Kasia weszła do biura i przywitała się z koleżankami. Rozmawiały o łzawych telenowelach i martwiły się o głównych bohaterów. Przeżywały losy postaci, jakby sytuacja w serialu działa się w realnym życiu.
– Dziewczyny dajcie spokój, nasz szpital położniczy napisał swoją własną telenowelę – powiedziała położna Kasia, a koleżanki popatrzyły na nią zdezorientowane.
Nikt nie rozumiał, o co jej chodzi. Położna Katarzyna pracowała najdłużej ze wszystkich obecnych i opowiedziała historię, która wydarzyła się wiele lat temu. Zaczęła mówić:
Przełożona pielęgniarek była wówczas chora. Na początku wszyscy myśleli, że to nic takiego, ale po wielu badaniach okazało się, że to rak. Koleżanki z pracy często ją odwiedzały, była bardzo lubiana przez współpracowników jak i pacjentów. Pewnego dnia jej przyjaciółka Krystyna przyszła ugotować dla niej obiad. Przełożona Ewa była tego dnia wyjątkowo milcząca i smutna. W pewnym momencie powiedziała:
– Krysiu czy możesz usiąść i ze mną porozmawiać? – zapytała przyjaciółka.
– Oczywiście, czegoś potrzebujesz?
– Czuję, że nie wyjdę z tego, a moja godzina się zbliża. Muszę zrzucić z serca ciężar, który noszę przez wiele lat. Muszę oczyścić sumienie i umrzeć w spokoju. – powiedziała szlochając Ewa, a Krystyna słuchała uważnie słów przyjaciółki. – Pewnego dnia obchodziliśmy rocznicę powstania naszego szpitala położniczego i zaczęliśmy rozmawiać o różnicach wśród noworodków. Wszyscy twierdzili, że dzieci w tym wieku praktycznie są identyczne, tylko ja miałam inne zdanie na ten temat. Byłam jeszcze młodą i niedoświadczoną położną i chciałam się popisać przed starszymi koleżankami. Wzięłam dwa noworodki i zdjęłam im opaski na których widniały ich nazwiska. Nikt nie mógł stwierdzić, który noworodek jest którym, a ja twierdziłam, że z łatwością je rozpoznaję, problem w tym, że gdy chciałam założyć dzieciom opaski z powrotem, zapomniałam która należała, do którego dziecka. Założyłam opaski, wedle swojego upodobania mając nadzieję, że się nie pomyliłam, ale po latach okazało się, że popełniłam tragiczny błąd. Rodzice dziewcząt nic nie wiedzą o zamianie, ale ja spotykając obydwie rodziny w naszej wiosce, doskonale dostrzegam, że dziewczynki żyją nie w swoich biologicznych rodzinach. Nie wiem, dlaczego nie powiedziałam o tym od razu… Chyba się bałam, ale ta tajemnica ciążyła na mnie przez te wszystkie lata.
– Ewa, czy Ty żartujesz? To co mówisz jest straszne. – Krystyna była przerażona historią oddziałowej.
– Chciałabym… Krysiu, mam do Ciebie ostatnią prośbę przed śmiercią. Dam Ci adresy obu rodzin, a Ty pójdziesz i wyjawisz im prawdę. Wtedy odejdę w spokoju.
Trudno było pojąć tak niespodziewane odkrycie. Jak najlepsza pielęgniarka w szpitalu mogła zrobić coś takiego?
Sonia i Lidia wychowywały się z rodzicami i nie rozumiały, dlaczego nic ich nie łączy. Nawet ich osobowości były zupełnie inne. Sonia miała najlepszą przyjaciółkę, Maję. Była w tym samym wieku co ona, urodziły się tego samego dnia.
Rodziny się przyjaźniły, często odwiedzały i wspólnie z dziećmi jeździły na wycieczki. Sonia i Maja miały ze sobą tyle wspólnego, że Sonia nawet do własnej siostry nie czuła tego co do przyjaciółki. Mijały lata. Ich przyjaźń rosła w siłę, ale gdy dziewczyny osiągnęły pełnoletność przyjaciółka Sonii wyjechała do Włoch, aby zarobić pieniądze, ponieważ nie mogła znaleźć odpowiedniej pracy w wiosce.
Kilka miesięcy później Sonia wraz z przyjaciółmi z uczelni, na której rozpoczęła studia świętowała zdany egzamin, gdy w barze pojawiła się Maja.
– Maja co za spotkanie. Co cię tu sprowadza? – krzyknęła Sonia przytulając dawno nie widzianą przyjaciółkę.
– Chciałam sprawdzić, co u ciebie. Twoja mama powiedziała, ze studiujesz i dziś świętujesz ze znajomymi. Oto prezent dla ciebie – uśmiechnęła się Maja. Przyjaciółki znowu stały się nierozłączne.
Pewnego dnia rodziny organizowały wspólnie przyjęcie w ogrodzie, gdy przyszła do nich położna Krystyna. Rodziny dobrze znały kobietę, była lubianą i cenioną pielęgniarką we wsi.
– Zapraszamy Krysiu, usiądź z nami. – Serdecznie zaprosiła kobietę matka Sonii.
– Przyjaciółki znowu razem? Jesteście do siebie podobne jak siostry. – Odparła niepewnie Krystyna.
– Tak, z moją siostrą Lidią jesteśmy zupełnie inne, ale z Mają rzeczywiście jesteśmy podobne, to chyba przez naszą przyjaźń – zaśmiała się Sonia.
– Nie ma się czemu dziwić… Sonia, musimy porozmawiać, musimy poważnie porozmawiać – powiedziała Krystyna.
W tym momencie wszystkie tajemnice miały wyjść na jaw. Sonia była przekonana, że położnej coś się pomyliło. Jak jej matka mogła się nie domyślić? Czy nie zdawała sobie sprawy, że wychowuje cudze dziecko? A los połączył dwie biologiczne siostry, które zostały najlepszymi przyjaciółkami.
Rozmowa była trudna. Krystyna opowiedziała wszystko ze szczegółami. Wtedy Sonia powiedziała:
– Muszę opowiedzieć wszystko Mai, ale chyba będzie lepiej jeśli na razie nie powiemy naszym rodzinom, najpierw same musimy się z tym uporać.
– To zależy od ciebie, ja wypełniłam swoja misję – odparła położna.
Sonia powiedziała swojej prawdziwej siostrze o ich pokrewieństwie. Kobiety wpadły sobie w objęcia, bo przez całe życie czuły, że łączy je coś więcej niż zwykła przyjaźń. Postanowiły nie mówić swoim rodzinom, aby nie sprawiać im bólu, ale one wiedziały i to się liczyło.