Tę historię opowiedział mi kolega. Nie było możliwości wysłuchania drugiej strony, więc nie mogę ręczyć za jej stuprocentową prawdziwość i rzetelność.
Janek tym roku skończył 40 lat. Gdzieś w młodości zostawił krótkie nieudane małżeństwo, a w tym roku zmarł jego ojciec – jedyna bliska mu osoba. Oczywiście byli przyjaciele, były też liczne dziewczyny. Janek był przystojnym mężczyzną, poza tym nie był głupcem i nie był nudziarzem – ciekawie było z nim obcować.
Ale teraz, po śmierci ojca, szczególnie dotkliwie odczuwał własną samotność – samotność wśród ludzi. A myśl „dość, mam już dość” wkradała się do jego głowy z godnym pozazdroszczenia uporem.
Jego rówieśnicy z zapałem zamieszczali na portalach społecznościowych zdjęcia z uroczystości rodzinnych, chwalili się plonami cukinii wyhodowanymi na wsi i donosili o sukcesach swoich dzieci, z których część ukończyła już szkołę i poszła na studia.
Mężczyzna starał się jak najszybciej przewijać takie zdjęcia, prychając pogardliwie na „burżuazyjne radości” lub śmiejąc się z komentarzy typu „moja piękna żona” przy zdjęciach przeciętnych kobiet z nadwagą.
Zawsze było to śmieszne i niedorzeczne, ale teraz z jakiegoś powodu to wszystko wywoływało nie śmiech, nie oszołomienie, ale… nie potrafił nawet poprawnie sformułować myśli. Wiedział tylko, że chce mieć rodzinę i dzieci. Nadszedł czas.
Jakby na zamówienie, mniej więcej w tym czasie, wprowadzono do jego działu nową pracownicę. Nie była całkiem młodą dziewczyną – coś koło trzydziestki – ale nie wyglądała na swój wiek.
Miała smukłą, młodą sylwetkę, duże oczy i bujne, falujące włosy sięgające łopatek. Nigdy nie była mężatką, ale planowała w najbliższym czasie mocno zająć się tą sprawą – wieść o tym rozeszła się błyskawicznie nie tylko po dziale, ale i po całej firmie.
„Pourquoi pas?” – Janek pomyślał i zaprosił Ilonę do kina. Zgodziła się szybko i bez fałszywej kokieterii.
Nie spieszył się. Ważne było dla niego, by dowiedzieć się, jaką jest osobą – owszem, było pragnienie, ale czy na samym pragnieniu można zbudować rodzinę?
Nie zaprosił jej więc do siebie, nie zaprosił w odwiedziny – spotykali się na neutralnym gruncie: w kawiarni, kinie, teatrze, próbując się poznać, zrozumieć, jakie mogą być ich wspólne zainteresowania, co lubią, a co ich drażni.
Po jakimś miesiącu Janek wyczuł, że naprawdę zakochał się w Ilonie i poczuł, że jej też na nim zależy. Idąc z nią jeszcze raz do domu, postanowił się przełamać i spróbował ją pocałować.
Jednak dziewczyna stanowczo cofnęła się: „Przepraszam, nie mogę tak szybko. Potrzebuję trochę czasu. Możesz się obrazić, ale ja nie jestem obecnie dostępną młodą damą. Muszę mieć stuprocentową pewność…” – nagle zarumieniła się uroczo i bez pożegnania zniknęła na klatce schodowej.
Nie trzeba dodawać, że teraz uczucia Janka rozgorzały z nową energią. Czy obudził się w nim łowca, tropiący swoją ofiarę, czy duma z godnego zachowania dziewczyny, czy nawet coś z dzieciństwa – zakazany cukierek wydaje się smaczniejszy i bardziej pożądany.
Zakochany „popłynął” na dobre i podwoił swoje wysiłki, aby zdobyć kobietę swojego serca. Minęły kolejne dwa miesiące.
I wtedy nagle w pracy nastąpiła zmiana kierownictwa. Naczelnik i zastępca naczelnika wydziału zostali „odesłani na emeryturę”. Nowy szef zarządził, by znaleźć w jego zespole „zastępcę”.
Na wydziale zapanował szał – wszyscy byli zdenerwowani i baczniej się obserwowali. Wyniki tej obserwacji były nieoczekiwane i jak każda plotka w zamkniętym zespole, natychmiast dotarły do wszystkich pracowników.
Pracownik, który miał zwyczaj cicho pukać i szybko wchodzić do biura, zobaczył nowego szefa trzymającego za rękę Ilonę, która siedziała w niedopuszczalnej odległości od niego. Szybko zabrała rękę, zarumieniła się i opuściła wzrok.
Późnym wieczorem, kiedy wszyscy poszli już do domu, sprzątaczka zauważyła szefa, namiętnie obejmującego Ilonę wprost na schodach.
A wczesnym rankiem na parking podjechał szef, a z auta sprytnie wyskoczyła Ilona. On siedział przez jakiś czas, podkręcając głośną muzykę.
Janek nie chciał w to wierzyć, bał się zapytać o wszystko dziewczynę – bo jeśli to tylko plotki, to bardzo by ją to zabolało, jednak niepewność była nie do zniesienia i zawołał Ilonę na rozmowę.
Ku jego wielkiemu zdumieniu, dziewczyna nie była wcale zakłopotana: „Przepraszam, Janku. Ale takie jest życie. Było mi z Tobą dobrze, ale czas pomyśleć o rodzinie i karierze. Szef jest w stanie dać mi jedno i drugie. Jest w trakcie rozwodu z żoną, obiecał, że da mi stanowisko zastępcy. Nie obrażaj się. Jeszcze wszystko i u Ciebie się ułoży”.
Ku zaskoczeniu Ilony plotki o rozwodzie okazały się nieprawdziwe, a szef zatrudnił najstarszą kobietę w dziale o ogromnym doświadczeniu i ogromnym autorytecie w zespole, na stanowisko swojego zastępcy.
Wkrótce potem zawiedziona Ilona odeszła z pracy. Wrócić do Janka nawet nie próbowała – pewnie zdała sobie sprawę, że nie ma drogi powrotnej. Tego się nie wybacza.