– A gdzie jest Lena? Nie widzieliśmy się z nią od dłuższego czasu, nie odbiera telefonu. Może coś się stało? Są jej urodziny, chcieliśmy jej złożyć życzenia, przyjechaliśmy specjalnie, a w mieszkaniu nikogo nie ma.
Bardzo dobrze wiedziałam, jak Lena traktowała swoją byłą teściową, więc nie byłam zdziwiona. Nie podejrzewałam, że przypadkowo wyładował jej się telefon.
Poznałam Lenę kilka lat temu. Rozwiodła się z mężem i mieszkała z synem w trzypokojowym mieszkaniu. Następnie syn dorósł i wziął ślub, a matka zaproponowała wymianę mieszkania. Dała synowi duże mieszkanie, a sama wprowadziła się do jego kawalerki. I tak zostaliśmy sąsiadami. Wtedy w życiu Leny pojawił się nowy mąż. To jego matka i ojciec przybyli z wizytą na urodziny, ale nie zastali jubilatki.
Okazało się, że mężczyzna dobrze się ustatkował. Żył w jej mieszkaniu, na jej pensji, a sam był w ciągłym poszukiwaniu pracy, tylko nikt nie wiedział jakiej. Lena nie była do tego przyzwyczajona. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że tylko ona zarabia pieniądze i karmi dorosłego mężczyznę. Nie była na to gotowa, więc od razu wskazała drzwi.
Jego rodzice jednak zdawali się nie słyszeć, że ich syn nie mieszka już z Leną.
– Tłumaczę im wprost, że nie chcę mieć z nimi kontaktu, że nie czekam na nich. Całkowicie zgadzam się na życzenia przez telefon albo mogę się bez nich obejść, ale ci ludzie nie rozumieją – poskarżyła mi się Lena.
Wcześniej matka i ojciec mężczyzny przychodzili z wizytą bez zaproszenia. Byli gotowi spać na podłodze w kuchni, żeby tylko zostać.
Lena z zawodu jest szefem kuchni i świetnie gotuje. A ona i ja, zastanawiając się, co spowodowało tak częste wizyty nieproszonych gości, nie wymyśliłyśmy nic innego – wszystko sprowadzało się do tego, że rodzice mężczyzny uwielbiają dobrze jeść i są gotowi nawet nawet na kilkugodzinną podróż w tym celu.
– Zawsze będziemy po Twojej stronie – obiecali Lenie, chociaż dla niej nie miało to żadnego znaczenia.
W dniu swoich urodzin Lena po prostu wyłączyła telefon i poszła odwiedzić przyjaciółkę. Wiedziała, że rodzice zadzwonią do wszystkich sąsiadów przez domofon tylko po to, by się z nią spotkać.
Wyszłam do nich i zaprosiłam ich do domu na herbatę. Oboje płakali:
– Wiemy, jaki jest nasz syn. Pomyśleliśmy, że na starość uda nam się mieć dobrą synową. O nic nie prosimy, po prostu naprawdę chcemy być komuś potrzebni, chcemy wiedzieć, że gdzieś jest ktoś, dla kogo jesteśmy ważni. Dlatego przyjechaliśmy w gości, ale chyba już pojedziemy, wieczorem mamy pociąg.
Bardzo mi ich żal i nie wiem co doradzić. Rozumiem Lenę, ci ludzie nie są jej krewnymi. Ale jest mi przykro, ponieważ oni rozumieją, że Lena jest dobrą osobą i niezwykle trudno jest znaleźć takich ludzi.
Czy Wy macie jakieś rady?