Pozwoliliśmy sąsiadce zebrać trochę porzeczek, a ona wzięła wszystko, co wpadło jej w ręce.

„W zasadzie wiedziałam, w co się pakuję…” Pewnego dnia podeszła do mnie moja przyjaciółka i zaczęła narzekać na sąsiadkę, która niedawno wprowadziła się do naszej miejscowości.

Sąsiadka powiedziała, że dopiero się wprowadziła, nic jeszcze nie zasadziła, a mieszka z nią wnuk i zapytała:

– Czy mogę zebrać trochę porzeczek dla mojego wnuka?

– Oczywiście, że możesz. Nie ma problemu! – przyjaciółka zostawiła ją w ogrodzie i poszła załatwiać swoje sprawy. A kiedy wróciła, była zdumiona. Z porzeczek prawie nic nie zostało (tylko w głębi krzewu, gdzie trudno się dostać).

Ponadto sąsiadka zebrała cały agrest, który rósł w pobliżu. Nic nie zostawiła. Odeszła w milczeniu ze zbiorami i nic nie powiedziała.

Moja przyjaciółka jest cicha i skromna, nie zrobiła awantury, tylko opowiedziała komu mogła o tej sprawie ku przestrodze.

I naturalnie, sąsiadka przyszła i do mnie. Poprosiła mnie o zerwanie czereśni dla swojego wnuka.

Nie przepadam za tymi czereśniami, ale zbieramy je na zimę, więc zaznaczyłam jedno drzewo, z którego miała zbierać, i usiadłam w domu przy oknie, pijąc herbatę i obserwując proces.

Byłam bardzo ciekawa, ile, według sąsiadki, okaże się „trochę”.

Przyszła z wiadrem. Wybrała jedno drzewo, z brzegu, gdzie jest wygodny dostęp. Szybko skończyła się „wygodna” czereśnia i konieczne stało się podjęcie wysiłku, aby zebrać więcej.

Nie wahając się więc ani razu, przeszła na inne drzewo i znów zaczęła zbierać „wygodne” czereśnie, nie zwracajac uwagi na to, co powiedziałam wcześniej.

Wtedy wyszłam i bardzo grzecznie przypomniałam jej, że pozwoliłam jej wybrać tylko jedno drzewo. I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam.

Sąsiadka oświadczyła, że na wybranym jednym drzewie wysoko jeszcze jest czereśnia, więc zbierze taką samą ilość, tylko z drugiego drzewa. Nie weźmie więcej, jak powiedziała.

Myślałam, że mam dobry wzrok 😁 Na początku byłam zdezorientowana.

Nie byłam przyzwyczajona do bezczelności na własnym podwórku. Ale potem się opanowałam i grzecznie wskazałam na pierwsze drzewo i powiedziałam, że albo z tego drzewa, albo z żadnego.

Sąsiadka nie odezwała się ani słowem. Wyszła obrażona. Ale obraziła się nie na długo, bo bardzo chciała czarną porzeczkę 😄 A my mamy ładną, słodką, dużą.

Przyszła niespodziewanie, zaskoczyła mnie. Już z wiadrem. I jeszcze raz dla jej wnuka (jako pierwszoklasista nie potrzebuje wiader porzeczek). Wiadro wprawiło mnie w osłupienie i powiedziałam, że przepraszam, ale nie. Sami uwielbiamy czarne porzeczki i nigdy nam nie zostają. Mogę przynieść dziecku słoiczek, kiedy będziemy zbierać.

Potem przestaliśmy ją puszczać nawet na jeżyny, których zawsze jest u nas pod dostatkiem… I teraz o sąsiadce dowiadujemy się tylko od innych z opowieści.

Pomimo tego, że od jej osiedlenia się tutaj minęło 5 lat, jeśli nie więcej, nigdy niczego nie zasadziła. Wciąż zbiera plony u innych.

Któregoś dnia udało jej się poprosić jedną z sąsiadek, aby jej krewni zatrzymali się u niej na kilka tygodni. Sąsiadka była wtedy poza domem, ale chcąc pomóc, zgodziła się bez wahania. W podziękowaniu, krewni podczas dwutygodniowego pobytu wyrwali wszystkie ziemniaki i nie zostawili nic dla gościnnej gospodyni 😬

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
Pozwoliliśmy sąsiadce zebrać trochę porzeczek, a ona wzięła wszystko, co wpadło jej w ręce.