– Naprawdę tam pójdziesz? – zapytała zdziwiona Laura. Stała w drzwiach salonu i patrzyła jak jej mąż prasuje garnitur.
– No tak, a czemu nie? – odrzekł Borys. – Spotkanie absolwentów to ważna sprawa.
– Nie jestem przekonana – ciągnęła. – Pamiętasz, jak się nad tobą znęcali? Nazywali cię kłapouchem z powodu… no wiesz…
Laura zawahała się, patrząc, jak duże i cienkie uszy jej męża stały się różowe.
– Tak pamiętam – odezwał się beznamiętnie, chociaż kobiecie wydawało się, że ta nonszalancja była udawana.
– Szczególnie Wiktor Pluskwa – kontynuowała wspomnienia. – Pamiętasz, jak siadał ci na barana i jeździł na tobie, szarpiąc cię za uszy jak lejce?
– Pamiętam – w głosie Borysa już wcale nie było beztroski. – Ale spójrz na mnie – zacisnął rękę, prezentując potężny biceps. – Czy teraz, po 10 latach na siłowni, mam się nadal bać Pluskwiaka?
Borys zaśmiał się.
Wrócił wieczorem.
– Jak poszło? – żona się na niego rzuciła. – Widziałeś wszystkich kolegów z klasy? Czy oni się zmienili? Wiktor się zmienił?
Mężczyzna usiadł zmęczony na kanapie.
– Widziałem wszystkich. Zmienili się. I Pluskwiak zmienił się bardziej niż inni.
– No, opowiadaj, opowiadaj, opowiadaj!
– Co tu dużo mówić mówić? – machnął ręką. Witek stał jeszcze mniejszy niż w szkole. I wyobraź sobie, że pracuje jako starszy bibliotekarz w bibliotece dla dzieci! Kto by pomyślał – chuligan, postrach całej szkoły – i biblioteka dla dzieci! W okularach chodzi teraz z taaaakimi szkłami.
– Wow! – Laura zdziwiła się. – Nigdy bym nie pomyślała. Czyli Pluskwa został inteligentem?
W tej chwili żona zauważyła, że jej partner zapomniał zdjąć czapkę.
– Borys, zdejmij czapkę – powiedziała.
– Posiedzę w czapce – powiedział nagle.
– Zdejmuj!
Po tym, jak mąż zdjął nakrycie głowy, Laura westchnęła i rozłożyła ręce: uszy jej męża były fioletowe jak bakłażan.
– Znowu?! – zawołała kobieta. – Jak to?! On jest dwa razy mniejszy od ciebie!
– Nie wiem, jak to się stało – mruknął jej mąż. – Jak tylko mnie zobaczył, od razu do mnie: „Och, Kłapouch przyszedł. No chodź tutaj!”. Tym samym głosem, wyobrażasz sobie, tym samym głosem, co w dzieciństwie! W ogóle się nie zmienił, Laura, w ogóle! Nikt się nie zmienił!
Borys pociągnął nosem.
Kobieta przytuliła płaczącego męża: mięśnie sprawiały, że był ogromny jak skała, że czuła się, jakby obejmowała stuletni dąb.
– No, nie płacz, nie płacz – mówiła. – Ostrzegałam, że nie powinieneś tam iść. Oni są zbyt głupi dla ciebie!
Płakał.