Pomógł staruszce przenieść rzeczy, a ona znalazłam mu narzeczoną

Szymon miała swoje plany na tę podróż służbową, chciał ją zbiec z poznaniem panny młodej.

Miał już trzydzieści lat, ale do tej pory jeszcze nawet nie myślał o ślubie. Mieszkał w akademiku, chodził po potańcówkach. Dziś w klubie budowniczym, jutro jeszcze gdzieś. Dusza jednak tęskniła za domowym ogniskiem, chociaż ukrywał to przed przyjaciółmi, chwalił się swoim kawalerskim życiem, które okazało się być jednak trudne i ponure.

Tej wiosny w pobliżu dworca autobusowego spotkał staruszkę obładowaną torbami. Staruszka zmęczona wlokła się w kierunku dworca autobusowego. Szymon współczuł jej i postanowił pomóc z torbami, chociaż szedł w zupełnie innym kierunku. Rozmawiali razem po drodze, pomocnik spodobał się staruszce. Pytała, z kim mieszka, czy ma dzieci, kim są jego rodzice, a kiedy dowiedziała się, że Szymon mieszka wciąż w akademiku i prowadzi kawalerskie życie, potrząsnęła głową:

– Nie popieram tego, musisz żyć z kimś. To nie my to wymyśliliśmy. Ach, ta młodzież. Moja córka jest rozwiedziona. Wyszła za mąż tutaj, w Sandomierzu, urodziła dziecko. Widzisz, teraz jej uczucia do niego zniknęły. ” Ach, jesteś bezlitosna ” – mówię jej – ” ja wyszłam za Twojego ojca… czy kiedykolwiek o tym nawet pomyśleliśmy? Pięcioro z Was trzeba było wykształcić, Ty skończyłaś technikum medyczne „. Obecnie mieszkają w tym samym mieszkaniu, ale w różnych pokojach. Już półtora roku próbują to zmienić i bez skutku. Dziewczynkę wzięłam do siebie, bo nie powinna oglądać takich rzeczy. Co wtedy może wyrosnąć z dziecka? Dlaczego, chłopcze, mówię o tym tak szczegółowo ? Mam bardzo dobrą sąsiadkę, ma na imię Łucja. Przyjedź do mnie, postawisz mi piec i poznasz Łucję. Oszczędna, samodzielna… Inne, niespokojne i złośliwe, mężowie noszą na rękach, a ta… Chłopcze, od razu przypadłeś mojej duszy do gustu – Stara kobieta popłakała się nie udając robiona, zrobiła ale na poważnie.

– No co… No co Pani… – Szymon zaniepokoił się i zaczął uspokajać staruszkę.

– Jestem zahartowana – mówiła staruszka przez łzy – ale dusza jest wrażliwsza. Wstydzisz się pewnie płakać, pomogłeś mi dotrzeć do dworca, nie byłeś zbyt leniwy, nie wahałeś się. Teraz rzadko się to spotyka. Przyjdź, synu, zapytaj o dom Koniecpolskiej w Radzyniu.

***

Bilety autobusowe kupili wcześniej, ponieważ w okresie letnim u nas ludzie intensywniej przemieszczają się z miejsca na miejsce, ciężko zatem wyjechać. Dwoje pracowników pozostało w mieście, brygadzista oprowadzał ich po budowie, pokazywał, co mają zrobić przed ich powrotem. Brygada była kompleksowa: każdy jej członek mógł wykonywać wszelkie prace budowlane, ale każdy też musiał mieć jakiś konkretny zawód, w którym jest specjalistą. Szymon był mistrzem w jeszcze jednej sprawie: wiedział, jak montować piece. Czasami zapraszano go gdzieś na wieś, aby pomógł w budowie gospodarstw państwowych.

Szymon pod autobus przyjechał rowerem. Brygadzista obejrzał rower, a potem spojrzał na właściciela. Szymon mu wyjaśnił:

– Jest mi potrzebny, a to z biura, a to do biura nim będę jeździł.

– Wszystko w porządku – powiedział brygadzista – tylko jak na tę sprawę kierowca spojrzy.

– Zaraz z nim zagadam – Szymon zaapelował do kierowcy autobusu – jak byśmy tego “ pasażera “ zabrali ze sobą? Jestem inspektorem rolnictwa i muszę tam, gdzie jadę, sam się poruszać. Żebym mógł pojechać tam, gdzie chcę, a nie tam, gdzie mnie zabiorą.

Kierowca zgodził się… dojechali szybko.

Z przystanku autobusowego udali się na wieś pieszo do zarządcy gospodarstwa. Teren ten można było nazwać mikro miasteczkiem: wszędzie były murowane domy oraz dobre oświetlenie.

– Prosto do zarządu – powiedział brygadzista.

Przed budynkiem zarządu brygadier założył kurtkę mimo upału, podszedł do lustra już w budynku i dopiero wtedy zaczął szukać drzwi gabinetu przewodniczącego.

Budowlańcy osiedlili się w robotniczym hotelu, zabrali bagaże i poszli nad rzekę.

– Co mi się przydarzyło – powiedział Szymon do brygadzisty – jedna stara kobieta poprosiła mnie o przeniesienie pieca, poznaliśmy się w Sandomierzu, w pobliżu dworca autobusowego. Chciałbym ją znaleźć, mieszka tutaj na ulicy Gogoli.

– No cóż – powiedział brygadzista – dzisiaj odpoczniemy po drodze, a jutro rano zaczynamy, więc nie zapomnij o swoich obowiązkach.

Po powrocie znad rzeki Szymon wyprowadził rower na drogę i pojechał, ale wkrótce musiał zawrócić: ludzie sugerowali, że już przejechał dom Koniecpolskiej. Zeskoczył z roweru, oparł go o ścianę, zadzwonił dzwonkiem rowerowym. Staruszka wyszła, ucieszyła się ze spotkania.

– Przestałam już na Ciebie czekać, teraz młodzież taka jest: obieca coś staruszkom i słowa nie dotrzyma.

Szymon szybko przeszedł do pracy, co było częścią jego planów, aby zobaczyć sąsiadkę staruszki.

– W trzy otwory będziemy wkładać piec?

– Nie wiem, co to znaczy?

– No, że dym wtedy idzie w górę, potem w dół i znowu w górę i wreszcie do rury. To są trzy otwory.

– Grzeje to on nieźle – dodawała charakteru piecowi staruszka – ale gdy się rozpali, to cały dym idzie do chaty.

– Sadzy jest dużo w otworach – wyjaśnił Szymon.

Szybko poradził sobie z piecem. 

Stara kobieta usiadła na małej ławce i oczyściła cegłę z gliny. Zrobił tak samo i usiadł koło staruszki. Nadszedł czas, aby porozmawiać, a stara kobieta postanowiła wypełnić ten czas swoimi zmartwieniami:

– Ty już zacząłeś pracę, a ja Cię nawet nie zapytałam, ile za to weźmiesz za to wszystko? Teraz ludzie łatwo dostają pieniądze, a ja liczę każdy grosz. Dostaję głodową emeryturę.

– Można dostawać jeszcze tak niskie emerytury? – zdziwił się Szymon.

– Właściwie nie, ale w naszym gospodarstwie jest siedem osób z taką emeryturą. Pisaliśmy nawet do gazety, w Radzyniu mieliśmy tutaj takiego jednego gościa. Był kompetentny i potrafił pisać urzędowe pisma i wnioski, ale pracował jako zwykły robotnik. Sąsiad Piotrowicz wyjaśnił nam wszystko w tajemnicy o tym człowieku, dlaczego prowadzi takie życie. Do butelki, sukinsyn często zagląda. Wcześniej pracował jako nauczyciel… więc poprosiliśmy go o przedstawienie naszej prośby. ” Jak to jest, droga władzo, że to my wybudowaliśmy gospodarstwa państwowe, pracowaliśmy w trudny, powojenny czas, wszystkie siły oddaliśmy państwu, a teraz otrzymujemy marne emerytury… „. Tutaj, po drugiej stronie ulicy mieszka Mirosław Białoskórski, otrzymuje dużą emeryturę. Nie przepracował się, na czole nie widać za dużo zmarszczek, za babami jeszcze stary diabeł biega. Mieszka tu młoda kobieta, której mąż rozbił się na motocyklu, więc umówił się z nią na randkę w lesie. Usmażył królika, wziął butelkę wódki i poszedł, a ona się nie zjawiła, więc przeklinał ją, że zmarnował na nią czas. Nie chcę powiedzieć, że dostaje cudze pieniądze, zarobił i niech dostaje, ale nie powinniśmy dostawać mniej od niego.

– Proszę bardzo, więc Pani Koniecpolska, zatrzymajmy się na cenie: trzy Pani emerytury i będziemy kwita – zażartował Szymon.

– Oj, a nie dużo, chłopcze? – Przestraszyła się stara kobieta, wierząc w powagę słów Szymona – Muszę pożyczyć od sąsiadki.

– Nie martw się, przyjechaliśmy do tej miejscowości, aby zbudować suszarnię zbożową i sortownię, potrzebne do nowej uprawy, przy okazji pomogłem Pani z piecem. Na pastwisku stoi maszyna, widziała Pani?

– Co miałam nie widzieć, spacerowałam tam. W zeszłym roku pracowała jeszcze, lubiłam patrzeć, bo robi wszystko: suszy ziarno, odwraca, i sortuje. Czego to ona nie robi! Wystarczy przycisnąć guzik… a my bywało, że nie prostowaliśmy pleców pleców od świtu do zmierzchu, ręcznie zgarnialiśmy ziarno, żeby się nie przesuszyło.

Podczas rozmów nie zauważyli, że glina była mokra przez długi czas i zrobiła się śliska jak olej. Szymon sięgnął po wiadro, rzucił miedzianą monetę w linię przyszłego fundamentu pieca i położył pierwszą cegłę na zaprawie. Mówią, że każdy piecyk ma swoją duszę. Szymon używał monety, wierząc, że zapewni to dobrą przyczepność w piecu i dobre ogrzewanie.

Trudno powiedzieć, ile pracował zaaferowany zajęciem. Dopiero późnym popołudniem usłyszał, że gospodyni z kimś rozmawia.

– Ludzie mówili, że do was przyjechał monter pieca – było słychać kobiecy, młody głos – Właśnie przyszłam z pracy, chyba pójdę zobaczyć. Nie masz jeszcze postawionego pieca?

– Szybka jesteś – powiedziała Koniecpolska – Tylko fundamenty póki co… no to wejdź do domu, wejdź, co na progu będziesz stać. Zobaczysz majstra, jest młody i w dodatku to kawaler. Nie pije, nie pali, przez miesiąc będzie pracował tutaj na miejscu.

Szymon był niecierpliwy, opłukał ręce w wiadrze i sam do nich wyszedł. Łucja zarumieniła się, widząc chłopaka, o którym jej tyle mówiła staruszka. Szymon domyślił się, że już przygotowała ją na tę wizytę? 

– Czy Pani też trzeba zmienić piec? –  zapytał Szymon – Jestem gotowy, proszę czekać na mnie jutro po pracy.

– Nie – weszła mu w słowo staruszka – Łucja ma nowy dom, murowany, już ma piec. Łucja przyszła powiedzieć, że w klubie wiejskim będzie puszczany dzisiaj dobry film – Raptowna staruszka jeszcze bardziej zawstydziła dziewczynę – Idę do Filipowiczów, poproszę, aby zostawiła mi litr mleka dla naszego majstra, a Wy na razie sobie poopowiadajcie o sobie – powiedziała kobieta.

Trzy wieczory Łucja i Szymon spędzili razem w kinie. Gdy skończyła się praca, z powodu której robotnicy tu przyjechali, brygadzista zauważył pewnego wieczoru, że Szymon zaparkował swój rower koło domu Łucji.

– I takie Twoje życie – powiedział Szymonowi brygadzista Marecki- Przyjechaliście w jednej sprawie, a przy okazji ogarnęliście i drugą. Byleby było Ci dobrze, już i Twoja pora.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Pomógł staruszce przenieść rzeczy, a ona znalazłam mu narzeczoną