– Mamo, naprawdę chciałabym być już żoną. Arek i ja oszczędzaliśmy, jego rodzice nam pomogą, to będzie mała uroczystość, ale niech już będzie. Marzę o białej sukni, kryształowych butach i pięknym samochodzie! – marudziłam.
Miałam 22 lata i niech mnie teraz potępiają za mieszczaństwo i głupie wydatki, ale chciałam mieć już męża. Mama nie miała nic przeciwko. Był tylko jeden haczyk.
– Chcę zaprosić ojca – wypaliłam i czekałam na reakcję.
Mama spodziewała się tego. Historia taty dla mamy była ciężkim tematem od ponad 20 lat. Wówczas potraktował nas bardzo źle.
– Był przystojny – potajemnie powiedziała mi babcia, kiedy dorastałam – nie można było oderwać oczu od niego. Kiedy twoja mama wyszła za mąż, byłam przerażona! Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie będzie. Był zbyt wybitnym i ambitnym mężczyzną. Ale znali się jeszcze ze szkoły…
Ten właśnie „wybitny mężczyzna” spłodził mamie dwoje dzieci – mnie i moją starszą siostrę Laurę. Niczym w historii z filmu, tata wyjechał odpocząć do sanatorium. Rzecz jasna, bez nas. Moja siostra miała wtedy 3 lata, a ja zaledwie 2. Wrócił stamtąd tylko po to, aby się spakować.
– 10 lat starszy, a taki nieodpowiedzialny! – przeklinała babcia, próbując uspokoić płaczącą córkę – Jak mógł tak odejść?! Nie martw się, pomogę Ci przy dzieciach. A twoje życie się na nim nie kończy.
Tata rzadko spotykał się z babcią. Wyjechał z nową żoną do innego kraju, i faktycznie, przesyłał nam alimenty. Płacił regularnie, potem zmienił miejsce zamieszkania i po raz kolejny zmienił żonę.
Kilka razy ojciec spotkał się ze mną i z Laurą. Nie czuliśmy się jednak zbyt dobrze w relacjach. On był zawstydzony, a my chowałyśmy niemałą urazę.
Mimo to, postanowiłam, że chciałabym, aby tata był obecny na moim ślubie.
– To twój ślub i twoja decyzja.- podsumowała twardo mama.
– Ale nie obrazisz się, prawda?
-Nie obrażę się – szepnęła cicho mama.
Babcia nie rozmawiała ze mną przez półtora miesiąca i wszyscy odmawiali przyjścia na ślub, jeśli będzie tam tata.
– No, babciu – namawiałam – jak możesz nie przyjść na mój ślub?
– Ach, cały ojciec! – w końcu roześmiała się babcia – taka sama jesteś! Dobra, przyjdę! Moja piękność wychodzi za mąż! I popatrzę na tego kozła!
– Ale ty jesteś podobna do ojca! – wyszeptał mój narzeczony, widząc mojego tatę.
– I co? – podeszła z drugiej strony babcia – do nas też jest podobna!
Babcia na ślubie całkiem dobrze znosiła swojego byłego zięcia. Ślub zatem przebiegał w całkiem przyjemnej atmosferze. Tylko mama zaśmiała się, gdy prowadzący wesele ogłosił taniec rodziców panny młodej, a babcia zbladła i zacisnęła usta. Mimo to, ku zdziwieniu wszystkich, mama i tata zatańczyli razem, po czym rozeszli się do swoich stolików. To było bardzo wzruszające.
– Co robisz? – przed wzrokiem starszej siostry mój stan był nie do ukrycia.
– Ludzie – mówię – jak oni razem wyglądają niesamowicie! Przez całe życie mogli być razem i zestarzeć się obok siebie.
– On sam wszystko zepsuł – wzruszyła ramionami starsza siostra. – przez niego mama była całe życie sama. A swoją drogą, ciekawe dlaczego nie zabrał swojej żony..
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Potem mój własny ślub zawirował w tańcu. Konkursy, tańce, bukiet panny młodej, który z jakiegoś powodu spadł nie na moje przyjaciółki, ale na podłogę, obok miejsca, w którym siedziała mama, ciotka, babcia. Pamiętam, że po prostu zauważyłem, jak mama podniosła bukiet i przekazuje go w ręce mojej kuzynki.
Po przyjęciu pojechaliśmy z mężem nieco odpocząć. Następnego dnia mieliśmy spotkać się z rodziną mamy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pukając do drzwi mamy, otworzył mi tata!
– Jak serce czuło – przeklinała chwilę babcia. – znowu się pojawił i zawrócił jej w głowie! Minęło 20 lat, a ona nie nabrała rozumu. Zdradzi, zamieni ją ponownie na inną! Jak można to wybaczyć?
Nie wiem, jak można to wybaczyć. Tak się jednak złożyło, że mama wybaczyła. Od mojego ślubu minęło już 15 lat. Moi rodzice mieszkają razem.
– Bukiet nie doleciał — żartuje mama – więc nie pobraliśmy się.
– Ty naprawdę oszalałaś! – mówiła babcia, gdy jeszcze żyła, ale w końcu mówiła coraz rzadziej, widząc, jak szczęśliwa była w swojej drugiej młodości moja matka.
Jakby nie było tych 20 lat separacji, jakby żyli obok siebie, aby razem się zestarzeć, a moje dzieci mają zarówno babcię, jak i dziadka, który nadrabia to, co przegapił z nami w swoim czasie.
– Chciałbym mieć wnuczkę choć jedną – prosił ojciec, kiedy Laura miała już dwóch synków, a ja oczekiwałam kolejnego dziecka.
Nie mam pojęcia co wydarzyło się podczas mojego ślubu. Wiem, że najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić było zaproszenie taty, a najlepszym prezentem jaki mogłam otrzymać, ponowne posiadanie pełnej rodziny. Cóż, życie jest naprawdę nieprzewidywalne.
Historię tę opowiedziała nam czytelniczka naszej strony, Pani Olga.