padał jeszcze przez dwa dni. Po prostu znikniesz, rozpłyniesz się, przestaniesz istnieć. Wtedy będę mogła żyć w spokoju.

Marek zaczął się domyślać, że Julia postanowiła wyrównać rachunki za dawną urazę. Ale to było głupie. Od tamtej pory minęło wiele lat, wszystko się zmieniło! Postanowił spróbować ją po prostu przekonać, przemówić jej do rozsądku, zmusić do opamiętania się.

– Daj spokój, mylisz się – Marek wpatrywał się w nią, szukając odpowiednich słów, ale nie wychodziły mu one najlepiej. – Nie usprawiedliwiam się za to, co zrobiłem w szkole, pomyliłem się, przepraszam. Ale wszyscy jesteśmy dorośli, mamy różne życia. Przeszłość minęła, nie możesz jej zmienić, teraz jestem inny, cieszę się dniem dzisiejszym. Ale nie, Ty nadal trzymasz się przeszłości, użalasz się nad sobą, rozdrapujesz stare rany, a najlepsze jest to, że to kochasz, przyznaj się! Nawet gdybyś pobiła całą naszą klasę, nie przyniesie Ci to spokoju. Jesteś chora, potrzebujesz leczenia. Odłóż broń i wracajmy do domu.

– Nie, to ja wracam do domu. I mylisz się, ja będę szczęśliwa, ale Ty nie.

Ręce jej drżały, słowa Marka wytrąciły ją z równowagi. Przez jej umysł zaczął przemykać jasny i przemyślany plan, zaczęły pojawiać się wątpliwości i obawy. A jeśli miał rację i to ostateczne poświęcenie nie przyniesie jej ulgi? Ile nocy z rzędu planowała, marzyła. Myślała, że pozbywając się wszystkich swoich wrogów będzie mogła odetchnąć spokojnie, ale… Nie, nie powinna tego słuchać. Po prostu trzeba to zrobić…

Julia ponownie uniosła lufę pistoletu i z uśmiechem wycelowała.

Marek wiedział, że musi jakoś zyskać na czasie i liczyć na ratunek.

– Dlaczego powiedziałaś, że moi przyjaciele spłacili swój dług w całości? Co chciałaś przez to powiedzieć?

– Och! To proste. Jeden zaginął gdzieś w Egipcie. Mieliśmy wspaniałą podróż, tyle że w jedną stronę – uśmiechnęła się kobieta. – Kolejny, Roman, Romanek, Romeczek. Zgubił się gdzieś w jeziorze. Zawsze lubił pływać, prawda? A ostatni… On był trudniejszy. Mądry jak diabli, ale lubił też piękne kobiety i zapłacił za to cenę. W porządku, dość pogawędek. Muszę jechać do domu.

Marek myślał gorączkowo. Nikt nie wie, że wyjechał, nikt nawet nie wie, że Julia istnieje w jego życiu. Szkoda. Praca nie będzie za nim tęsknić do następnego poniedziałku, dopiero wtedy będą go szukać. Jego samochód jest zaparkowany na podwórku kobiety, może jeśli go znajdą, obejrzą kamery, dowiedzą się, że to Julia, z którą wyjechał. Ale nie będzie go to już obchodziło. W tej chwili musi myśleć o czymś innym.

– Julio, wiesz, że wtedy się myliłem. Byłem dzieckiem, okrutnym, niesprawiedliwym, tak, ale dzieckiem. Wybacz mi, jeśli możesz! Zobaczyłem Cię, taką piękną, pewną siebie kobietę, byłem zakochany! Jesteś moją boginią, jesteś piękna, doskonała. Kocham Cię!

– Daj spokój – zaśmiała się Julia. – Naprawdę myślisz, że się nabiorę? Nie potrzebuję Ciebie ani Twojej miłości. To ja postanowiłam spotkać się z Tobą tam, na parkingu centrum handlowego. Wszystko było zaplanowane, kolego. Jestem mądra i piękna, masz rację. Niech to będą Twoje ostatnie słowa…

Już się nie uśmiechała. Jej twarz była skamieniała, ręka napięta, a palec szukał spustu. Marek wiedział, że nawet gdyby teraz uciekł, albo upadł, ona i tak zrobiłaby to, co zamierzała. To był koniec. Marek już miał zamknąć oczy, ale wtedy zobaczył, jak wielka gałąź, pod którą stała Julia, nagle zakołysała się i z dzikim trzaskiem runęła w dół. Nie wytrzymała nagromadzonego śniegu. Julia została przygwożdżona do ziemi tym kawałkiem drewna. Kobieta nie była już niebezpieczna. Marek podbiegł do niej i odrzucił broń. Julia nie dawała znaku życia. Złamany konar musiał uderzyć ją mocno w głowę. Marek wyjął z kieszeni telefon, zadzwonił na pogotowie i policję. Przynajmniej zasięg tutaj był doskonały…

Oczywiście, przeciwko Julii została wszczęta sprawa karna. Śledczym udało się udowodnić jej udział w zaginięciu trzech osób, a także postawić jej zarzut usiłowania zabójstwa. Została poddana badaniu sądowo-psychiatrycznemu, stwierdzono u niej chorobę psychiczną i przyjęto ją do szpitala.

„Wszystko w porządku, Kochanie! Jeszcze się spotkamy! Pomyślę o wszystkim i tym razem nie popełnię żadnego błędu!” – szepnęła, połykając lekarstwo i wyglądając przez okno ze swojego pokoju.

Marek zapamiętał ten incydent na długo i śledził wzrokiem złote samochody Toyoty, jeśli widział je w ruchu ulicznym.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Ostatni w kolejce – historia