Rodzice mojego męża mieszkają w dużym domu. Zimą do domu wprowadziła się rodzina szwagierki: ona sama, jej mąż i trójka dzieci. Oprócz domu, na działce znajduje się imponujących rozmiarów garaż oraz sauna.
Mój mąż i ja, na sugestię jego ojca, używamy garażu do przechowywania pojazdów dzieci: sanek, skuterów śnieżnych, nart, rowerów.
Mamy z mężem dwójkę dzieci, nasze mieszkanie jest dwupokojowe, nie mamy balkonu, nie ma miejsca na przechowywanie tych wszystkich rzeczy w podwójnych ilościach. Dlatego też propozycja teścia została przyjęta z radością.
Garaż był lennem teścia. Nikt tam nie chodził, żony nie wpuszczał, uważał, że nie ma tam nic do roboty. W garażu zajmował się swoim hobby, odbudową starego samochodu.
Mąż mojej szwagierki kupił niedawno samochód. Przed domem nie ma miejsca do parkowania. Jest, co prawda, boczna uliczka naprzeciwko domu, ale nie chcieli tam zostawiać nowego samochodu na noc. Teść odstąpił więc zięciowi część garażu.
I tak oto najpierw zięć, a potem jego córka dostali się do świętości teścia. Nie wiedzieliśmy o tym.
Kiedy śnieg stopniał i nastały plusowe temperatury, wraz z mężem udaliśmy się do garażu, aby wymienić zimowe pojazdy na letnie. Przyjechaliśmy, mąż wszystko wyładował, ale nie znalazł rowerka i hulajnogi starszego dziecka.
Zaginiona rzecz została szybko odnaleziona: średnie dziecko mojej szwagierki przejechało obok nas na rowerze. Wołałam do niego, ale ono najwyraźniej nie słyszało. Znaleźliśmy skuter w pobliżu domu.
– Och, dziecko poszło na przejażdżkę, żałujecie mu? – zapytała niezadowolonym głosem moja szwagierka, gdy mąż zapytał ją o powód korzystania z roweru i skutera.
– Nie żałujemy, ale mogłaś zadzwonić i zapytać – odpowiedział mój mąż szwagierce. Jedźcie do siebie, dziecko się pobawi, a ja Wam przywiozę.
Szwagierka dziecka nie dojechała. Czekaliśmy ponad godzinę, ale nie doczekaliśmy się, musieliśmy obejść się bez roweru. Skutery i drugi rower zabraliśmy.
Szwagierka zaczęła odwlekać zwrot: jutro ona przywiezie rower, jutro my przyjedziemy, jutro ona zadzwoni… Jak widać, nie przyjechała, a kiedy mąż poszedł po rower, dziecka nie było w domu, jeździło dalej cudzym rowerem.
Spędziliśmy cztery dni na próbach odzyskania naszej własności, a piątego dnia, w sobotę, mój mąż przyjechał do rodziców o jedenastej po południu, kiedy wszystkie dzieci szwagierki były na pewno w domu. Okazało się, że szwagierka nas oszukiwała! Jej dziecko zostawiło rower przed sklepem, kupiło sobie napój, wyszło, a roweru już nie było. Proszę bardzo.
– Jutro pojedziesz z nami kupić nowy – powiedział mój mąż do siostry.
Myślicie, że się zgodziła? Nie. Powiedziała, że nie ma pieniędzy, ale że kiedyś odkupi rower.
– Co chcecie kupić jutro? – teść i mąż szwagierki zapytali mnie na głos, kiedy wrócili z sauny i usłyszeli kłótnię mojego męża.
Wtedy okazało się, że o kradzieży roweru oprócz samej szwagierki wiedziało dziecko, któremu kazano milczeć, oraz teściowa. Mężczyźni nic nie wiedzieli.
– Oczywiście, jutro pójdziemy i kupimy – powiedział mąż szwagierki.
Następnego dnia rower został kupiony. Ukłony dla jej męża. Jako bonus, powiedział, że jego żona próbowała nakłonić ojca do przeniesienia naszych rzeczy z garażu, ale nie udało jej się. Niezła z niej kobieta, prawda?
Och, nie mogę się doczekać nowego mieszkania, żebyśmy mogli wszystko przenieść. Mam nadzieję, że szwagierka jest na tyle mądra, że nie będzie więcej grzebać w naszych rzeczach.
Napisane na podstawie słów Katarzyny.