W wieku dwudziestu siedmiu lat zostałam matką zastępczą dla dwójki dzieci. To naprawdę ciężka praca.

– Od teraz będziecie mieszkać tutaj. – powiedziałam, otwierając drzwi do dziecięcego pokoju

Dwaj chłopcy patrzyli na mnie z wyraźnym niedowierzaniem i rezerwą.

– Rozgośćcie się a potem zejdźcie do nas na kolację. – dodał mój mąż

Gdy znaleźliśmy się sami w kuchni nie wytrzymałam i szepnęłam:

– Nie są do siebie w ogóle podobni. Mają różnych ojców?

– Tak, mówiłem Ci o tym wcześniej. Zapomniałaś? – odparł

Oczywiście, wyglądało na to, że zapomniałam. Po tym wszystkim, od kiedy chłopcy trafili do domu dziecka, a mój mąż wyraził chęć adoptowania ich, żyłam w ciągłym stanie napięcia.

W środku zgadzałam się z decyzją i opinią Andrzeja. To byłoby nieludzkie gdyby dzieci mając rodzinę trafiłyby do sierocińca ale jednocześnie bałam się. Miałam dopiero dwadzieścia siedem lat. Nie mogłam wyobrazić sobie zostania w tym wieku matką zastępczą. Myślałam, że sobie nie poradzę a cała sytuacja będzie dla mnie nie do zniesienia.

– Andrzeju, nie jesteś nawet wujkiem dla chłopców. Ich mama była tylko Twoją daleką kuzynką, czy nie miała bliższej rodziny? – zapytałam

– Miała. Właściwie ma. Brata Aleksandry. On jednak nie ma warunków by zająć się dziećmi. W dodatku jego żona się na to nie zgadza. – odparł Andrzej ponuro

– Ale ja też nie jestem na to gotowa. Niedawno kupiliśmy i wyremontowaliśmy ładny apartament z dwiema sypialniami. Byłam taka szczęśliwa. Miałam w planach kupić meble, zaprojektować nam ładniejszą sypialnię. A teraz jesteśmy w tym momencie i nie mamy już szans na piękną sypialnię. – powiedziałam rozżalona

– Jesteśmy w tym razem, Marianno. Mamy siebie. Moja kuzynka nie miała takiego wsparcia. Była samotną matką. Poradzimy sobie. – próbował pocieszyć mnie mąż – Nikt nie spodziewał się, że to wszystko się wydarzy. Była aktywna i zdrowa. Atak serca zaskoczył wszystkich.

Najpierw dzieci – Antoni i Wojciech – zostali zabrani przez babcię. Wkrótce jednak ciężko zachorowała i chłopców zabrała opieka społeczna.

W związku z tym na początku była nadzieja, że po wyzdrowieniu kobiety, dzieci wrócą do niej. Tak się jednak w końcu nie stało.

To właśnie wtedy mój mąż zdradził mi, że chciałby byśmy zaadoptowali chłopców. Zdążył już ich polubić bo z uwagi na podróże służbowe do sąsiedniego województwa czasem nocował u ich matki, która miała tam mieszkanie. Dzieci także go uwielbiały.

*****

Najtrudniejsze dla nas wszystkich były pierwsze dni. Dzieci traktowały nas jak obcych i posłusznie wykonywały wszystkie polecenia. Zaskoczyło mnie, że zachowywały się tak także w stosunku do mojego męża.

– Bądź cierpliwa, kochanie. Daj im czas. Dzieci przyzwyczają się do nich i wtedy wszystko zacznie wyglądać inaczej. Zbliżymy się do siebie. – pocieszał mnie Andrzej

Wtedy muszę przyznać, że pomyślałam:

– „Oczywiście, przecież Tobie jest łatwo tak mówić! W końcu wcale nie bywasz w domu!”

Po jakimś czasie nasze oszczędności zaczęły się kurczyć więc Andrzej znalazł sobie drugą, dodatkową pracę. Dodatkowo, zbliżał się nowy rok szkolny, a chłopcy potrzebowali nowych książek, przyborów, mundurka i butów. Starszy – Antoni – miał iść do drugiej klasy, a młodszy – Wojciech – do pierwszej. Lista wszystkich wydatków zajęła mi ponad dwie strony.

Dzieci zachowywały się biernie wobec wszystkich propozycji przedmiotów czy przyborów do szkoły. Zgadzały się, nie protestowały i w ogóle nie okazywały żadnych emocji. Po jakimś czasie nie mogłam tego znieść i nakrzyczałam na Antoniego. Oczy chłopca natychmiast wypełniły się łzami i pięści zacisnęły.

– Pani w sierocińcu powiedziała nam, że musimy być bardzo posłuszni i zawsze się z Wami zgadzać. Inaczej oddacie nas znów do domu dziecka. – wykrztusił Antoni przez łzy

– To kompletna bzdura! – powiedziałam zaskoczona – Będziecie z nami mieszkać aż dorośniecie i sami zdecydujecie, że chcecie się wyprowadzić. Pamiętaj o tym zawsze, dobrze?

Chłopiec kiwnął głową i uśmiechnął się przez łzy. Po raz pierwszy od dawna.

– Nikomu Was nie oddamy. – dodałam przytulając dzieci

Od tego czasu sytuacja w naszym domu zaczęła znacząco się poprawiać.

*****

Tego dnia od rana byłam bardzo zajęta różnymi obowiązkami domowymi. Wykończyło mnie to więc po wszystkim padłam bez siły i natychmiast usnęłam.

Andrzej i chłopcy starali mi się pomóc ale ja ciągle zastanawiałam się jak inne kobiety radzą sobie z dwójką lub większą ilością dzieci.

Czas mijał, a chłopcy dorastali przechodząc z klasy do klasy. Byli ze sobą bardzo związani i zawsze bronili siebie we wszystkich konfliktach, także tych szkolnych.

W momencie gdy Antoni kończył szóstą klasę, w progu naszego domu stanęła niespodziewanie babcia chłopców. Gdy czekaliśmy na jej zapowiedzianą wizytę dzieci zaskakująco mocno zaczęły się stresować.

Antoni by pokrzepić młodszego brata wziął go za rękę i powiedział:

– Nie bój się, babcia nie będzie tu długo. Przecież zawsze śpieszy się do pracy.

Kobieta robiła wrażenie bardzo zadbanej i inteligentnej kobiety. Jej wizerunek mocno odbiegał od tego, którego się spodziewałam – spokojnej, zmęczonej chorobą staruszki. Po rozdaniu prezentów wnukom od razu zaznaczyła, że przyszła tylko na moment gdyż jest dziś bardzo zabiegana.

– Nie będę tracić czasu, Marianno. – zwróciła się do mnie

Byłam bardzo zdezorientowana. Pamiętając moje rozmowy z Andrzejem o schorowanej babci nie umiałam pogodzić tego z kobietą, która właśnie siedziała na przeciwko mnie. Spodziewałam się, że razem, przy herbacie i cieście, porozmawiamy o sukcesach chłopców i tym, co u nich słychać. Zamiast tego kobieta zdecydowała się jedynie na szybką herbatę i od razu zaczęła:

– Wiem jak musi Ci być ciężko Marianno. Wzięłaś na siebie ogromny obowiązek, zabierając dzieci z sierocińca. – powiedziała, przyglądając mi się uważnie – Jesteście jeszcze młodą rodziną, a tu jest tak wiele zmartwień. Jestem Wam wdzięczna za opiekę nad dziećmi.

Kiwnęłam głową nie do końca rozumiejąc co właśnie kobieta próbuje mi przekazać.

– Jestem już gotowa by zabrać Antoniego do siebie. Wszystko przygotowałam, chcę wysłać go do szkoły wojskowej. – kontynuowała

– Ale jaka szkoła? Jak to szkoła? Chcesz rozdzielić braci? – zapytałam osłupiała

– Cóż, jestem najbliższą rodziną dla chłopców. Poza tym Antoni będzie mógł przyjeżdżać do Was na wakacje. – odparła zuchwale

– Nie chcemy zmieniać naszego życia. Przyzwyczailiśmy się do chłopców, a oni do nas. To ich dom. – zezłościłam się

– A planujesz mieć jeszcze własne dzieci, Marianno? – w głosie kobiety wyczuwało się sztuczną troskę

– Dlaczego o to pytasz?

– Jak to dlaczego? Jesteście tacy młodzi, a chłopcy nigdy nie uznają Waszych dzieci za swoje rodzeństwo. Zgódź się na moją propozycję.

– Nie! Dzieci zostają z nami i to moje ostateczne słowo. – powiedziałam stanowczo i wstałam gwałtownie

Po tym poczułam nagłe mdłości i zawroty głowy przez co lekko się zachwiałam.

– Cóż, w takim razie porozmawiam o tym z Andrzejem. – powiedziała babcia chłopców, patrząc na mnie znacząco – W końcu to on jest prawnym opiekunem moich wnuków.

Po tych słowach skierowała się do wyjścia.

*****

W kolejnym tygodniu żyłam jak w transie. Codziennie, już po przebudzeniu, miałam ochotę wrócić znów do łóżka. Nie miałam na nic siły i stałam się niemiła i drażliwa.

Andrzej widząc mój stan zabrał mnie do lekarza.

– Gratuluję! Jest Pani w ciąży! To już dziewiąty tydzień. – poinformował mnie lekarz

Byłam naprawdę zaskoczona tą wiadomością. W końcu mieliśmy już dwójkę dzieci i nie wiedziałam jak poradzimy sobie z tą sytuacją.

Okazało się jednak, że Andrzej i chłopcy zareagowali na tę wieść niezwykle pozytywnie, okazując mi jeszcze więcej troski i opieki. To mnie uspokoiło.

Gdy byłam już w szóstym miesiącu ciąży otrzymałam list.

– To od babci chłopców. – powiedział Andrzej, wręczając mi kopertę

Nie miałam pojęcia czego jeszcze może chcieć od nas ta kobieta. Rozważałam nawet nie otwieranie listu i wyrzucenie go do kosz. Ciekawość jednak wygrała.

„Drodzy Marianno i Andrzeju! Dowiedziałam się, że spodziewacie się nowego członka Waszej rodziny. Gratuluję! Powiem szybko – wiem, że w Waszym obecnym mieszkaniu byłoby Wam ciasno w piątkę. Postanowiłam więc oddać Wam moje mieszkanie, sama przeprowadziłam się do innego domku na przedmieściach. Mieszkanie jest duże i jasne, jestem pewna, że Wam się spodoba. Możecie korzystać z niego według uznania, skontaktujcie się jednak z moim prawnikiem by mógł oficjalnie je Wam przekazać. Powodzenia.”

Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Następnego dnia mój mąż udał się do prawnika by załatwić formalności. Okazało się wtedy, że babcia chłopców nie tylko dała nam mieszkanie ale także założyła swoim wnukom konta oszczędnościowe na które wpłaciła środki.

Trzy miesiące później urodziłam i prosto ze szpitala Andrzej zawiózł mnie do nowego mieszkania. Było tam dużo miejsca dla nas wszystkich. Z czasem nasze relacje babcią chłopców uległy poprawie a ona zaczęła bardziej interesować się dziećmi a nawet spędzać z nimi czas.

Ja także zmieniłam się po narodzinach naszej córki. Patrząc na Antoniego, Wojciecha i Ewelinę nie mogłam wyobrazić sobie jak mogłam żyć bez dzieci. Byliśmy razem szczęśliwi.

Oceń artykuł
Twoja Strona
W wieku dwudziestu siedmiu lat zostałam matką zastępczą dla dwójki dzieci. To naprawdę ciężka praca.