Miałam 17 lat, kiedy poznałam Sławka. Był ode mnie starszy o 10 lat i był też bardzo przystojny.
Po jakimś czasie zrozumiałam, że jestem szaleńczo zakochana.
W moje 18 urodziny oświadczył mi się. Wszystko tak jak powinno być, z pierścionkiem, kwiatami i pięknymi słowami.
Zgodziłam się, ale postanowiliśmy, że weźmiemy ślub dopiero za osiem miesięcy.
Od razu powiem, że moi rodzice nie byli z tego powodu szczęśliwi. I teraz, z perspektywy czasu, rozumiem dlaczego. Ale oni, jako mądrzy ludzie, nie zawracali mi głowy swoją opinią.
Był zazdrosny i często działał mi na nerwy.
Zrobiłby scenę, gdybym rozmawiała z kimś płci męskiej. Skandale były wyczerpujące i sprawiały, że wylałam wiele łez.
W liceum miałam żeńską grupę, więc moje wyjścia na zajęcia przebiegały bezproblemowo. Ale potem poszłam na studia.
Wiadomo, studia to nowy krąg znajomości, ciekawych zajęć, nowych doświadczeń. A Sławkowi nie podobało się to wszystko.
Każdego dnia ostro wyrażał się o moich studiach. Był zdecydowanie przeciwny mojemu uczestnictwu w projektach, w czasie pozaszkolnym, a potem generalnie zaczął mówić, że nie rozumie, po co mi wykształcenie wyższe, bo „kobieta musi rodzić dzieci i zajmować się rodziną, a nie szkolić mózg”.
Złożyliśmy wniosek o ślub z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Nie chcieliśmy jednak wielkiego wesela. Postanowiliśmy wziąć cichy ślub i powiadomić o tym moich rodziców, zapraszając ich na uroczystą kolację.
Dwa miesiące przed ślubem były dla mnie swego rodzaju torturą. Nękał mnie swoją zazdrością, a na prawach przyszłego męża próbował zabronić mi komunikować się z przyjaciółmi.
Oczywiście, opierałam się, ale potem zdałam sobie sprawę, że przestałam się kontaktować z tymi, którzy byli mi bliscy i drodzy, bo każde spotkanie wywoływało skandal ze Sławkiem. A skandalu i przekleństw nie chciałam.
Na krótko przed ceremonią, zdałam sobie sprawę, że nie znajdę szczęścia, mimo że kocham tego mężczyznę – stracę przyjaciół, bliskich, nie będę mogła ukończyć edukacji, a tym samym zbudować kariery.
Podjęłam decyzję o zerwaniu.
Było to bardzo trudne, ponieważ czułam przywiązanie do tego człowieka.
Zerwałam. Ale on ciągle do mnie dzwonił, wracał i namawiał mnie do powrotu.
Postawiłam na swoim, choć kosztowało mnie to wiele emocji.
Teraz zdaję sobie sprawę, że dokonałam słusznego wyboru, zwłaszcza, że po jakimś czasie dowiedziałam się, że z jego strony dochodziło do zdrad. A zaraz po naszym rozstaniu zaczął mieszkać z dziewczyną, swoją współpracowniczką.
Na zakończenie chcę powiedzieć, że jeśli jakiś człowiek Cię ogranicza i gnębi – uciekaj od niego najprędzej!