Spotkałam przyjaciółkę – przyjaźniłyśmy się w pracy, ale jak to często bywa, nie wszyscy nasi dawni znajomi z pracy nadal się spotykają. Życie rozrzuciło każdego gdzie popadnie.
Ale zarówno ona, jak i ja zostałyśmy w naszym rodzinnym mieście. Ja znalazłam ciekawą pracę w moim zawodzie, a ona została, by uczyć.
Jest miłą, urokliwą kobietą, bardzo inteligentną, powściągliwą, skromną. Często spotykam ją z jakimś mężczyzną. Wygląda na to, że się pobierają, mimo że nie są już młodzi.
Każde z nich ma za sobą przykre doświadczenia z życia rodzinnego, ale oboje rozstali się z małżonkami tak dawno, że trudno to sobie przypomnieć. Oboje są bezdzietni. Widać, że się dobrali.
On również jest powściągliwy, mało rozmowny, bardzo pozytywny, niepijący. Moim zdaniem nudny, ale to nie mnie ma odpowiadać.
Często spotykam ich na przystanku autobusowym – jeżdżą razem na jego działkę. Powiedziała mi, że zostawił mu ją dziadek. Są tam kwietniki i warzywniak.
Działka nie służy dla relaksu. Nie ma tam żadnych altan, żadnych hamaków. Jego zdaniem, do odpoczywania jest dom, a nie działka letniskowa. Tutaj się pracuje. Uprawia ziemniaki i cebulę. Przyjaciółka ledwo wybłagała pozwolenie na posadzenie kwiatów, przynajmniej jednorocznych.
– Nie będziesz rządziła w cudzym domu!
Już sobie wyobrażam, jak ona się tam czuła: wszystko pod kontrolą. Ja bym nie umiała, ale nikt mnie nie pyta.
Powiedziała mi, że partner sugerował wspólne zamieszkanie i sformalizowanie związku, gdyby była przeciwna konkubinatowi, ale ona wciąż to przeciągała.
Raz spotkałam go samego na przystanku autobusowym na początku maja, innym razem… wpadłam na nią, ale nie od razu poznałam ją w masce. Sama do mnie krzyknęła, bo nie noszę maski, nie mogę. Moje ciało opiera się temu.
Zatrzymałyśmy się pod drzewem i nie mogłyśmy się nagadać. Oczywiście, pierwsze słowa dotyczyły spraw osobistych, nie mogłyśmy rozmawiać tylko o wirusie! Potem powiedziała mi, że zerwała ze swoim ukochanym. Oto jej historia.
– Wiesz, to naprawdę otworzyło mi oczy. Wcześniej byłam ślepa. Życie składa się z małych rzeczy, podobnie jak związki. Pamiętaj! A u nas te małe rzeczy też się zdarzały. Ale…
Byliśmy na jego działce. Wiesz, to na przedmieściach, tuż przy autostradzie. A obok przejeżdżali jego krewni. Mówił o nich – jest ciotka, jest siostrzeniec – gdzieś jadą.
Oni, oczywiście, spieszyli się, nawet nie weszli do domu, tylko wysiedli z samochodu i rozmawiali z nim przy bramie – o pracy, o jakichś ciotkach. Szybko odjechali, żegnając się dopiero z auta:
– Pobieracie się?
– Nie – brzmiała jego szybka odpowiedź. – A ja stałam obok niego…
Pojechali dalej.
Wszystko natychmiast znalazło się na swoim miejscu. A co najważniejsze, zrozumiałam, jakie jest moje miejsce w jego życiu, w jego domu i w ogóle. Nawet mnie nie przedstawił! To tak, jakbym po prostu tam stała i nie była warta uwagi.
I wtedy nagle sobie przypomniał, zaczął tłumaczyć, kto to był, skąd oni są… I że odjechali bardzo szybko, że nie zdążył nic powiedzieć…
Ale ja już nie słuchałam. Po cichu poszłam do domu, przebrałam się i wezwałam taksówkę do domu. Wszystko, co jest mi potrzebne, już zrozumiałam…