Wtedy wydawało mi się, że nie potrzebuję do szczęścia jego pieniędzy, więc zatrzasnęłam drzwi i zamieszkałam z Olkiem. Jak bardzo się myliłam!

Mam w portfelu jedynie dwadzieścia złotych przed wypłatą. Czasami widzę siebie z boku i nie rozumiem: kiedy bogata dziewczyna zamieniła się w puszystą kobietę z dwójką dzieci i mężczyzną, którego nie obchodzi skąd wziąć pieniądze.

Poznaliśmy się na imprezie mojego narzeczonego. On był kelnerem, a ja byłam narzeczoną organizatora uroczystości. Nasi rodzice byli współwłaścicielami dość dużej firmy, a my, ich dzieci, musieliśmy stać się rodziną, aby odziedziczyć ten biznes.

Wszystko poszło zgodnie z planem, ale między nami nie było miłości. Nie każda dziewczyna marzy o takim związku. Mój ówczesny narzeczony nie myślał, że musi się w jakikolwiek sposób o mnie starać. Lubił mnie, ale ślub był zaplanowany dziesięć lat temu, więc spokojnie podążał ścieżką ułożoną przez rodziców i nie myślał o niczym.

Tego wieczoru poszłam do kuchni po wodę, gdzie spotkałam mojego obecnego męża, który był kelnerem. Porozmawialiśmy przez przypadek. Opowiedział mi o swojej matce, która jest chora i o tym, że rzucił szkołę, by zarobić. Rozmawialiśmy ukradkiem do rana, a potem zaczęłam się z nim spotykać.

Sześć miesięcy później zaprosiłam go do naszego domu i oznajmiłam rodzicom o zbliżającym się ślubie. Byłam szczęśliwa, wierzyłam, że podzielą się ze mną tą radością. Jednak mój ojciec powiedział, że nie po to pracuje tak ciężko, aby przekazać swój majątek nieznajomemu.

– Będę Ci błogosławił, ale nie otrzymasz od nas ani grosza – to były jego ostatnie słowa.

Wtedy wydawało mi się, że nie potrzebuję do szczęścia jego pieniędzy, więc zatrzasnęłam drzwi i zamieszkałam z Olkiem. Jak bardzo się myliłam!

Mieszkaliśmy z jego matką w małym dwupokojowym mieszkaniu. Nie jadłam już sera szwajcarskiego na śniadanie. O tuńczyku, stekach i innych można było tylko pomarzyć.

Byłam cierpliwa. Teściowa nauczyła mnie robić kotlety z kapusty, żeby wyglądały jak mięso. Olek wciąż pracował, ale przynosił grosze. Pobraliśmy się na miesiąc przed przyjściem na świat naszych bliźniaków.

Moi rodzice całkowicie wymazali mnie z życia. Moja mama powiedziała, że ​​gdybym do nich przyszła i powiedziała, że żałuję, to mi wybaczą i przyjmą, ale nie chciałam ich przepraszać. Przyznać się do swoich błędów? Nie! Co więcej, uważam, że sami powinni pomóc nam z pieniędzmi i opieką nad wnukami.

Czy kocham mojego męża? Szczerze mówiąc, nawet nie wiem. Chciałabym pójść do pracy, ale nie mogę tego zrobić. Dzieci potrzebują opieki, bo są jeszcze małe, a teściowa jest chora.

Niedawno dzwonił mój były narzeczony, by zapytać co u mnie. Nie wiem, co się ze mną stało, ale kiedy zaprosił mnie do restauracji, zgodziłam się bez wahania.

Spotykamy się od trzech tygodni. Złożył mi propozycję ślubu, ale ma tylko jeden warunek – zostawię synów Olkowi. Będę płaciła alimenty, ale w naszym nowym domu nie będzie tych dzieci.

Wstydzę się, ale myślę nad tym coraz poważniej. W każdym razie alimenty byłyby kilka razy większe, niż mój mąż zarabia dotychczas. Byłoby lepiej dla nich i dla mnie, a dzieci nie mają nawet dwóch lat. Prawdopodobnie mnie nie zapamiętają, tym lepiej.

Przecież to od matki zależy, jak zaopiekuje się dziećmi, nawet w ten sposób. Cóż, co zrobić, jeśli po prostu nie ma innego wyjścia?

Oceń artykuł
Twoja Strona
Wtedy wydawało mi się, że nie potrzebuję do szczęścia jego pieniędzy, więc zatrzasnęłam drzwi i zamieszkałam z Olkiem. Jak bardzo się myliłam!