Krystyna dopiero niedawno przyjechała do tego małego miasteczka. Tak się złożyło, że jej firma została zlikwidowana, a wszystkim pracownikom zaproponowano inną pracę daleko od domu. Wielu z nich po prostu zrezygnowało, ale Krystyna nie chciała stracić pracy, zwłaszcza w Sylwestra. Nie była zamężna, dzieci też nie miała, więc to nie było dla niej trudne, aby się gdzieś przeprowadzić. Chociaż, oczywiście, życie z dala od rodziny było smutne.
Krystyna wynajęła małe mieszkanie w bloku. Miała z niego dobry widok na rzekę, która przecinała miasto na pół, na rury fabryki, w której teraz miała pracować, na piękną nową szkołę z dużym stadionem. Tutaj mogła ćwiczyć bez konieczności wydawania pieniędzy na sale gimnastyczne.
Krystyna przeprowadziła się tutaj na tydzień przed Nowym Rokiem. Mieszkanie, małe, ale przytulne i jasne, od razu przypadło jej do gustu. A pierwszą rzeczą, którą kupiła, gdy się trochę rozpakowała i odłożyła rzeczy na miejsce, była puszysta, wysoka sztuczna choinka.
Miała nadzieję, że jej brat z żoną przyjadą na weekend. Matka i ojciec obiecali wziąć kilka dni wolnego, a kuzynka z dziećmi, która mieszkała na przedmieściach, też chciała przyjechać i za jednym zamachem świętować parapetówkę i Nowy Rok.
Dziewczyna kupiła artykuły spożywcze, ułożyła menu, zaplanowała czym będzie bawić swoich gości, ale okazało się, że jej plany nie mogły się spełnić.
Trzydziestego grudnia telefon Krystyny odciągnął ją od pracy i poinformował o nieprzyjemnej wiadomości. Mama i tata byli chorzy, brat wykupił w ostatniej chwili wycieczki nad morze, a mieszkanie kuzynki zalało. Krótko mówiąc, nikt nie przyjedzie.
To było dla niej bardzo rozczarowujące! Nie tylko, że wszyscy, z wyjątkiem jej brata mieli kłopoty, a ona nie mogła im pomóc, to jednak ona miała lodówkę pełną jedzenia, które nie miał kto zjeść.
Krystyna nie spieszyła się z otwieraniem drzwi wejściowych. W korytarzu było ciemno i jakoś szumiało. Nie było jeszcze zbyt wielu mebli, każdy dźwięk odbijał się od pustych ścian i rozbijał na dziesiątki kawałków.
– Ehh!!! Nawet nikogo tu nie znam, nie mogę nikogo zaprosić…
Dziewczyna poszła do kuchni. Na lodówce przyczepiony był magnes z listą potraw, którymi zamierzała uraczyć swoich gości.
Chciała podrzeć ten bezużyteczny skrawek papieru, ale potem się rozmyśliła.
Kiedyś, gdy była dzieckiem, została u babci na Sylwestra. Mama gotowała jedzenie, czekało mnóstwo gości, ale wtedy jej starszy brat trafił do szpitala, mama pojechała do niego, a tata miał dyżur. Wtedy Krystyna lamentowała, że smakołyki przepadną i cała zabawa przepadnie, ale mądra babcia, podnosząc palec i krzycząc na małą dziewczynkę, która zaczęła płakać, powiedziała: „Nie denerwuj się jeszcze! Skoro jest jedzenie, to będą też goście!” Wtedy miała rację. Przykryty odświętnym obrusem stół, nieporadnie zastygły pod kryształowym żyrandolem, nie musiał długo smucić się w samotności. Sąsiedzi z dołu mieli coś nie tak z instalacją elektryczną i przyszli świętować Nowy Rok u babci, potem przyjechała ciocia Kasia z Krakowa, bez zaproszenia, po prostu „jakoś tak wypadało”, a potem przyjechali jacyś inni ludzie. Nie było jak się nudzić.
– A jeśli i tym razem będę miała szczęście? – Krystyna pomyślała, nie robiąc sobie nadziei. – Może się uda.
I tak naprawdę nie miała zbyt wielkiego wyboru. Mogła albo wyrzucić jedzenie, bo nigdy by tyle nie zjadła, albo „zwabić gości”. Krystyna wybrała to drugie rozwiązanie.
Wstała wcześnie i zaczęła od sałatek. Sałatka z fasoli, jak lubi jej mama, sałatka z grzybami, jak lubi jej brat… Wszystko zostało pokrojone, obrane i wstawione do lodówki.
I wtedy nastąpiła wielka awaria w ich bloku. Cała woda została odcięta, ale co dziwne, do mieszkania Krystyny awaria nie dotarła. Ona i kilka innych rodzin miało szczęście – w ich rurach płynęła woda, ale tylko ciepła. Lepsze to niż nic, mimo wszystko.
Pechowi sąsiedzi dzwonili do firmy zarządzającej, domagając się wyjaśnień, chcąc wiedzieć, jak mają świętować Nowy Rok bez kropli wody w kranie. Ale odpowiedzią była cisza…
Krystyna słyszała, jak sąsiedzi w holu dyskutowali o zepsutej kolacji, nieugotowanym jedzeniu, rychłym przybyciu gości. Dziewczyna spojrzała na siebie w lustrze, otworzyła drzwi wejściowe i nieśmiało wyszła.
– Przepraszam! Witam, jestem Waszym nowym sąsiadem. Mam wodę w moim mieszkaniu, tylko ciepłą, ale mogę się nią podzielić!
– Naprawdę? A nie masz nic przeciwko temu, że umyję warzywa, owoce i nabiorę wody na pierogi? – odpowiedziała sąsiadka z naprzeciwka, patrząc ze zdziwieniem na Krystynę.
– Nie, oczywiście, że nie! I tak jestem sama, nie będzie żadnych gości. Nie przeszkadzasz mi w żaden sposób!
Weronika i Tamara, zdając sobie sprawę, że szansa na uratowanie stołu noworocznego wzrosła, nie traciły czasu. Szybko pozbierały naczynia i poszły do nowej sąsiadki po wodę.
– Tak, tak! To znowu my! To jest oczywiście niezręczne, ale… Jak się nazywasz, nasza bohaterko?
– Krystyna. Nie wstydźcie się! Nie traćcie czasu! Przyjeżdżają do Was goście!
Sąsiedzi, wciąż nie wierząc w swoje szczęście, starali się robić wszystko szybko i nie wchodzić Krystynie w drogę. Ale i tak czasu było mało.
– Czy mogę pomóc? Mogę coś wyprać, coś przynieść, coś wyciąć lub zrobić…
– Och! To żenujące! Odpoczywaj! Chociaż… Możesz zrobić vinaigrette?
– Oczywiście, że mogę! Zaraz go posiekam!
Krystyna nawet jakoś się rozweseliła. Rozmarzenie i samotność wieczoru wyparowały, ustępując miejsca jej ukochanemu przedświątecznemu pośpiechowi, klekotowi noży na desce, stykaniem misek i salaterek, ustawionych na wszystkich pustych miejscach w kuchni.
Drzwi wejściowych nie dało się zamknąć, wszyscy chodzili tam i z powrotem, coś przynosili i zabierali, biegli, żeby nas upomnieć, żebyśmy włożyli mniej ogórków, a więcej buraków, wracali, żeby jeszcze raz powiedzieć „dziękuję”, a potem uciekali, bo woda się gotowała i trzeba było wrzucić makaron.
– I nikt do ciebie nie przyjdzie? – Tamara zapytała cicho, przynosząc kolejne wiadro wody. – A Ty nie zamierzasz się z nikim spotkać?
– Tak się składa, że nikt nie może przyjechać, a ja właśnie się tu przeprowadziłam, więc nie mam też do kogo pójść. Nie martw się! Wszystko jest w porządku, naprawdę.
– Cóż dobrego jest w tym, że taka miła dziewczyna jak ty świętuje Nowy Rok zupełnie sama!!! Przyjeżdża mój syn, a także córka i wnuki! Byłaś tak pomocna, przyjdź do nas!
– Dziękuję, ale pewnie pójdę wcześnie spać, jutro mam pudła do rozpakowania po przeprowadzce.
– Cóż, jak sobie życzysz. Jeśli chcesz, zapraszamy!
Tamara zamyśliła się, rozejrzała i wyszła.
Tymczasem do Nowego Roku pozostało już tylko kilka godzin. Sąsiedzi przychodzili coraz rzadziej, przyjmując już jakichś gości. Nie wiedzieli, jak podziękować Krystynie. Zupełnie obcy ludzie buszowali w jej kuchni, a ona pomagała, starając się, by ich święta były jak najlepsze…
Kobieta natomiast w ogóle nie przejmowała się tymi niezwykłymi okolicznościami, cieszyła się, że spotkała sąsiadów, że będzie miała co robić, nie cierpiąc z powodu samotności.
Jednak przepowiednia babci jakoś się nie sprawdziła. Sałatki były jeszcze w lodówce, a Krystyna nawet nie włożyła kurczaka do pieczenia.
Podeszła niespiesznie do okna. Z 25 piętra roztaczał się piękny widok na nocne miasto. Gdzieniegdzie w górę leciały kolorowe iskry fajerwerków. Nieliczne taksówki spieszyły się po zaległych gości, a z ciemnych chmur sypał gęsty, puszysty śnieg. Krystyna napisała życzenia do rodziców, przyjaciół i znajomych, otworzyła okno w kuchni i już miała iść do swojego pokoju z kieliszkiem szampana, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
I wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, że dopiero teraz zaczęła się noworoczna magia. W końcu przyszła kolej na przyjęcie gości. Szybko zrzuciła z siebie stary wełniany szal babci, wygodne kapcie zamieniła na piękne buty, które kupiła na Sylwestra, poprawiła pukiel włosów i poszła otworzyć drzwi. Mężczyzna stał na progu z pustym wiadrem…
– Czy mogę dostać od Ciebie więcej wody? – roześmiane zielone oczy Krystyny spojrzały na niego.
Tymczasem Tamara po cichu zaglądała przez szparę w drzwiach, mając nadzieję, że wreszcie znalazła godną żonę dla swojego syna.
Czas pokaże!