Gdy na progu mojego mieszkania stanęła teściowa, byłam w szoku.

Razem z mężem przez wiele lat mieszkaliśmy w małym miasteczku na północy Polski. Kiedy nasz syn dorastał postanowiliśmy wyjechać i zamieszkać w Warszawie. Uznaliśmy, że tutaj może uzyskać lepszą edukację i wykształcenie. Sprzedaliśmy nasz dom w rodzinnym miasteczku i kupiliśmy małe mieszkanie w Warszawie. Ceny w stolicy mnie przeraziły, myślałam, że za pieniądze uzyskane z domu, będzie nas stać na większe mieszkanie lub mały dom, ale czego się nie robi dla jedynego syna.

Żyliśmy bardzo biednie. Mój mąż i ja chwytaliśmy się każdej pracy, ale nie mogliśmy znaleźć nic na stałe. W końcu do Ryszarda uśmiechnęło się szczęście. Dostał pracę jako prywatny kierowca, bogatego biznesmena i zaczął dobrze zarabiać. Nasz syn z naszą pomocą, podjął studia w Warszawie, ale ja martwiłam się czy wystarczy nam na wszystko pieniędzy, ponieważ nadal nie mogłam znaleźć pracy. Kiedyś byłam całkiem niezłą krawcową, więc postanowiłam poszukać zajęcia w tym zawodzie. Zostałam przyjęta do pracy w zakładzie, który zajmował się poprawkami krawieckimi, ale z czasem pracodawczyni zobaczyła mój talent i zaczęłam brać lepsze i lepiej płatne zlecenia. Stanęliśmy na nogi i w końcu mogliśmy pozwolić sobie na remont naszego mieszkanka.

Siostrzenica męża jest dwa lata młodsza od naszego syna i również rozpoczynała studia. Szwagierka bardzo chciała aby Alicja kształciła się w Warszawie, więc wspólnie z moim mężem postanowili, że może przez jakiś czas pomieszkać u nas. Zgodziłam się choć niechętnie, bo mieszkaliśmy tylko w dwóch pokojach, ale chciałam pomóc dziewczynie jak tylko mogłam. Jakież było moje zdziwienie gdy w progu naszego mieszkania stanęła nie tylko Alicja, ale również moja teściowa Halina. Okazało się, że siostra męża, bała się aby córka sama jechała pociągiem przez pół Polski, więc nie konsultując sprawy z nami, postanowiła, że pojedzie z nią babcia.

Byłam tym zszokowana, ale mój mąż nie mógł odmówić schronienia matce i siostrzenicy. Namawiałam męża aby przetłumaczył matce, że nie możemy w piątkę mieszkać w dwóch małych pokojach, ale dni mijały a on nie poruszał tematu, tymczasem teściowa rozgościła się i wyglądało na to, że chce zostać z nami na dłużej.

Od miesiąca żyję w piekle. Mojej teściowej nie podoba się absolutnie wszystko: jedzenie, które kupujemy, sposób, w jaki gotuję i sposób, w jaki sprzątam, krytykuje mnie i poucza, a ja staram się zaciskać zęby, aby jej nie obrazić.
Moja teściowa nie otrzymuje tutaj swojej emerytury. Jej córka odbiera emeryturę w miejscu jej zameldowania, a my z mężem musimy wykarmić siebie, naszego syna, siostrzenicę i jeszcze matkę, ponieważ żadna z nich nie dokłada się do życia. Dodatkowo Alicja wciąż kłóci się z naszym synem o miejsce do nauki, o zjedzone bułki czy wypite napoje. Mam dość tej sytuacji! Siostrzenica męża podchodzi do ostatnich egzaminów, które zdecydują czy dostanie się na wymarzony kierunek, a ja się modlę aby tak się nie stało, bo utkną u nas na dobre. Moja Szwagierka dzwoniąc ciągle narzeka na biedę, brak pracy i pieniędzy i tylko chwali zarobki w stolicy. Uważa, że jeśli mieszkamy w Warszawie jesteśmy bogaczami. Jeśli sytuacja nie rozwiąże się w ciągu kilku tygodni, wezmę sprawy w swoje ręce nie licząc na wsparcie męża, bo nie wyobrażam sobie dalej mieszkać w takiej atmosferze, która obecnie panuje w naszym mieszkaniu.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Gdy na progu mojego mieszkania stanęła teściowa, byłam w szoku.