Kobieta otwiera drzwi, radośnie wdycha zapach świeżo upranych poszewek na poduszki, jakby to był zapach perfum i wkłada je do koszyka, który powinna mieć każda porządna kobieta z perfekcyjnym makijażem na dzień.
Kobieta bez wysiłku wiesza olśniewający biały koc, z lekkim rozmarzonym uśmiechem, jakby koc zaprosił ją na tygodniowe wczasy.
Reszta prania kołysze się na wietrze, świeci słońce, a trawa spokojnie rośnie.
Wszyscy się uśmiechają.
Ale w rzeczywistości nie wygląda to w ten sposób.
Gdyby reklama była prawdziwa, wyglądałoby to tak:
Upał dnia. Kobieta stoi w kuchni, na kuchence gotuje zupę, a na rękach trzyma dziecko.
Kobieta idzie do łazienki, aby umyć dziecko z owsianki, którą wysmarowało twarz, jakby był to krem z filtrem przeciwsłonecznym. Kobieta jedną ręką odkręca kran, drugą bierze mydło, po czym sięga po ręcznik.
Jej wzrok pada na pralkę.
– Och, zapomniałam – wykrzykuje, przypominając sobie o wczorajszym praniu.
Znowu zapomniała powiesić ubrania.
Głos lektora mówi:
„Wiemy, jak bardzo jesteś zmęczona i rozumiemy, że nie pamiętasz wszystkiego.
Dlatego w naszym nowym modelu pojawiły się dwie nowe funkcje: „wypłucz wczorajsze pranie” i „to wszystko trzeba uprać po raz kolejny!”. Idealne rozwiązania na pranie leżące od wczoraj.
Nie martw się, zdarza się to każdemu!
Po prostu kliknij odpowiedni przycisk i wszystko będzie dobrze”.
Kamera odchodzi.
Widzimy ogólny plan.
Mama siedzi na podłodze obok łazienki, a robot przynosi jej szklankę wody. Każdy chciałby oglądać taką reklamę.
Wszystkie zmęczone matki świata będą chciały kupić pralkę lub robota, który je ZROZUMIE i NIE OCENI.
Sprzedaż byłaby fantastyczna!
Mówię to jako matka na urlopie macierzyńskim.