Prawdziwa historia ze spotkania absolwentów.

Niedawno odbyło się spotkanie absolwentów ze szkoły. Zasadniczo nie spodziewałam się niczego nieoczekiwanego, prawie wszyscy spotykaliśmy się czasami na ulicach miasta lub mieliśmy się w znajomych w mediach społecznościowych, a tam sami wiecie – życie jest jak na dłoni.

Wynajęliśmy na kilka godzin salę w kawiarni, siedzimy przy stole, rozpamiętujemy, opowiadamy komu co się przydarzyło w życiu, a potem otwierają się drzwi…

Na progu stoi dziewczyna jak z okładki, w drogiej sukience, nawet od razu nie zdaliśmy sobie sprawy, że to Lara Brzezińska.

W szkole była szarą myszką, nie wyróżniała się niczym, z wyjątkiem tego, że była ciągle zastraszana i obrażana, zawsze siedziała w najdalszym kącie i nie rozmawiała z nikim.

Jej mama pracowała jako sprzątaczka w sklepie, a ojciec zmarł, gdy była jeszcze mała. Zawsze była czysta, schludna, ale nie ubierała się modnie, ale w to co było.

Chłopcy dokuczali jej, dziewczyny nie chciały się z nią zadawać, chyba, że dawała odpisać pracę domową.

Nie potrafiła wydusić z siebie słowa przy tablicy, a nawet odpowiedzieć nauczycielowi z ławki, wstydziła się, bała się kpin, ale zadania pisemne wykonywała bezbłędnie.

I tu nagle taka przemiana….

U „chłopców” w dosłownym tego słowa znaczeniu opadła szczęka, gdy zdali sobie sprawę, że to Larka, ale taka wysportowana, apetyczna… my „dziewczyny” siedziałyśmy i przeżuwałyśmy cichą zazdrość. A zazdrościć to jest czego…

Jak się okazało, nasza Lara – myszka ma własne pięciopokojowe mieszkanie w Warszawie, dom nad morzem, jest właścicielką sieci salonów kosmetycznych, od dawna i szczęśliwie zamężna, ma córkę. Wszystko, o czym marzyła każda z nas, jak się okazało, zostało zrealizowane tylko u niej…

A jak się trzymała na spotkaniu!!! Po prostu jak gwiazda! Poruszała się pięknie, tak prosto z wdziękiem, zamówiła najdroższego szampana, wzniosła toast, uśmiechnęła się, a potem opowiadała o Paryżu i Mediolanie… No cóż, wszystko jej się ułożyło.

Niektórzy z naszych kolegów z klasy już otwarcie okazywali zazdrość, a Lara posiedziała chwilę, pożegnała się ze wszystkimi i odjechała na nowiutkim, czerwonym Ferrari ku zachodzącemu słońcu, załatwiać swoje ważne sprawy.

Patrzyłam za nią i zrozumiałam, że marzenia mogą się spełnić, najważniejsze jest, aby tego chcieć, a Lara jest tego jasnym przykładem.

Chyba czas i mnie iść do celu, a nie egzystować szarym życiem…

Oceń artykuł
Twoja Strona
Prawdziwa historia ze spotkania absolwentów.