Staruszka Maria znów siedziała przy oknie. Myślała: ” jak ludzie mogą przeżyć całe życie w mieście ? Nie ma tu nic dobrego! Siedzi się w tym mieszkaniu jak w klatce. Tęsknię za moim ogrodem, za moim domem! “
Otarła łzy chusteczką. Od pół roku mieszka u swoich dzieci. Gdy zmarł jej ukochany mąż, syn zabrał ją do miasta.
Przez całe życie żyli razem zgodnie. Nigdy nie kłócili się ani nie wyzywali. W młodości bardzo się kochali, a na starość stali się sobie jeszcze bardziej bliscy. Stefan szedł do sąsiada po coś do domu, a Maria podążała za nim. Gdy tylko Maria pozostała dłużej w sklepie, Stefan czekał już przy bramie, martwiąc się, czy coś złego się nie stało.
Jak dobrze żyli! Niestety jej Stefanem zmarł. Jesienią było bardzo zimno. Padały silne deszcze.
– Jak mam żyć bez mojego Stefana? – płakała staruszka po pogrzebie. Dlatego jej syn natychmiast zabrał ją do siebie. Zgodziła się do niego pojechać.
Zima była długa i mroźna, a we wsi konieczne jest ogrzewanie piecem, rąbanie drewna na opał, a Maria była już słaba. Nie ma siły na wykonywanie obowiązków domowych. Nie ma sąsiadów w pobliżu. We wsi już w ogóle niewiele osób mieszkało.
Miała dobrego syna. Darek był miły, opiekuńczy, pracowity. Synowa też była dobrą kobietą, wnuki były wspaniałe. Wszyscy dobrze traktowali babcię Marię, ale nadal czuła się zbędna w ich domu. Czuła, że przeszkadza, a poza tym nawykła do zupełnie innego życia.
Maria była przyzwyczajona do pracy przez całe życie, a tu nawet nie było nic do roboty. Zmywarka do naczyń myła naczynia, pralka prała, nie potrafiła też gotować tego, co jedzą jej dzieci i wnuki.
Nudziło się babci Marysi. Jedyną rozrywką było okno w kuchni. Mogła siedzieć przy nim całymi dniami i patrzeć na zewnątrz.
Synowa zaczęła się nawet martwić. Staruszka kiedyś usłyszała, co mówi synowi:
– Może mama zachorowała? Zapytaj, może coś ją boli? Może powinniśmy zabrać ją do lekarza?
Wnuki proponowały jej spacer po ulicy. Zgodziła się pójść, ale tylko z nimi. W przeciwnym razie bała się, że utknie w windzie, albo że się zgubi i będą ją później musieli szukać. Dlaczego dzieci mają dodatkowe problemy?
Ogólnie rzecz biorąc Maria siedziała przez wiele dni przy oknie, a potem, kiedy nadeszła wiosna i pachniało młodymi liśćmi, babci Marysi zrobiło się smutno. Chciała chyba wrócić do domu. Teraz siałaby tam już cebulę i sadziła rzodkiewkę z ogórkami.
– Synu, proszę Cię, zabierz mnie do domu! Na wieś! – powiedziała kiedyś babcia Marysia przy obiedzie.
– No co Ty, mamo! Czy jest Ci tu źle? Może ktoś Cię skrzywdził?
– Nie, synku. Nikt mnie nie obraża. Dobrze mi u Ciebie. Chcę tylko wrócić do domu.
– Co tam będziesz robiła? Dom na wsi jest już w prawdopodobnie fatalnym stanie, wszystko już zostało stamtąd zabrane. Zostań tutaj! Tutaj będzie Ci dobrze i ciepło. Czego jeszcze potrzebujesz? – zapytała synowa.
– Chcę do domu! Chcę umrzeć w moim rodzinnym domu!
– Dobrze, mamo. Nie płacz. W weekend pojedziemy. Odwiedzimy grób ojca, pójdziemy na spacer, zaczerpniemy świeżego powietrza.
– Dziękuję, synu, i Tobie, synowo ! Dziękuję, czekam więc na ten weekend !
Do końca tygodnia babcia Marysia żyła tylko jedną myślą: że zaraz pojedzie do swojej rodzinnej wioski, że zobaczy swój rodzinny dom.
Jak bardzo się ucieszyła, gdy zobaczyła na horyzoncie swoją ukochaną wieś.
– Jak tu pięknie! Jak kwiaty tutaj kwitną! Popatrz! – Babcia Marysia powiedziała synowi – Łatwiej mi tu oddychać! Wyobrażasz sobie, synu?
Syn tylko kiwał głową i uśmiechał się. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak trudno było jego matce mieszkać w mieście. W końcu całe życie mieszkała we wsi. On zaraz po szkole wyjechał na studia do miasta i tam został.
Babcia Marysia wysiadła z samochodu i weszła na podwórko. Podeszła do domu i pocałowała drzwi wejściowe.
– Dobrze mi tu, synu! Nigdzie się stąd nie wybieram! Wybacz mi, synu. Nawet nie namawiaj mnie do powrotu do miasta.
– Dobrze, mamo. Jak zechcesz, tak będzie! – odpowiedział Darek
Wraz z synem staruszka szybko posprzątała dom. Na obiad matka ugotowała pierogi z ziemniakami.
Następnego ranka udali się do ojca na cmentarz. Posprzątali tam i posadzili kwiaty.
– Jak dobrze być w domu, Stefanie! Jak mi tu dobrze! – powiedziała matka na grobie ojca.
Darek spojrzał na matkę i cieszył się: mama jakby ożyła we wsi, rozkwitła jak wiśnia.
Po powrocie do domu zobaczył, że ktoś kupił gospodarstwo obok. Poszedł do nowych sąsiadów, porozmawiał z nimi. Poprosił ich, aby zaopiekowali się matką, a jeśli coś się stanie, aby natychmiast zadzwonili.
Syn pożegnał się z matką i wyjechał do miasta. Tydzień później sąsiad zadzwonił do Darka i przekazał złe wieści: jego mama zmarła. Podobnie jak ojciec zmarła cicho we śnie.
Babcia Marysia została pochowana obok swojego ukochanego męża.
Syn wrócił z żoną i dziećmi do miasta. Wracając Darek rozglądał się, mając nadzieję, że zobaczy matkę jeszcze w pobliżu bramy, która pomachałaby do nich na pożegnanie chusteczką, jak to robiła przez wiele lat.
Zapraszamy do obejrzenia filmu