Proszę wziąć to dziecko na kolana, muszę usiąść – nakazała kobieta. Nie miałem zamiaru jej posłuchać.

– Czy może Pan wziąć swoje dziecko na kolana? – powiedziała do mnie otyła kobieta koło pięćdziesiątki. Ja z kolei wykupiłem synowi miejsce w autobusie za całe pięć zł.

Tego dnia wiozłem Igorka do domu jego babci. Jest dużym i mądrym chłopcem, choć ma dopiero pięć lat, ale obcy ludzie widzą w nim jeszcze przedszkolaka. Wszyscy w naszej rodzinie traktują Igora poważnie, prawie jak dorosłego człowieka. Dlatego kupujemy dla niego osobne miejsce w komunikacji miejskiej. Jest dobrze wychowany, wie jak się zachować w miejscu publicznym. Jest dużym i ciężkim chłopcem, więc mimo swoich pięciu lat, trudno byłoby go brać na ręce, czy sadzać na kolanach. Uważam, że mój syn zasługuje na takie traktowanie i na osobne miejsce w pociągu czy autobusie.

Akurat tego dnia, Igor siedział przy oknie, a ja na siedzeniu obok niego. Zajęliśmy przednie siedzenia, żeby przy wysiadaniu mieć bliżej do wyjścia. Spieszyło nam się, więc chcieliśmy wysiąść jako pierwsi, przed wszystkimi pasażerami. Poinformowałem kierowcę, że mój syn ma wykupiony bilet.

W trakcie drogi, na jednym z przystanków wsiadła do pojazdu kobieta. Owa Pani miała sporą nadwagę i z trudnością wsiadła do autobusu. Za nami było jeszcze kilka miejsc siedzących, więc nie zwracałem uwagi na pasażerkę.

– Może Pan posadzić chłopca na swoich kolanach? – zwróciła się do mnie kobieta. Wyjaśniłem, że syn ma zapłacony bilet i ma prawo siedzieć na swoim fotelu, tym bardziej, że inne miejsca były jeszcze wolne. Kierowca usłyszał naszą rozmowę i wstawił się za mną, mówiąc, żeby kobieta zajęła jedno z wolnych miejsc w autobusie. Mruknęła pod nosem, że ciężko jej się poruszać i powinienem zwolnić miejsce, ponieważ ona zawsze w drodze do pracy zajmuje fotel przy tym oknie.

Nie ustąpiłem miejsca, a autobus stopniowo przyspieszał i kobieta zaczęła się chwiać, ale wciąż nie zajmowała innego miejsca, bo wciąż miała nadzieję, że się ugnę jej bezsensownej prośbie. Stała obok nas, dyszała, opierała się ciałem o moje ramię. Starałem się nie zwracać na nią uwagi. Pokazywałem synowi widoki za oknem.

– Weźmiesz to dziecko na kolana czy nie? Nie rozumiesz, że muszę usiąść? – wrzasnęła do mnie wściekła kobieta.

Gotowało się we mnie, lecz spokojnym tonem odpowiedziałem, że nie ustąpię, jest wiele wolnych miejsc, a mój syn ma prawo siedzieć na osobnym fotelu, ponieważ zapłaciłem za jego bilet.

Kierowca udawał, że nie słyszy naszej wymiany zdań, chociaż myślę, że miał już do czynienia z upartą pasażerką. Reszta pasażerów na początku, również nie zwracała na nas uwagi, ale po chwili dotarły do mnie głosy ludzi, którzy kazali usiąść kobiecie i przestać się awanturować.

W autobusie zrobiło się zamieszanie. Wtedy kierowca gwałtownie zahamował, wziął zakupy kobiety i wyniósł z autobusu. Awanturniczkę natomiast, wyprowadził z pojazdu. Oszołomiona i rozhisteryzowana kobieta nie zdążyła zareagować, bo kierowca sprawnym ruchem wsiadł z powrotem za kierownicę, i odjechał. W autobusie zapanowała cisza jak makiem zasiał, a po chwili rozległy się pojedyncze brawa. Za moment klaskał już cały autobus podziwiając stanowczość kierowcy. Mężczyzna rozbawiony przyznał, że dobrze zna kobietę i to nie pierwszy jej wybryk. Może ta sytuacja da owej Pani do myślenia, że warto okazać drugiemu człowiekowi więcej zrozumienia.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
Proszę wziąć to dziecko na kolana, muszę usiąść – nakazała kobieta. Nie miałem zamiaru jej posłuchać.