Starsza babcia myślała, że ​​mamy małego synka i tak go wychowujemy.

Ostatnio mój mąż i ja zostaliśmy zgłoszeni przez sąsiadkę na komisariacie policji. 

Nasza córka wyjechała na studia, a mój mąż i ja byliśmy bardzo smutni bez niej. Mieliśmy bardzo dobre relacje, ale córka nie była w stanie często nas odwiedzać. Przyjeżdżała jedynie co dwa miesiące, bo studiowała dość daleko.

Pewnego wieczoru mój mąż przyniósł do domu małego psa. Nazywaliśmy go Sylwester i zdrobniale mówiliśmy do niego Sylwek. Sylwestrem był wtedy, gdy gryzł buty lub nie słuchał.

Nasz nowy przyjaciel był bardzo grzeczny przez około cztery miesiące. A ostatnio stał się dziwny. Byliśmy w szoku, bo w ogóle przestał słuchać, unikał z nami kontaktu i po prostu odmawiał jedzenia.

Jak się okazało, nasze ściany w bloku są bardzo cienkie. Kiedy więc po raz kolejny nie chciał zjeść swojego obiadu, powiedziałem, że nigdy więcej nie dostanie jedzenia i spędzi noc na ulicy. Usłyszała to nasza sąsiadka, która postanowiła wykazać się reakcją i powiadomiła służby.

Starsza babcia myślała, że ​​mamy małego synka i tak go wychowujemy. Opisała to jako okrutne traktowanie biednego dziecka.

I zabawne jest to, że kiedy nasza sąsiadka i funkcjonariusze policji zadzwonili do naszych drzwi, powiedziałam: „Sylwek, zostaniesz ukarany i będziesz cały dzień w łazience!”, ponieważ nie chciał wyjść na zewnątrz i zrobił kałużę na środku kuchni.

Zobaczylibyście wyraz twarzy naszej sąsiadki, dwóch policjantów, mojego męża i mnie. A Sylwek szczęśliwie wybiegł i ponownie urzeczywistnił swoją potrzebę, bezpośrednio na buty sąsiadki.

Och, wszyscy się śmialiśmy, a ona gniewnie odeszła do swojego mieszkania.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Starsza babcia myślała, że ​​mamy małego synka i tak go wychowujemy.