Syn zapowiedział, że w sobotę przyjdzie do nas ze swoją dziewczyną, aby nam ją przedstawić. Cieszyłam się, ale byłam lekko zestresowana ponieważ chciałam wypaść jak najlepiej. Od rana stałam przy garach i gotowałam wymyślne potrawy, aby zaimponować narzeczonej syna. Gdy przyszli, serdecznie zaprosiłam gości do obficie zastawionego stołu. Zauważyłam, że Monika była bardzo nieśmiała. Nic się nie odzywała jeśli o coś jej nie zapytałam. Patrzyła strachliwie i prawie nic nie jadła. Nawet w rozmowie ze mną nie patrzyła mi w oczy tylko uciekała w bok spojrzeniem.
Gdy poszłam do kuchni wymienić talerze na czyste, przyszedł za mną mój syn mówiąc, że Monika czuje się nieswojo, ale gdy się poznamy na pewno się polubimy. Tak zaczęła się ta interesująca i niezwykle dziwna znajomość. Dziewczyna nie spojrzała mi w oczy, a kiedy przypadkowo nasze oczy się skrzyżowały, natychmiast odwracała spojrzenie. Jak mogłam, podtrzymywałam rozmowę. Potem rozmawialiśmy o moim starym ukochanym kocie, o tym, jaki jest wspaniały. Po kolacji byłam zmęczona ciągłym podtrzymywaniem dobrej atmosfery.
Po miesiącu mój Syn kolejny raz oznajmił, że chce zaprosić do nas Monikę, ale tym razem także jej rodziców, abyśmy mogli się lepiej poznać. Presja jaką czułam była ogromna. Oczywiste było, ze chciałam popisać się przed przyszłymi swatami moimi zdolnościami kulinarnymi. Wymyślne dania szykowałam już poprzedniego dnia. Nakryłam odświętnie stół i oczekiwałam gości. Gdy około szesnastej zadzwonił dzwonek, otworzyłam spięta drzwi.
Rodzice Moniki byli tak samo powściągliwi jak ich córka, choć ojciec uśmiechał się od czasu do czasu i podejmował rozmowę, więc ja chociaż częściowo byłam zwolniona z tego obowiązku. Narzeczona syna po raz kolejny prawie nic nie jadła, tak jak jej matka. Rozmawiając z synem, posłyszałam jak przyszła teściowa syna mówi córce, żeby nie jadła mięsa bo pójdzie jej w boczki, ponieważ wygląda na tłuste. Puściłam komentarz mimochodem, nie chcąc komentować. Po chwili powiedziałam:
– Jedzcie kochani. Zrobiłam jajka w majonezie, paszteciki i pieczone ziemniaki.
– Dziękujemy Marysiu. Niestety ja jestem uczulona na nabiał, a Moniczka unika mięsa i skrobi. Sama rozumiesz, musi dbać o figurę. – Odpowiedziała z nieszczerym uśmiechem, matka mojej przyszłej synowej.
Nagle matce zaczęła wtórować córka.
– Ja nie ruszę nic co jest na tym stole, wszystko ocieka tłuszczem lub ma składniki, których ja nie toleruję – pogardziła moim jedzeniem Monika.
Zupełnie nie wiedziałam jak zareagować na jej słowa. Najchętniej wyprosiłabym gości z domu, ale nie chciałam robić przykrości mojemu synowi. Nikt nie docenił mojego poświęcenia. Teraz żałuję, że nie wyrzuciłam tych ludzi z mojego mieszkania za swoją bezczelność. Co sądzicie o tej sytuacji?