Nazywam się Felicja, mam męża Stanisława i dorosłego syna Krystiana. Wszyscy mieszkamy razem w dużym i bardzo ładnym domu na jednym z elitarnych osiedli.
Ten dom kupiliśmy dwanaście lat temu, kiedy adoptowaliśmy Krystiana. Miałam 42 lata, a Stanisław 46 lat.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że nigdy nie będziemy mieć swoich dzieci, natychmiast zdecydowaliśmy się adoptować chłopca z domu dziecka. Krystian był wspaniałym dzieckiem i przyniósł nam wiele radości.
Pewnego dnia poszłam do naszego ogrodu, aby podlać moje ulubione kwiaty. Spokojnie to robiłam, kiedy nagle zauważyłam, że w pobliżu naszego ogrodzenia stoi wózek dziecięcy.
Nie wiedziałam, skąd mógł się tutaj znaleźć. Zbliżyłam się do niego i od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Wózek był w złym stanie: był bardzo stary i brudny. Od razu widać było, że ktoś używał go przez wiele lat.
Zajrzałam do środka i zamarłam: w wózku leżało dziecko.
Zabrałam malucha i poszłam do domu. Mąż był tego dnia w domu.
– Stasiu, wezwij policję.
– Co się stało, kochanie? Coś nam ukradli?
– Nie! Wręcz przeciwnie! Podrzucili nam dziecko.
– Jak to? Nie rozumiem! Jak to podrzucili? Co nam podrzucono? Co to za okropieństwo? Co by było, gdyby nagle pies zaatakował dziecko?
– Uspokój się i zadzwoń na policję! – poprosiłam męża.
Dziecko zaczęło płakać, rozłożyłam kocyk i zmieniłam mu pieluchę. Porzucone dziecko okazało się piękną dziewczynką. W kocyku była karteczka. Napisano w niej, że dziewczynka ma sześć miesięcy, ma na imię Alicja. W notatce zapisano też jej datę urodzenia. Matka dziewczynki prosiła nas, abyśmy zaadoptowali jej dziecko, ponieważ nie ma pieniędzy, aby zapewnić jej wszystko, czego potrzebuje.
Byłam bardzo zaskoczona treścią notki. Po prostu nie mogłam zrozumieć, jak można porzucić swoje rodzone dziecko i odddać je obcym ludziom.
Wkrótce przyjechała policja. Przeprowadzili dochodzenie i udało im się znaleźć matkę dziewczynki. Zrzekła się dziecka i mogliśmy je adoptować.
Z mężem zyskaliśmy córkę, a nasz syn – siostrę. Wszyscy uwielbiamy to dziecko. Nasza Alicja to prawdziwy, mały cud. Mój mąż żartobliwie nazywa ją małą księżniczką.