Z moją teściową nigdy nie łączyły mnie mocne więzi. Tolerowałam ją jako matkę męża, ale nie darzyłam jej sympatią. Ona też nigdy nie okazywała mi serca, nie chwaliła, wręcz przeciwnie, tylko szukała pretekstu, żeby mnie skrytykować za styl gotowania, ubierania, wychowywania dzieci lub wystroju mieszkania. Spotykałyśmy się rzadko, tylko wtedy gdy to było konieczne.
Tego dnia przypadały imieniny teściowej , na które, jak co roku byliśmy zaproszeni. Mieliśmy jechać całą rodziną, ale w ostatniej chwili, mężowy wypadło spotkanie w pracy, na którym musiał być. Byłam wściekła, bo nie dość, że musiałam sama z dziećmi jechać do teściowej, to jeszcze mąż zabrał samochód i byliśmy skazani na komunikację miejską. Przed wyjściem z domu zadzwoniłam do matki męża i poprosiłam, aby ktoś wyjechał po nas na przystanek. Dom stał na odludziu, ponad sześć kilometrów od najbliższego przystanku autobusowego, a ja byłam z dwoma, małymi synami, oraz sporym prezentem imieninowym pod pachą. Teściowa oznajmiła miłym głosem, że nie ma żadnego problemu i ktoś po nas wyjedzie na przystanek.
Gdy dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy, nikt na nas nie czekał. Padał drobny, zimny deszcz, a ja stałam z dwójką dzieci i wyglądałam nadjeżdżającego samochodu. Mijały minuty, ale nikt się nie pojawiał.
Wyciągnąłem telefon i wybrałam numer do teściowej, ale nie odbierała…
Zadzwoniłam do męża, ale włączyła się poczta głosowa, musiał akurat być na spotkaniu biznesowym.
Sytuacja była nieprzyjemna, moi synowie zaczęli marudzić, byli zmęczeni i zmarznięci. Chcięli jeść, pić i jak najszybciej zobaczyć babcię. Spojrzeli na mnie, a ja nie wiedziałam co począć. Do domu teściowej było daleko, na piechotę byśmy nie dotarli. Staliśmy na wiejskim przystanku, a przed nami ciągnęła się tylko długa, polna droga. Byłam zrozpaczona, deszcz padał coraz mocniej i nie miał zamiaru przestać.
Nie mogłam w to uwierzyć! Od pół godziny stałam na przystanku i nie traciłam nadziei, że przyjedzie samochód, który zabierze nas do ciepłego domu, gdzie będziemy mogli odpocząć i coś zjeść. Po godzinie zdałam sobie sprawę, że żaden samochód nie przyjedzie. Byłam zmuszona wezwać taksówkę. Długo zwlekałam z tą decyzją, ponieważ najbliższy postój taksówek był w mieście, oddalonym o około trzydzieści kilometrów od miejsca, w którym się znajdowaliśmy, więc koszt za przejazd był ogromny, ale nie miałam innego wyjścia.
Kiedy podjeżdżaliśmy pod dom teściowej byłam wściekła, starałam się opanować nerwy, ale miałam ochotę wykrzyczeć w twarz tej wrednej kobiecie, jaka jest podła.
Weszłam z dziećmi do domu.
– Kasiu w końcu jesteście! – powiedziała moja teściowa, gdy zobaczyła mnie z dziećmi na progu swojego domu.
– Co tak długo? Czym przyjechaliście?
– Taksówką – Powiedziałam ze złością.
– Taksówką? Dlaczego taksówką? A Wasz samochód? – Matka mojego męża była zaskoczona. W tym momencie zauważyłem na jej twarzy chytry uśmieszek, który natychmiast starała się ukryć.
Zobaczyłam przez okno rząd samochodów gości i poczułam się tak skrępowana i urażona, że z trudem powstrzymałam się od powiedzenia matce męża, co o niej myślę.
Zamiast tego zapytałam teściową:
– Dzwoniłam do Ciebie z przystanku, ale nie odbierałaś, dlaczego? – zapytałam.
– Och, wyciszyłam telefon, bardzo przepraszam – powiedziała mi teściowa.
– Prosiłam, żeby ktoś po nas wyjechał. Czekałam godzinę, i nikt się nie pojawił! – warknęłam.
– Och moja droga, pamięć mi ostatnio szwankuje. Musiałam zapomnieć o Twojej prośbie, ale nic wielkiego się nie stało prawda? – odparła teściowa, a we mnie się zagotowało.
Matka mojego męża odwróciła się i wyszła do gości, nie patrząc nawet na swoje wnuki. Po chwili do domu weszła szwagierka z dziećmi i babcia rzuciła się im na spotkanie. Wycałowała dzieci od swojej córki, a my staliśmy z synami i nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić.
Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że ani ja, ani moje dzieci nic dla niej nie znaczymy. Posiedzieliśmy chwilę, nikt nawet nie zaproponował nam herbaty, zdegustowana sytuacją zadzwoniłam po taksówkę.
Wyszliśmy z domu z nikim się nie żegnając, ponieważ nikt nawet nie raczył się z nami przywitać, a prezent zostawiłam na progu. Poczułam się poniżona! Gdy weszliśmy do mieszkania usłyszałam dzwonek telefonu, dzwoniła teściowa…Rozłączyłam połączenie. Nigdy więcej nie pozwolę, aby matka męża, potraktowała mnie w tak chamski i poniżający sposób.