Mam na imię Małgorzata i chcę opowiedzieć o tym, co dzieje się teraz w moim życiu rodzinnym. Mój mąż Robert miał babcię Krystynę. Przed śmiercią obiecała, że zapisze swoje duże, trzypokojowe mieszkanie mojemu mężowi, swojemu ulubionemu wnukowi.
Nie wiedzieliśmy, dlaczego wybrała Roberta na swojego spadkobiercę. Babcia miała przecież wiele innych dzieci i wnuków, ale z jakiegoś powodu mojego męża ceniła najbardziej, mimo że kilkoro jej dzieci i wnuków miało problemy mieszkaniowe. My Mieliśmy już spłaconą hipotekę i własne mieszkanie, więc uregulowaną sytuację mieszkaniową, ale Krystyna robiła wszystko po swojemu. Powiedziała, że nie chce, aby mieszkanie zostało sprzedane i poszło w obce ręce.
– Przyjdziesz i zamieszkasz tu, kiedy umrę, ale pamiętaj, nie zmieniaj niczego! Niech wszystko będzie tak, jak było za mojego życia! To mój warunek – powiedziała babcia Krysia.
Staruszka była bardzo surową kobietą i wszyscy w rodzinie się jej bali: dzieci, wnuki i prawnuki. Oczywiście decyzja babci w sprawie mieszkania zszokowała wszystkich. Byli oburzeni i szeptali, ale nikt nie odważył się jej głośno sprzeciwić, więc Krysia zrobiła akt darowizny na rzecz mojego męża. Po spisaniu testamentu żyła jeszcze dwa lata, a potem zmarła. Po pogrzebie wprowadziliśmy się z mężem do jej mieszkania. Od tego czasu minęło już pięć lat, a my nadal nie możemy go wyremontować. Chociaż próbowaliśmy to zrobić wiele razy.
Zarówno Robert, jak i ja mamy znacznie bliżej do pracy z mieszkania jego babci niż z naszego. Bardzo podoba mi się mieszkanie Krystyny. Miałam wielką nadzieję, że jak się wprowadzimy, to zrobimy ładny remont i kupimy nowe meble, ale niestety! Nie wychodzi nam to na dobre. Gdy tylko zaczynamy o tym mówić, w naszym życiu zaczynają się problemy. Wygląda to na jakiś pech albo fatum, chociaż nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy.
Gdy po raz pierwszy planowaliśmy remont mieszkania babci, złodzieje włamali się na nasze konto bankowe i ukradli nasze oszczędności. Potem nasze mieszkanie, zalali sąsiedzi z góry. Gdy już wyszliśmy na prostą, okazało się, że musze wykonać drogie badania w szpitalu, a następnie mój mąż stracił pracę i szukał innej. Za każdym razem, gdy nasuwała nam się myśl o zmianach w mieszkaniu babci, przytrafiały nam się problemy.
Czas mijał. Robert znalazł inną pracę, odmalowaliśmy nasze zalane mieszkanie i wtedy mój mąż oznajmił:
– Zacznijmy już remontować mieszkanie babci! Wybierzmy się do sklepu w ten weekend i wybierzmy wszystkie materiały, których potrzebujemy do jego wykonania!
Zgodziłam się, ale tego samego wieczoru, Robert upadł w łazience i złamał rękę. Kiedy mój mąż wrócił ze szpitala z ręką w gipsie powiedział mi:
– Rozumiem! Babcia to wszystko robi! Ona nie chce, żebyśmy cokolwiek zmieniali w jej mieszkaniu!
Byłam po prostu zszokowana. Tak, to mieszkanie było kiedyś w świetnym stanie, ale od tego czasu minęły lata. Okna były już w fatalnym stanie, meble były stare, żyrandole niemodne, a parkiet nadawał się tylko do zerwania. Wszędzie stała ogromna ilość kryształowych kieliszków, misek i waz, modnych w latach osiemdziesiątych. Kiedyś z mężem próbowaliśmy schować do spiżarni przynajmniej stare dywany i kryształy, ale od razu wpadliśmy w kłopoty: zepsuła się pralka, potem telewizor, a na końcu zgubiłam klucze i dokumenty. Gdy tylko odłożyliśmy kryształy na swoje miejsce, od razu w naszym życiu zaczęło się od nowa układać.
Po kilku tygodniach spróbowaliśmy jeszcze raz rozpocząć remont mieszkania, ale złamałam nogę, idąc po prostej drodze. Spędziłam cztery miesiące w gipsie. Po tym wydarzeniu postanowiliśmy z mężem, że nie będziemy robić żadnych napraw. Poprzestaliśmy na odmalowaniu mieszkania. Mieszkamy w mieszkaniu babci, a nasze wynajmujemy.
Boimy się sprzedać jej trzypokojowe mieszkanie: nie wiemy, jak zareaguje babcia, a nie chcemy już kusić losu.
Nawet okna zakleiłam po staremu: szpary zatkałam bawełną, a następnie pokryłam je papierem i klejem, który sama ugotowałam, jak to robiła babcia wiele lat temu.
Taka jest nasza sytuacja, a jak ją zmienić, tego nie wiemy z mężem. Tak bardzo boimy się podjąć ryzyko, że chyba przestaniemy próbować…