Parę dni temu teściowa zadzwoniła z pytaniem: „Pojawiły się listy?”.
Listy dotyczące renowacji i relokacji mieszkańców naszego osiedla miały zostać opublikowane 30 czerwca, ale stołeczny ratusz ponownie nie zdążył wszystkich policzyć i przesunął ich publikację na koniec roku.
Dlaczego mnie to nie dziwi!
Powiedziałam o tym teściowej. Ucieszyła się: „To dobrze, nadal nie zgromadziliśmy pieniędzy. Oszczędzasz, prawda?».
„Oszczędzam, przecież kupujemy mieszkanie” – odpowiedziałam.
“No i świetnie, musimy przecież dokupić trójkę”
„Dokupić trójkę” – to dopłacić kilkaset tysięcy ratuszowi przy przesiedlaniu, aby zamiast naszego małego mieszkania dostać nie jednopokojowe, ale trzypokojowe.
Wydaje się, że przestronne mieszkanie jest dobrą rzeczą, ale w tym przypadku istnieje wiele tłustych „ale”.
W tym pokoju zameldowani są teściowa, mój mąż, jego córka z pierwszego małżeństwa, nasz syn, brat mojego męża i jego córka. Po przesiedleniu wszyscy pójdą „pociągiem” do nowego mieszkania, a po prywatyzacji staną się prawowitymi właścicielami udziałów.
Teściowa chce zainwestować swoje pieniądze w „dokupienie” metrów kwadratowych, abyśmy przeprowadzili się do niej, a następnie dopiero rozwiązali problem z naszym mieszkaniem.
Nasze pieniądze obiecuje oddać, jak zgromadzi. Tylko że ja mam 31 lat, mój mąż 36 w lipcu, a dziecko idzie do szkoły za 2 lata.
W przyszłym roku planowaliśmy przeprowadzić się do własnego dwupokojowego mieszkania.
Rozumiem, że teściowa chce, aby synom w spadku pozostały trzypokojowe mieszkania (to, w którym teraz mieszkają rodzice męża i to przyszłe), ale dlaczego wydaje mi się, że ja jestem na przegranej pozycji?