Wraz z mężem mamy jednego syna. Jest już dorosły i ma swoją rodzinę, a my zostaliśmy nawet dziadkami. Wychowałam się w czasach kiedy w Polsce panował komunizm, więc byłam przyzwyczajona do biednego życia i rarytasów jak np. pomarańcze czy czekolada, których spodziewać się można było tylko na Święta Bożego Narodzenia. Wtedy obiecałam sobie, że jako dorosła kobieta, zrobię wszystko aby moim dzieciom niczego nie zabrakło. Za mąż wyszłam, gdy byłam po trzydziestce i w tamtych czasach byłam uważana za starą pannę. Zrozumiałe, że cała rodzina z niecierpliwością oczekiwała potomstwa.
Mój mąż i ja doczekaliśmy się syna, ale wspólnie uzgodniliśmy, że nie chcemy mieć więcej dzieci. Będąc ludźmi wykształconymi, zdawaliśmy sobie sprawę, że utrzymanie dziecka wymaga dużych nakładów finansowych, a im więcej dzieci, tym więcej potrzeba pieniędzy. Nie bez powodu zdecydowaliśmy, że jedno dziecko wystarczy. Dzięki temu udało nam się wychować syna, zapewnić mu dobre wykształcenie i wygodnie zaplanować naszą przyszłość.
Okazało się, że nasz syn, już jako dorosły mężczyzna miał zupełnie inne zdanie na temat potomstwa niż my. Zaraz po ślubie jego żona zaszła w ciążę i urodził się nasz wnuk. Młode małżeństwo nie miało własnego mieszkania, więc wzięli kredyt. Wiedzieliśmy, że młodzi dopiero się dorabiają, więc postanowiliśmy im pomóc i spłacaliśmy za nich zadłużenie. Za jakiś czas dowiedziałam się, że synowa znów jest w ciąży. Oczywiście zapytałam ich, jak zamierzają utrzymać dwójkę dzieci i jeszcze spłacać kredyt na mieszkanie. Obrazili się na mnie i powiedzieli, że dadzą sobie radę. Ciekawe jak, jeśli już teraz ledwo wiązali koniec z końcem.
Szybko się przekonali, że to nie takie proste jak myśleli. Synowa nie mogła iść do pracy, a syn został zwolniony. Co mieliśmy zrobić? Zaproponowaliśmy z mężem, aby nasz syn i synowa zamieszkali w naszym mieszkaniu do czasu aż staną na nogi. Mój mąż powiedział, że nadal pomożemy młodemu małżeństwu spłacać kredyt. Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Mąż brał w pracy dodatkowe zlecenia, a ja pracowałam także w weekendy, aby zarabiać więcej i pomóc młodym. Co miesiąc dawaliśmy synowi pieniądze, które miał wpłacać do banku aby systematycznie zmniejszać dług. Jakież było nasze zaskoczenie gdy okazało się, że kredyt nie jest spłacany przez ponad pół roku. Gdzie w takim razie podziewały się nasze pieniądze? Okazało się, że nasze dzieci miały jeszcze inne pożyczki, które były zaciągane na mało znaczące urządzenia jak nowy laptop czy telefon. Syn spłacał pozostałe zadłużenia, odwlekając w czasie spłatę kredytu hipotecznego. Nie mogę uwierzyć, że wychowałam syna na tak bezmyślnego człowieka.