Mój brat Kamil poprosił mnie, żebym zaopiekowała się naszą babcią przez miesiąc, na czas urlopu jego i jego rodziny. Zgodziłam się bez wahania, kochałam babcię i stwierdziłam, że chętnie spędzę z nią trochę czasu.
Babcia nie była taka stara, jak wyglądała i się zachowywała. Przez całe życie ta kobieta miała niesamowity temperament. Żyła w trudnych czasach i walczyła o to co najlepsze dla siebie i dla swoich dzieci. Od prawie pięciu lat mieszkała w domu z Kamilem i jego rodziną. Przygarnął babcię do siebie po śmierci dziadka, nie chciał aby mieszkała sama. Odkąd babcia mieszkała z moim bratem, on, jego żona i trójka dzieci nie byli na wakacjach, bo babcia mimo że sprawna, czasami wpadała na dziwne pomysły lub po prostu zapominała o zamknięciu drzwi, gazu lub kurka od wody, więc mój brat i bratowa wyjechali na zasłużony wypoczynek.
W moim małym mieszkanku było tylko jedno łóżko, ale postanowiłam oddać je babci, a sama przeniosłam się do kuchni na dmuchany materac, był całkiem wygodny.
W dniu przyjazdu babci wszystko było w porządku, do czasu gdy położyła się spać:
– Karinko, co to za łóżko, po pięciu minutach bolą mnie plecy!
– Babciu, to bardzo dobry materac, drogi i bez sprężyn.
Materac był prawie nowy więc nawet nie myślałam o kupnie nowego, położyłam więc babci puszystą pierzynę i miałam nadzieję, że będzie jej wygodnie.
– Wszystko już w porządku, babciu?
– Tak, ale mimo wszystko, coś tu jest nie tak – jęknęła seniorka.
Przed szóstą rano wychodziłam rano do pracy, myślałam, że babcia jeszcze śpi. Piję kawę, a ona wchodzi do kuchni:
– Karinko, co robisz tak wcześnie?
– Dzień dobry babciu, idę do pracy – odparłam z uśmiechem.
– Jest sobota – powiedziała zdziwiona babcia, piskliwym głosem.
– To mój harmonogram pracy, będę około godziny siedemnastej, więc spędzimy razem wieczór.
– A kto będzie mi robił zastrzyki przeciwcukrzycowe? Potrzebuję dwóch dziennie.
W tym momencie moja babcia prawie płakała, a ja nie wiedziała co zrobić
Oczywiście, nie mogłam dawać jej zastrzyków o jedenastej rano i osiemnastej wieczorem, ponieważ moje godziny pracy kolidowały z zabiegami babci. Zadzwoniłam do mojego przełożonego i dostałam dzień wolny, jednak jutro sytuacja miała się powtórzyć.
Postanowiłem zadzwonić do szwagierki i zapytać ją, dlaczego nie powiedziała mi, że moja babcia potrzebuje zastrzyków. Odpowiedź brzmiała:
– Karina nie przejmuj się. Przecież my też pracujemy i babcia nie ma opieki 24 godziny na dobę. Jeśli chce, potrafi sobie sama robić zastrzyki. Po prostu Cię wykorzystuje.
Czułam się bardzo niekomfortowo w tej sytuacji i postanowiłam zapytać babcię, dlaczego mnie oszukała. Na co ona nic mi nie odpowiedziała, udała, że nie rozumie pytania.
Następnego dnia rano wyszłam do pracy, a gdy po powrocie otworzyłam drzwi mieszkania, babcia leżała nieprzytomna na podłodze. Po wezwaniu karetki i przywróceniu seniorce świadomości, zapytałam dlaczego, mimo iż wie, że ma cukrzyce i nie wolno jej spożywać dużej ilości słodyczy, zjadła całe opakowanie pomadek, odrzekła:
– To twoja wina, że mnie nie pilnowałaś.
– Nie mogę rzucić pracy z twojego powodu! – krzyknęłam.
Potem całą noc gotowałam posiłki, które babcia może jeść, aby jak wyjdę do pracy miała wszystko gotowe.
W swój wolny weekend postanowiłam się wyspać, a kiedy się obudziłam, zobaczyłam przez okno, że babcia rozmawia z Lidią, moją sąsiadką z naprzeciwka. Otworzyłam okno i powiedziałam:
– Dzień dobry Pani Lidziu, jak się Pani czuje?
– Witaj Karina. Babcia się skarży, że ją głodzisz.
– Słucham? Co to za brednie? Babciu naprawdę opowiadasz te głupoty? – zawołałam oburzona.
Babcia mi przerwała:
– Nie kłamię. Specjalnie ugotowałaś wszystkie potrawy, których nie lubię i na sam ich widok jest mi niedobrze.
– Babciu wiesz, że nie możesz jeść nic innego, jesteś chora, potrzebujesz odpowiedniej diety – odparłam zrezygnowana.
– Chcesz się mnie po prostu pozbyć, więc zjem to co lubię. Najwyżej umrę, będzie Ci to na rękę.
Poszłam do domu, żeby nie krzyczeć na babcię, a godzinę później przybiegła po mnie Pani Lidia. Okazało się, że babcia zemdlała. Leżała na ziemi i trzymała w ręku tabliczkę czekolady. Okazało się, że poszła do sklepu i zjadła trochę słodyczy, żeby mi zrobić na złość. Dzięki Bogu sąsiedzi zdążyli wezwać karetkę.
W szpitalu lekarz powiedział, że babcia jest zdrowa, ale będzie musiała pozostać pod obserwacją i jeść ściśle według jadłospisu. Po tej sytuacji zadzwoniłam do brata i opowiedziałam mu o wszystkim. Powiedział, że rozumie, bo w jego domu babcia, także odstawiała podobne sceny.
Odwiedzałam ją codziennie w szpitalu, kupowałam i gotowałam jedzenie, które zalecił lekarz. Kiedy ją odwiedzałam, zaczynała narzekać, że pielęgniarki są dla niej nieuprzejme, lekarz źle ją traktuje, a tutejsze jedzenie to trucizna. Ja oczywiście wiedziałam, że to nieprawda i babcia znowu zmyśla. Bałam się, że po powrocie do domu, ponownie zacznie zatruwać mi życie, ale telefon od szwagierki mnie wybawił. Wrócili już znad morza, a ich dzieci bardzo tęskniły za babcią, więc postanowili, że odbiorą ją ze szpitala i zawiozą wprost do ich domu.
Babcia błagała mnie, żebym nie oddawała jej do wnuka, bo oni mieszkają na dziesiątym piętrze, a ja na parterze. Mam też duży park niedaleko domu, który jest idealnie przystosowany do spacerów. Jednak nie dałam się złamać. Postanowiłam częściej odwiedzać moją babcię u brata, ale sama nie jestem w stanie się nią zająć.