Czasami zdarzają się niezwykłe historie, nawet gdy po prostu wychodzisz z psem albo wynosisz śmieci.
To początek historii.
Założyłem psu smycz, wziąłem śmieci i wyszedłem. W pobliżu następnego bloku zobaczyłem małą zdezorientowaną dziewczynkę. Nie miała więcej niż osiem lat. Szła z trzema ogromnymi workami na śmieci i psem.
„Och, coś nas łączy” – pomyślałem.
Byłem zaskoczony. Dziecko było niskiego wzrostu i dość drobne, pies również był mały, nie rozmiarem, ale wiekiem, trzy – czteromiesięczny labrador. Jednak w tak młodym wieku te psy bywają już całkiem duże. Wiem to, bo sam mam psa dużych rozmiarów i już jako szczeniak był sporych rozmiarów.
Pies ciągnął dziewczynkę z boku na bok, wsuwał nos do worków, znowu ciągnął. Nawet ja, dorosły człowiek, nie zaryzykowałbym wynoszenia tylu śmieci i spaceru z takim niegrzecznym psem.
Kiedy szedłem i oglądałem ten widok, dogoniła mnie pewna kobieta i zatrzymała się:
– Idziesz wyrzucić śmieci? Pomóż tej dziewczynce – powiedziała tonem, który nie sugerował sprzeciwu, po czym odwróciła się i poszła w przeciwnym kierunku.
Nieznajoma obejrzała się jeszcze kilka razy, sprawdzając, czy zrozumiałem jej instrukcje.
W tym czasie szczeniak uciekł dziewczynce, podarł worek na śmieci, wyciągnął resztki i zaczął je z przyjemnością jeść.
W takich przypadkach potrzebna jest natychmiastowa reakcja. Każdy odpowiedzialny właściciel psa wie, że zwierzęta nie mogą jeść resztek ze śmieci.
Dziewczynka wybuchnęła płaczem, nie wiedząc, co robić. Śmieci były rozrzucone na asfalcie, a pies jej nie słuchał.
– Pomóc Ci? – złapałem szczeniaka i wyciągnąłem kość z jego ust.
– Tak – szlochała dziewczynka.
– Nie martw się, teraz zbierzemy śmieci i wszystko będzie dobrze! – zbierając resztki z asfaltu, uspokoiłem dziecko. – Czy ta kobieta, która jest tam w oddali to Twoja matka?
– Tak – powiedziała.
– No dobrze, przynieś tu worki, bo są ciężkie i nie dosięgniesz do kosza. Ja zajmę się tym, a Ty pilnuj psa, bo zdążył już ciągnąć Cię na drugą stronę ulicy. Biegnij do domu, tylko bądź ostrożna!
– W porządku! – szczęśliwa dziewczynka pociągnęła za smycz i pobiegła.
Wyrzuciłem śmieci dla siebie i dla tego dziecka. W drodze powrotnej zdałem sobie sprawę, że gdybym wiedział, inaczej rozmawiałbym z tą nieznajomą kobietą, która mnie zaczepiła.
Nie dość, że wysłała córkę na drugą stronę ulicy z ogromnymi workami na śmieci, to jeszcze z niegrzecznym psem, a na dodatek kazała mi pomóc jej dziecku. Ani „dziękuję”, ani „proszę”, po prostu „pomóż jej!”
Wydała rozkaz i zajęła się swoimi sprawami.
Oczywiste jest, że nie zostawiłbym dziecka, a nawet pomógłbym bez jej prośby, ale jakże denerwują mnie ludzie, którzy myślą, że wszyscy są im winni pomoc.