Ze względu na okoliczności osobiste, czasami jeżdżę autobusami.
Nie mówimy tu jednak o zwykłych autobusach miejskich, ale o autobusach międzymiastowych.
Jeśli ktoś nigdy nie podróżował w ten sposób, wyjaśnię: w dużym autobusie 30-40-50 miejsc, każdy musi mieć zarezerwowany wcześniej bilet. Nie powinno się w tych autobusach jeździć na stojąco. Kupujesz bilet, siadasz na swoim miejscu i jedziesz do wybranego miasta.
Jazda dla mnie trwała około 5 godzin. W tym czasie miałam dwie torby i torebkę, w której były jakieś delikatne rzeczy, więc nie chciałam ich oddawać do bagażu. Kupiłam dwa miejsca naraz.
Wybrałam podróż w środę, kiedy nie było dużego zainteresowania podróżami, będąc pewną, że drugiego miejsca nikt nie będzie potrzebował. I tak też się stało: w autobusie było około 10 pustych miejsc, czyli prawie jedna trzecia wszystkich miejsc.
Przy wejściu pokazałam oba bilety naraz. Nikt nie zadawał żadnych pytań, można kupić nawet 30 na raz, jeśli się chce.
Usiadłam sobie przy oknie, jedną z toreb położyłam na dole, a drugą na fotelu obok.
Stopniowo zwiększała się liczba pasażerów. To byli ludzie, którzy dosiadali się z różnych miejscowości na naszej trasie, po prostu zatrzymując autobus.
Zgodnie z przepisami nie powinni tego robić. Oficjalnie nie kupili biletu, tylko dawali pieniądze kierowcy i jechali swoje 5-20 km. Ale nikt się nie sprzeciwiał. Wszyscy doskonale rozumieli, że każdy jeździ w swoich interesach, a z lokalnymi autobusami mogą być czasem problemy.
Puste miejsca, oficjalnie nie były wykupione, ale zostały szybko zapełnione przez tych, którzy dotarli na miejsce. Jeżdżę okresowo i czasem zauważam, że kierowca zabiera pasażerów, nawet jeśli nie ma już miejsc siedzących, ale osoba na przystanku wyraźnie o to prosi. Tu i ówdzie kierowca zatrzymywał się i wpuszczał wszystkich do środka, więc pozostałe miejsca szybko się wyczerpywały.
Ktoś narzekał, że to „jak w mikrobusie”, ale mnie to nie przeszkadzało: jeśli ludzie łapią przejeżdżający autobus, to znaczy, że muszą.
Zostało tylko jedno miejsce, na samym końcu, gdzie było pięć miejsc w rzędzie.
Do autobusu wchodzi kolejna 45-letnia kobieta. Daje kierowcy 10 złotych za przejazd i idzie korytarzem w poszukiwaniu miejsca. Siedzę z założonymi słuchawkami i nie reaguję od razu na jej pytanie.
– Słucham? – wyciągam jedną słuchawkę.
– Dziewczyno, zabierz swoje rzeczy z fotela.
Początkowo bałam się, że tak to się skończy.
– Przepraszam, drugi fotel jest zajęty na rzeczy.
Nawet gdybym chciała, nie ma gdzie wszystkiego postawić. Proponuję, aby kobieta zajęła wolne miejsce dalej.
– Dlaczego ja mam tam wchodzić, a Twoje rzeczy mają osobne miejsce?
Proszę zauważyć, że nie zajmowałam tego miejsca, ale uczciwie je wykupiłam płacąc należną kwotę. Firma przewozowa nie miała nic przeciwko temu.
– To nie jest puste miejsce. To biletowane miejsce.
– I co z tego? Nikt na nim nie siedzi. Powiedziałam, żebyś odłożyła torby.
Kobieta siedząca za mną, ta, która narzekała na autobus, poparła mnie:
– Jeśli na to miejsce jest bilet, to nie jest ono darmowe. Jakie to ma znaczenie, dlaczego dana osoba to kupiła?
Doszło do małej sprzeczki.
Kierowca zatrzymał autobus i podszedł do naszej trójki.
– Młoda damo, nie masz prawa zajmować pustego miejsca. Zabieraj stąd swoje rzeczy.
I zrobił mi wykład o bezczelności. Oczywiście kierowca nie zwrócił uwagi na mnie i moje bilety przy wejściu, a jeśli zwrócił, to zapomniał. Pokazuję mu oba bilety naraz. Nastąpiło pewne osłupienie.
Zezłościłam się. Nawet nie na tę kobietę, ale na kierowcę, który wpuścił osobę do autobusu, wziął pieniądze i nie zadbał o to, by nie było to dla nikogo uciążliwe. Przy okazji, ma ze sobą papier, na którym wyraźnie zaznaczone są wszystkie miejsca, które wykupili pasażerowie.
Na koniec samodzielnie musiałam walczyć o obronę miejsca, które należało do mnie.
– Proszę pani, proszę usiąść na końcu autobusu – dodał kierowca i odjechał. Bez przeprosin, rzecz jasna.
Kobieta, patrząc na nas z pogardą, odeszła w kierunku ostatniego wolnego miejsca.
Dalej jechaliśmy cicho i spokojnie, „współpasażerowie” stopniowo wysiadali, ale kierowca tym razem nie wpuszczał nowych.