Z moim mężem jesteśmy małżeństwem od dziewięciu lat i właściwie cały okres naszego związku jest koszmarem. Jestem dla niego tylko narzędziem do zarabiania pieniędzy, ponieważ to ja utrzymuję naszą rodzinę, mimo, że oboje pracujemy i zarabiamy pieniądze.
Mój mąż wyszukuje coraz to nowe wymówki, aby nie dokładać się do codziennego życia. Swoje pieniądze wydaje na opłacenie alimentów na dziecko z poprzedniego związku, swoje przyjemności, drogie garnitury, gadżety, a to co mu zostaje oszczędza. Twierdzi, że zbiera na naszą wspólną podróż na Hawaje. Jeszcze przed ślubem marzyliśmy o tym, ale życie wszystko zweryfikowało. Faktem jest, że przez te wszystkie lata utrzymywałam siebie i męża, on nie daje absolutnie żadnych pieniędzy na życie. Nie tak miało wyglądać nasze małżeństwo, nie tak to sobie wyobrażałam. Przed laty zakochałam się w zupełnie innym człowieku. Jego zachowanie jest absurdalne. Tłumaczę, że nie potrzebuję żadnej podróży, wolę żyć spokojnie z dnia na dzień, wiedząc , że mam wsparcie duchowe i finansowe u boku ukochanego, ale mąż ma swoje argumenty, i wciąż przekonuje mnie do swoich racji.
Gdy tylko napomknę, aby mój mąż również dawał pieniądze na rodzinę, on natychmiast wszczyna kłótnię, która kończy się jego pakowaniem i wyjazdem do swojej matki. Po tygodniu wraca do domu i czeka, aż go przeproszę za swoje zachowanie. Nie wiem co mam robić? Kocham męża, ale do niego nic nie dociera! Dlaczego to ja mam utrzymywać naszą rodzinę, mimo, że on także pracuje? Jak go przekonać bez awanturowania się?