„Zabiorę lodówkę do swojego pokoju”.

Kiedy dorosłe dzieci mieszkają pod jednym dachem z rodzicami, niewielu udaje się całkowicie uniknąć problemów. Najlepiej jest unikać wspólnego zamieszkiwania, zwłaszcza gdy rodzice są jeszcze młodzi.

Nie wszystkim jednak udaje się rozwiązać problem mieszkaniowy w taki sposób, by móc mieszkać osobno i spotykać się z ukochanymi krewnymi w weekendy czy na spotkaniach rodzinnych.

Od kilku lat jestem świadkiem permanentnego konfliktu, w którym żyją nasi dalecy krewni – moja trzecia kuzynka 63-letnia i jej 42-letni syn. Mieszkają w tym samym domu, a ich współistnienie wywołuje u obojga wiele negatywnych emocji.

Ciotka bardzo wcześnie została wdową – w wieku 33 lat. Jej syn miał wtedy 12 lat, a córka rok. Trudno im było przeżyć nagłą śmierć głowy rodziny, tym bardziej, że było to w 1990 roku, a więc w czasach niełatwych pod każdym względem. W tym czasie mieszkali w Krakowie, dokąd przyjechali pięć lat wcześniej, aby zarobić pieniądze.

Ciotka szybko zrozumiała, że nie będzie jej łatwo przetrwać samej z dwójką dzieci.

Przewinęło się u niej kilku „współlokatorów”, co nastoletni syn odebrał jako zdradę pamięci o ojcu. Jego relacje z matką zaczęły się już psuć i do dziś nie może jej wybaczyć tych desperackich prób przetrwania ciężkich lat 90-tych.

W 1996 r. wstąpił do wojska, a jego matka, zakochawszy się w innym kandydacie do jej ręki i serca, przeniosła się do jego rodzinnego miasta. Oczywiście, dwa lata później syn również wrócił pod skrzydła matki, czego do dziś bardzo żałuje.

Nadal kocha Kraków i jest pewien, że gdyby tam został, jego życie byłoby o wiele szczęśliwsze. Ale nikt go wtedy nie pytał o zdanie, musiał mieszkać z matką, jej nowym mężem, młodszą siostrą i nowonarodzonym bratem w jednym domu.

Tak, moja ciotka w wieku 41 lat urodziła dziecko z mężczyzną, którego wtedy kochała.

Przy wszystkich swoich zaletach nowy mąż miał wadę, która sprawiała, że życie rodziny było piekłem – miał słabość do alkoholu i gwałtownych zachowań w stanie nietrzeźwości.

Starszy syn musiał wstawiać się za matką, chroniąc ją przed pięściami pijaka. Wkrótce „ojciec”, wbrew swojej woli, opuszcza dom i zapija się na śmierć.

Syn poznaje dziewczynę, pobierają się, wynajmują mieszkanie, mają dwóch synów, którzy mają rok. Małżeństwo nie trwało jednak długo i rozwiedli się pięć lat później. Wraca do matki, a jego żona i dzieci zostają w wynajętym mieszkaniu.

Przez ostatnie kilka lat życie matki i syna pod jednym dachem przypominało raczej ciągłą zimną wojnę. Jestem w kontakcie z obojgiem, więc dobrze wiem, jakie mają do siebie pretensje.

Syn uważa, że matka zniszczyła mu życie, bo od 12-13 roku życia był praktycznie zdany na siebie, skończył tylko podstawówkę, a po szkole podjął pracę jako uczeń mechanika samochodowego i sam się utrzymywał.

Wciąż ma pretensje, że matka zapewniła jego siostrze wykształcenie, dzięki czemu nie ma ona problemów finansowych: pracuje w banku w Warszawie, wyszła za mąż i razem z mężem spłacają kredyt hipoteczny za mieszkanie i biorą kredyt na samochód. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko jej się ułożyło.

Ciotka ma swój własny zestaw roszczeń. Jej dorosły syn jest praktycznie na jej karku. Ciągle traci pracę, bo nie może jej utrzymać dłużej niż pół roku, nie umie się dostosować i ciągle popada w konflikty.

Nie partycypuje finansowo w utrzymaniu domu, ani w płaceniu rachunków za media. Kategorycznie odmawia wyprowadzki do wynajętego mieszkania: nie ma na to pieniędzy i uważa, że nie musi się nigdzie wyprowadzać, bo dom pierwotnie należał do jego ojca.

W ramach protestu ciotka pilnuje, by syn jadł tylko to, co sam zarobi. Garnek ze świeżo ugotowaną zupą chowa w kuchennej szafce, skrupulatnie rozlicza się z prowiantu, który znajduje się w lodówce, a ostatnio, podczas kolejnej afery, obiecał zabrać lodówkę do swojego pokoju.

Rozumiem ją. Dorosły człowiek nie stara się o stały dochód, dorywczo zarobi na swoje zachcianki, ale nie popracuje za ciężko – zarabia na benzynę, papierosy i puszkę piwa – i to wszystko, zmęczony.

W krótkich okresach rozejmu pomaga matce w ulepszaniu podwórka: wytycza ścieżki, spawa i naprawia ogrodzenie. Naprawia też instalacje wodno-kanalizacyjne, elektryczne i tak dalej. Częściej jednak w ich domu dochodzi do napiętej sytuacji, kiedy w powietrzu unosi się po prostu wzajemna niechęć.

To jest trudne dla nich obojga.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
„Zabiorę lodówkę do swojego pokoju”.