” Żona trafiła do szpitala “ – to niesamowita opowieść o tym, jak cenni są bliscy ludzie

Moja żona Marta zachorowała bardzo nieoczekiwanie. Po prostu wieczorem bardzo zabolał ją brzuch. Wezwałem karetkę. Karetka  zabrała Martę natychmiast do szpitala. Pojechałem tam z nią. Po badaniu Marta została natychmiast zabrana na salę operacyjną. Kazano mi jechać do domu.

Wróciłem do domu, usiadłem na kanapie. Spojrzał na rozrzucone rzeczy, na filiżankę z niedopitą herbatą.

Przypomniałem sobie, że ostatnio ciągle kłóciłem się z żoną.

Powodem naszych kłótni było to, że Marta ciągle wydawała dużo pieniędzy. Na jakieś rzeczy, na kosmetyki, na jedzenie. Wczoraj Marta kupiła pudełko truskawek. Zima na podwórku. Truskawki, za takie szalone pieniądze!

Na stoliku leży też krem do ciała, też bardzo drogi. W lodówce jest droga kiełbasa, i Marta z jakiegoś powodu ugotowała za dużo barszczu.

Po co tyle gotować? W końcu żyjemy tylko we dwoje.

Aby czymś się zająć, włączyłem laptopa.

Pojawiła się reklama jakiegoś ośrodka wypoczynkowego. Marta tak bardzo chciała odpocząć nad morzem. Ale to bardzo kosztowna przyjemność, więc jej odmówiłem… W końcu najpierw musimy spłacić kredyt hipoteczny na mieszkanie i kupić nowy samochód.

Kiedy poszedłem spać, przypomniałem sobie, że Marta kąpała się bardzo długo i często zabierała sobie cały koc w nocy. Ale teraz Marty nie ma, jest w szpitalu. Łazienka jest wolna, nikt nie bierze koca. Można nawet palić w łóżku – nikt nie będzie krzyczeć. Mogę nawet pić piwo w pokoju i jeść ryby. Nikt nie będzie krzyczeć.

Kiedy obudziłem się rano, zobaczyłem, że na kanapie leży szlafrok z sówkami. Wziąłem go do ręki, przytuliłem do siebie. Pachniał moją ukochaną żoną. Zdałem sobie sprawę, że życie bez Marty nie ma sensu. Tak źle być samemu! To po prostu nie do zniesienia.

Po co ją wyzywałem? Kłóciłem się o różne rzeczy? Dlaczego? Tak ją skarciłem za te truskawki. A może to była ostatnia radość w jej życiu?

Potem zadzwoniłem do szpitala. Powiedziano mi, że Marta przeszła operację, która przebiegła pomyślnie:

Marta żyje.

Jakże się ucieszyłem! Pojechałem samochodem do Marty. Po drodze wpadłem do sklepu i kupiłem trzy kilogramy truskawek.

Poczęstowałem wszystkich na sali. Wszyscy mi podziękowali, a ja siedziałem obok Marty, trzymałem ją za rękę i cieszyłem się, że w porę zrozumiałem, jak bardzo kocham moją żonę. Cieszyłem się, że żyje.

Już nigdy nie będziemy się kłócić. Już teraz wiem na pewno, jak okropna jest samotność.

Teraz będę bardziej o nią dbać.

Oceń artykuł
Twoja Strona
” Żona trafiła do szpitala “ – to niesamowita opowieść o tym, jak cenni są bliscy ludzie