Nowy partner chciał adoptować moją córkę, ale na drodze stanął były mąż.

Od rozwodu z moim byłym mężem w tym roku minęło pięć lat.  Alimenty płacił regularnie, ale były to grosze, ponieważ pensja, która wpływała na jego konto była śmiesznie niska, a wiem z pewnych źródeł, że nieoficjalnie dostawał jeszcze trzy razy tyle ile wpływało na konto. Od dwóch lat mam nowego partnera. Dopiero przy Piotrze poczułam się prawdziwą, wartościową kobietą. Kocha mnie i moją córeczkę, Anielkę. Zachowuje się względem mojej córeczki, lepiej niż jej własny, biologiczny ojciec. Zabiera ją na spacery, rozpieszcza kupując prezenty, a wieczorami czyta książeczki. Mój były mąż zawsze był zbyt zajęty aby spędzić ze swoją córką trochę czasu, dziecko nigdy bo nie interesowało.

Piotr chciał po naszym ślubie, dać swoje nazwisko nie tylko mnie, ale też Anieli. Chciał aby prawnie stała się jego córką, jednak aby ją oficjalnie adoptować, mój były mąż musiał zrzec się praw rodzicielskich. Anielka nigdy go nie interesowała, od naszego rozwodu, odwiedził ją tylko raz w urodziny, poza tym nie dzwonił i nie przychodził. Córka go nie obchodziła, a mimo to nie zgodził się zrzec praw do dziecka, tylko dlatego aby zrobić mi na złość.

Gdy dziesięć lat temu brałam ślub byłam zakochana po uszy. Marek był ode mnie starszy o cztery lata, przystojny i doświadczony, to mi imponowało. Rodzina radziła abyśmy poczekali ze ślubem, lepiej się poznali, ale po pół roku znajomości, nie słuchając rad rodziny, stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Pierwsze tygodnie naszego małżeństwa były bajeczne, jednak potem zachowanie Marka zaczęło się zmieniać. Przychodził do domu pijany, brał w pracy wolne, aby szaleć z kolegami w barach. Starałam się z nim rozmawiać. Prosiłam, błagałam aby przestał, ale miał za nic moje słowa. Rok po ślubie zaszłam w ciążę i byłam załamana, bo mój związek się sypał, ale miałam nadzieję, że wizja dziecka, obudzi mojego męża i znowu stanie się tym kochanym, odpowiedzialnym mężczyzną. Marka nie obchodziłam ani ja, ani nasze nienarodzone dziecko. Wytrzymałam w tym strasznym małżeństwie pięć lat, tylko dlatego, że chciałam aby dziecko miało ojca, jednak on nie był zainteresowany córką. Gdy uderzył mnie po raz pierwszy, spakowałam siebie i Anielkę i wyprowadziłam się do rodziców. Niedługo potem złożyłam pozew o rozwód.

Nasz rozwód był trudny i długi. Marek oczerniał mnie w sądzie, oskarżał o liczne zdrady z obcymi mężczyznami, sugerując, że dziecko nie jest jego. Sąd zlecił wykonanie testów DNA, które potwierdziły ojcostwo Marka, ale on nie dawał za wygraną. Robił wszystko aby utrudnić i tak bolesny proces rozwodu. Nie stawiał się na rozprawy, przez co wszystko ciągnęło się w czasie. Opowiadał niestworzone kłamstwa na mój temat, swojej rodzinie, a nawet w sądzie. Byłam wykończona i gdy zakończyła się ostatnia rozprawa, na której sąd orzekł rozwód, rozpłakałam się ze szczęścia.

Po tym bolesnym czasie, moje życie się poprawiło. Mój były małżonek wyjechał i przestał się do mnie odzywać, praktycznie o nim zapomniałam i tylko comiesięczne alimenty przypominały mi o jego istnieniu. Potem poznałam Piotra i zaczęłam w końcu być szczęśliwa. Byłam pełna podziwu jak mój nowy partner dogadywał się z Anielką. Mieli niesamowitą więź, a mała uwielbiała swojego nowego tatusia.

Ja i Piotr pragnęliśmy być prawdziwą rodziną, więc mój partner zaproponował, że adoptuje Anielkę i da jej swoje nazwisko. Pomysł był wspaniały, ale Marek musiał się zrzec praw rodzicielskich. Po tym jak do niego zadzwoniłam, i powiedziałam o pomyśle wyśmiał mnie, zwyzywał i rzucił słuchawką, byłam zszokowana jego zachowaniem.

Jednak po kilku tygodniach sam do mnie zadzwonił i bardzo miłym tonem poprosił o spotkanie, na którym oznajmił, że przemyślał sprawę i zgadza się na zrzeczenie praw do córki. Myślałam, że po prostu zmienił zdanie, bo chciał zapewnić swojemu dziecku pełną rodzinę, ale mój były mąż miał ukryte zamiary w swoim postępowaniu. Dowiedziałam się, że dostał pracę jako wysoko postawiony urzędnik i zaczął bardzo dobrze zarabiać. Płacone przez niego alimenty wzrosłyby kilkukrotnie, więc wolał wyrzec się dziecka, niż płacić więcej.

Byłam wściekła, bo przez lata płacił na Anielę grosze, a teraz gdy stał się bogaty i mógłby zapewnić córce lepszą szkołę, zajęcia dodatkowe i wspaniały rozwój, on po prostu ją porzucił. Z jednej strony byłam zadowolona, że już nic nie łączyło mnie z Markiem, a z drugiej żałowałam, że Anielka nie będzie mieć wsparcia finansowego ze strony ojca. Piotr w pewnym momencie miał mi za złe moje zachowanie, zarzucił mi, że jestem materialistką. Po przemyśleniu przyznałam mu rację. Lepiej żyć spokojnie i skromniej, niż całe życie w stresie, bijąc się o pieniądze.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Nowy partner chciał adoptować moją córkę, ale na drodze stanął były mąż.