Gdzie i komu, częściej niż innym, ludzie mogą szczerze opowiedzieć o swoich najskrytszych uczuciach? Psychologowi w jego gabinecie? Nie ma mowy – tylko w pociągu i tylko nieznajomym współpasażerom. I tak się stało w tej historii: gdy tylko Aleksandra wdała się w serdeczną rozmowę ze starszą, ale mądrą nauczycielką, Ewą, po prostu „pękła”. Emocje sięgały zenitu: Aleksandra płakała w chusteczkę, a potem rumieniła się, uświadamiając sobie, jaką głupotę zrobiła.
– Moja synowa Lena nie wyróżniała się wzorowym zachowaniem przed ślubem – zaczęła mówić. – Mój syn Wojtek jest najmłodszy, a zachowuje się bardzo naiwnie. Mam dwie starsze córki, średnia mieszka ze mną, starsza jest za granicą z mężem, ale syn przeniósł się bliżej południa, tam są krewni i jest większa szansa na dobrą pracę. Jadę tam teraz z dwiema wnuczkami i przywożę prezenty dla wszystkich. Och, gdzie ja zaczęłam?
– Mówiłaś, że Twoja synowa nie była znana z dobrego wychowania – przypomniała jej Ewa.
– O tak, mieszkała obok nas, no, właściwie w domu naprzeciwko, całe podwórko znało ją jako rozwiązłą dziewczynę – rano była z jednym, wieczorem z drugim, a mój młodszy o rok syn szalał za nią, chudł na moich oczach – kontynuowała Aleksandra. – Początkowo nie rozumiałam, co mu dolega, myślałam, że to coś nie tak z jego nauką, a przecież był studentem pierwszego roku na uczelni. Zapytałam go o to, a on nie chciał powiedzieć ani słowa! Wtedy moje córki otworzyły mi oczy i powiedziały, że jest zakochany w Lenie. Na początku się śmiałam – myślałam, że mój syn jest nią po prostu zauroczony, ale on miał gorączkę! Nie wiem jak, ale Wojtek i Lena zaczęli się spotykać.
Obsługa pociągu przyniosła herbatę, kobiety wyjęły z torebek ciastka, bułeczki i owoce, a przy herbacie toczyły się rozmowy.
– Moje córki prawie pobiły brata za to, że zhańbił rodzinę, że chciał się ożenić z tą Leną – Aleksandra pochyliła się bliżej Ewy, żeby inni pasażerowie nie słyszeli wszystkich szczegółów. – Nikt nie chciał się z nią ożenić ze względu na jej zszarganą reputację, a mój Wojtek dał się nabrać i była wniebowzięta. Doszło do tego, że moje córki nawet nie chciały iść na wesele, ale namówiłam je – rodzice Leny są dobrzy i cieszyli się, że przynajmniej wyszła za Wojtka – biednego studenta.
– Czy twój Wojtek przynajmniej skończył studia czy je przerwał? – zapytała Ewa. – Czy on zupełnie stracił głowę?
– Nie, wszystko w porządku, on już skończył naukę – machnęła ręką Aleksandra. – Młode małżeństwo mieszkało u rodziców Leny, potem dziadek Leny zmarł właśnie tam, gdzie teraz jadę, zostawił wnuczce w spadku dwupokojowe mieszkanie. Namawiałam syna, żeby sprzedał mieszkanie i kupił je w naszym mieście, ceny są prawie takie same. Powiedział: „Nie, nie, kupimy. Lena chce tam mieszkać, wszyscy młodzi ludzie tam mieszkają, siostry i bracia mieszkają niedaleko, będzie fajnie”. I oto mój syn zniknął!
Aleksandra otarła kącik oczu chusteczką, żeby się nie rozpłakać, widocznie rozłąka z synem była bolesna i nadal dręczy ją ta wielka odległość.
– Kiedy wyjechali, Lena była już w ciąży – kontynuuje kobieta. – Nie miałam wątpliwości, że dziecko będzie należało do Wojtka. Moja synowa ostatnio przywiązała się do mojego syna, choć oczywiście nie kochała go, gdy wychodziła za niego za mąż – po prostu wyszła, bo nie miała za kogo. Pierwszy raz odwiedziłam ich, gdy ich pierwsza córka miała prawie rok. Kopia Wojtka, całkowita kopia. Te same blond, wręcz popielate włosy i zielone oczy. Taka ładna drobna istotka!
Aleksandra wyszukała w telefonie zdjęcie wnuczki i dumnie się uśmiechając, pokazała je Ewie.
– Ma już cztery lata, rok temu zrobiłam jej zdjęcie! – Aleksandra wyjaśniła. – Ale rok temu zrobiłam też coś takiego, że nadal wstydzę się i boję! Mam też młodszą wnuczkę Iwonkę, która ma teraz rok i siedem miesięcy. Pokazali mi tę wnuczkę przez wideo, kiedy się urodziła. Byłam zdumiona – cóż, wcale nie podobna do nas – czarne włosy, oczy jak węgiel! Śmiali się – no tak, pierwsza córka podobna do Wojtka, a druga do Leny. No tak, oni wszyscy są ciemniejsi, ale to się nie zdarza, żeby dziecko mogło być aż tak inne, to się nie zdarza!
Aleksandra wyciągnęła telefon i pokazała Ewie kolejne zdjęcie, na którym blondwłosy Wojtek trzyma w ramionach czarną, kręconowłosą dziewczynkę. Tak, w ogóle nie było żadnego podobieństwa!
– Przyjechałam i zaczęłam namawiać syna, żeby potajemnie zrobił test DNA, żeby się upewnić czy jestem babcią tej dziewczynki. Mój syn od tamtej pory jest na mnie śmiertelnie obrażony, a Lena wciąż się nie uspokoiła! Nie mogę nikogo zapytać o zdrowie wnuczek, wszyscy krewni są po stronie Leny! Mojemu synowi też nie robią krzywdy, ale i tak boję się o Wojtka. Mój syn najpierw na mnie syczał i pokazywał mi zdjęcia Leny jak była mała – jaką ona jest kopią! I patrzę – nie, nie jest kopią.
Aleksandra trzasnęła dłonią w kolejowy stolik, pokazując swój upór z zeszłego roku.
– Dowiedziałam się, jak zrobić anonimowy test DNA na ojcostwo i namówiłam do niego syna. Wzięłam Iwonkę, wierząc, że w przychodni dowiem się prawdy. Lena pracowała w restauracji przez dwa miesiące, kiedy ja tam byłam. Wojtek nadal był zły i kpił ze mnie, mówiąc: „Dostaniesz swój pozytywny test, uspokoisz się”. A kiedy przyszedł wynik testu, Wojtek prawie zemdlał – to nie było jego dziecko! Od razu serce mi się krajało – co ja zrobiłam?
Aleksandra chwyciła się za głowę i potrząsnęła nią energicznie, jakby przeżywając tę straszną chwilę.
– W drodze powrotnej z Wojtkiem w taksówce, spojrzałam na niego – był cały blady. Lena była w pracy do 22.00, a ja nie wiedziałam, jak uspokoić syna. Czekał na żonę i był gotów ją udusić. Praktycznie rzuciłam mu się do stóp: „Przepraszam, synu, zrobiłam głupią rzecz, a testy czasem się mylą! Iwonka naprawdę jest podobna do swojej matki”. Tego wieczoru łzawo ubłagałam go, żeby nie mówił nic Lenie, bo przez minutę zwątpienia i słabości prawie zrujnowałam rodzinę, a dzieci nie są temu winne! Trudno, Lena go zdradziła, ale nikt o tym nie wiedział, zwłaszcza, że para postanowiła poprzestać na dwójce dzieci i już nie rodzić! Dlaczego zawracałam sobie głowę tym testem?
Aleksandra zakryła oczy ręką i szlochała, jej twarz przybrała buraczkowy kolor: zawstydzona i rozgoryczona! Mądra Ewa próbowała znaleźć odpowiednie słowa i rady, ale Aleksandra ich nie słyszała. Kontynuowała:
– Wiesz, Ewo, ale minął już rok, a Lena nadal nie wie, że zrobiliśmy test DNA i że jej syn zna całą prawdę. Ale zawsze mam wrażenie, że siedzę na beczce prochu – co będzie, jeśli Wojtek „wybuchnie” i powie wszystko żonie? A moje wnuczki kocham ponad życie! Teraz nie mogę naprawić tego błędu.
Wieczorem, gdy zapadał już zmierzch, pociąg dojeżdżał do swojej stacji końcowej. Aleksandra stanęła w wagonie, przycisnęła policzek i dwie dłonie do szyby, i powiedziała:
– Patrz, Ewo, oto moi kochani: Wojtek, Lena i wnuczki. Witają się ze mną, uśmiechają się i machają rękami! Zatem wszystko jest w porządku, wszystko jest jeszcze tajemnicą!