Pielęgnuj i doceniaj to, co masz. Wszystko można naprawić. Tylko odejścia z tego świata nie da się naprawić

Ostatnio jechałam pociągiem. Wracałam z dziećmi od mamy. Na jednej ze stacji do pociągu weszła kobieta. Jej miejsce było obok nas. Kobieta wyglądała bardzo dobrze. Widać było, że jej się powodzi: miała bardzo drogie ubrania, pachniała drogimi perfumami.

Usiadła na swoim miejscu, przywitała się ze mną i moimi dziećmi. Potem zjedliśmy drugie śniadanie i postanowiliśmy uciąć sobie drzemkę. Następnego dnia rano zadzwonił do mnie mąż. Poinformował, że nie zdążył dokończyć remontu przed naszym przyjazdem. Wkurzyłam się na niego. Zaczęłam krzyczeć. Potem całkowicie wyłączyłam telefon. Moja sąsiadka, spojrzała na mnie bardzo smutno i powiedziała:

– Niepotrzebnie Pani robi to mężowi. Nie docenia Pani szczęścia, które ma.

– Jakie szczęście? Co w ogóle Pani może wiedzieć o mnie i moim życiu? Same problemy i nieustanny brak pieniędzy. Mam już dość tego wszystkiego! – powiedziałam.

– Ma Pani rację, nie znam Pani, ale ma Pani męża, dzieci, proszę to docenić, zadbać o nich. Opowiem Pani historię mojego życia, może wtedy Pani zrozumie, dlaczego tak mówię.

Dawno, dawno temu byłam bardzo szczęśliwa, ale ja tego nie rozumiałam i zupełnie tego nie doceniałam. Wyszłam za mąż, gdy miałam 22 lata. Matka zmusiła mnie do małżeństwa. Często mi mówiła: ” cóż, nie chcesz wyjść za mąż? Twoje przyjaciółki mają już dzieci, a Ty nic! Wyjdź za mąż, chociaż za Karola, skoro nie masz innych zalotników! “.

Chodziliśmy z Karolem do tej samej klasy. Nigdy nie powiedział mi o swoich uczuciach. Patrzył na mnie tak, że wszyscy wiedzieli, że jest we mnie zakochany. Pewnego dnia, po kolejnej rozmowie z matką na temat małżeństwa, byłam zła i poszłam do domu Karola. Mieszkał w pobliżu. Sama zaproponowałam mu, żeby się ze mną ożenił. Był bardzo szczęśliwy. Urządziliśmy skromny ślub. Rodzice Karola byli biednymi ludźmi, moi rodzice też.

Z Karolem mieszkaliśmy w małym mieszkaniu z jego starą babcią. Babcia była okropna: miała bardzo zły charakter, strasznie chrapała i śmierdziała. Karol sam się nią opiekował, sam gotował jej jedzenie. Sam ją kąpał i prał jej rzeczy. Nigdy tego nie robiłam.

Mężowie moich przyjaciółek zajęli się biznesem, jakoś potrafili go kręcić, zarabiali pieniądze. A mój Karol przynosił grosze do domu. Patrzył na mnie zakochanymi oczami, dawał mi tulipany, smażył moją ulubioną rybę. Nie doceniałam tego wszystkiego. Wiele razy żałowałam, że go poślubiłam. Wszystko w nim mnie denerwowało.

Chciałam, żeby dał mi luksusowy płaszcz, chciałam drogich, francuskich perfum, bukietów róż, marzyłam o chodzeniu do restauracji.  Zamiast tego miałam zupełnie inne życie: z Karolem czasami chodziliśmy do pierogarni, nosiłam stary płaszcz, i Karol zawsze dawał mi tulipany lub mniszek lekarski.

Potem urodziłam Wojtka. Karol po prostu uwielbiał syna. Gotował mu kaszkę i usypiał go w nocy, abym mogła się wyspać. Prał swoje rzeczy, bawił się z nim. Chociaż pracował w fabryce i był bardzo zmęczony.

Nic z tego nie doceniałam. Mijały lata. Karol wciąż patrzył na mnie zakochanymi oczami. Babcia Karola zmarła. Karol zajmował się domem, pracował, poświęcał dużo czasu mnie i mojemu synowi.

Nie podobało mi się to. Chciałam zupełnie innego życia. Zaczęłam zdradzać męża. Nie czerpałam z tego przyjemności. Dlaczego w ogóle to robiłam, Nie wiem. Karol zaczął mnie coraz bardziej denerwować. Nie podobał mi się nawet sposób, w jaki je. Przez te wszystkie lata nigdy mi nic nie zarzucił. Miał nadzieję, że go pokocham. Robił wszystko, żebym była szczęśliwa. A ja go zupełnie nie doceniałam. Nie doceniałam tego, co dla mnie robił.

A potem Karol zmarł. Zmarł w moich ramionach. Poczuł się źle, kiedy gotował obiad. Serce. W tym czasie odrabiałam lekcje z naszym synem.

Zadzwoniłam po karetkę i byłam blisko Karola. Umierał, ale mnie uspokajał. Mówił, żebym się nie martwiła, że wszystko będzie dobrze. Płakałam i prosiłam go, żeby nie umierał. Zdałam sobie sprawę, że bardzo się myliłam, że zachowywałam się całkowicie źle wobec mojego męża.

Jak późno to zrozumiałam! Zdążyłam dopiero przed śmiercią powiedzieć Karolowi, że bardzo go kocham. Zmarł z uśmiechem na ustach.

Obwiniałam się potem za to wszystko. Dlaczego byłam taka głupia i ślepa? Mogłam uszczęśliwić Karola, a zepsułam życie sobie i jemu.

Po śmierci męża znalazłam butelkę drogich, francuskich perfum w szafie. Właśnie takich, o których od dawna marzyłam. Oszczędzał pieniądze i kupił mi je. Prawdopodobnie chciał dać mi je w Wigilię. Ale nie zdążył.

Potem wydarzyło się wielkie nieszczęście: mój syn został potrącony przez samochód. Lekarze nie byli w stanie go uratować, zmarł podczas operacji. Więc zostałam sama. Nigdy więcej nie wyszłam za mąż. Teraz mam wszystko: drogie futra, francuskie perfumy, kwiaty i restauracje. Pamiętam jednak czas, kiedy miałam męża, syna. Mieszkaliśmy biednie, w małym mieszkaniu bez remontu, ale byliśmy bardzo szczęśliwi. Teraz mieszkam w dużym, ładnym mieszkaniu. Mam wszystko, ale i tak jestem bardzo nieszczęśliwa. Nie w mieszkaniu, futrach i kwiatach szczęścia.

Szkoda, że zrozumiałam to za późno. Śmierć zabrała mi najdroższych ludzi. Proszę nie powtarzać moich błędów, nie obrażać męża. Jest Pani bardzo szczęśliwą kobietą. Ma Pani dzieci, męża, proszę to docenić i pielęgnować. W końcu to takie szczęście. Mąż zakończy remont, proszę być trochę cierpliwa i pomóc mu. Proszę być szczęśliwa! – ze smutnym uśmiechem moja podróżniczka zakończyła swoją historię.

Wkrótce zaczęła zbierać swoje rzeczy. Przyjechała już do swojego miasta.

Dzieci i ja pojechaliśmy dalej. Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała mi ta kobieta. Zrozumiałam, że ma rację. Oddzwoniłam do męża i przeprosiłam go. Potem poczułam ogromną ulgę. Mąż był bardzo zadowolony z mojego telefonu. Zdałam sobie sprawę, że szczęście jest bardzo delikatną rzeczą i należy je chronić.

Oceń artykuł
Newskey24
Pielęgnuj i doceniaj to, co masz. Wszystko można naprawić. Tylko odejścia z tego świata nie da się naprawić