Nasza wioska zawsze słynęła z dużej liczby czarodziejek. Kobiet, które przepowiadały przyszłość czytając z dłoni lub rozkładając karty tarota. Ludzie z sąsiednich wiosek nawet śmiali się z moich współmieszkańców. Mówiono, że zła pogoda nas omija, bo w naszej wsi są czarownice. Prawdą było, że zła pogoda i deszcz omijały naszą wieś, ale powód był naukowy i naturalny. Osada położona jest na szczycie, wyżej niż inne osady, dlatego też ciepłe powietrze unoszące się nad nami po prostu wypycha wszelkie chmury.
Do naszej wsi przyjeżdżali ludzie z całej okolicy. Ciekawscy chcieli zobaczyć sławne wiedźmy i sprawdzić jaka będzie ich przyszłość. Ludzie przyjeżdżali z najróżniejszych powodów. Jedni prosili o uzdrowienie, inni chcieli zesłać klątwę na swoich wrogów. Młode dziewczyny pragnęły poznać imię swojego wybranka i wiedzieć kiedy wyjdą za mąż. Każda osoba przyjeżdżała ze swoją własną intencją.
Niestety zła reputacja rozprzestrzenia się szybciej niż dobra. Pracowałam w mieście w pralni i staram się nikomu nie mówić skąd pochodzę, ale kiedy współpracownicy dowiedzieli się, skąd jestem, zaczęli wypytywać mnie o nasze lokalne czarownice.
Pewnego dnia do moich znajomych przyjechała krewna z miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów i zaczęła wypytywać, jak może znaleźć wróżkę Janinę. Osobiście nigdy nie słyszałem o takiej babci. Po powrocie do domu zapytałam moich dziadków. Okazało się, że kobieta zmarła ponad dziesięć lat temu.
Mówi się, że czarownica nie może umrzeć nie przekazując swojego daru. Nie ma znaczenia, czy jest to ktoś z rodziny, czy ktoś obcy. W przeciwnym razie będzie długo cierpieć, zanim umrze. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałam. Moja babcia która ją znała, opowiedziała że przed sługi czas wróżka Janina, mieszkała w domu obok i była znana ze swoich zdolności daleko poza granicami naszej miejscowości.
Gdy umierała, przez trzy dni każdy, kto przechodził w pobliżu jej podwórka, słyszał krzyki. Nie przestawała krzyczeć przez dwadzieścia cztery godziny. Wszyscy krewni zebrali się wokół. Ale szamanka nie mogła pożegnać się z życiem. Sąsiedzi zaczęli plotkować między sobą. Jej córka odmówiła przyjęcia daru, dlatego od wielu dni cierpiała razem z matką patrząc na jej ból, ale nie zmieniła zdania. Mówiło się, że jeśli czarownica nie przekaże swoich umiejętności, jej dusza nie zazna ukojenia.
Trzeciego dnia najbardziej doświadczeni i starsi wieśniacy zebrali się, aby naradzić się, jak pomóc staruszce. Postanowili zwrócić się o pomoc do mojego dziadka który był drwalem. Powiedzieli, ze dusza staruszki nie może odejść i kazali dziadkowi wyrąbać dziurę w suficie. Metoda ta, na dzisiejsze czasy jest wyraźnie średniowieczna, ale kilkadziesiąt lat temu, ludzie wierzyli w inne rzeczy niż dzisiaj.
Mój dziadek wybił dziurę w dachu, pył i gruz wgryzał się w gardło, że nie można było oddychać. Wieśniacy przesunęli łóżko z umierającą wróżką pod wybitą dziurę w dachu, a wtedy cały pył trafił prosto do otworu. To była wręcz przerażająca scena. Kobieta skonała, a jej córka odetchnęła z ulgą, że jej matka spokojnie odeszła.
Dzisiaj śmieszą nas przesądy naszych pradziadków, ale kiedyś dla nich to była normalność, którą powinniśmy uszanować.